Artykuły

Dialog 2015. Teatr to przeniesienie w inny wymiar

Po raz pierwszy w Polsce będzie można zobaczyć spektakl uważanego za wizjonera teatralnego Lemi Ponifasio z Nowej Zelandii. Na zaczynającym się 8. Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog-Wrocław. - Teatr nie jest dla mnie odgrywaniem ról, jest szansą na przeniesienie w inny wymiar - mówi reżyser i choreograf.

Rozmowa z Lemi Ponifasio [na zdjęciu], reżyserem i choreografem, którego spektakl "W jej ustach kamienie" zostanie pokazany na Dialogu trzykrotnie w sobotę, niedzielę i poniedziałek

Agata Saraczyńska: - W spektaklu na scenie pojawi się dziesięć kobiet - dajesz im szansę wypowiedzi, choć symbolicznie, mając kamienie w ustach, powinny milczeć.

Lemi Ponifasio: - Oglądałem w Rzymie jedną z moich wykonawczyń w trakcie spektaklu "Birds With Skymirrors" i zastanawiałem się, co się dzieje z takimi młodymi kobietami, kiedy dorosną, gdy staną się milczące w tzw. męskim świecie. Pomyślałem, że chciałbym zgłębić to uczucie, zaprosiłem więc Rosie, żeby wraz z innymi kobietami zajęła się tym projektem. Zacząłem od oparcia powstającego przedstawienia na komponowanych pieśniach i piosenkach.

Czyli będzie to rodzaj oratorium, a nie spektakl oparty na tańcu, a przecież jako reżyser jesteś głównie choreografem.

- Tak jak powiedziałem, to był początek. Ludzie różnie określają to, co robimy, ale nazywanie nie ma większego znaczenia. Zależy nam na przekazaniu treści, które nie są związane z jedną dyscypliną. Z każdej czerpiemy to, co jest ważne. Liczy się dla nas widz. Dźwięk, słowo, ruch, są farbą, jak niebieski, czerwony, żółty, którym maluje się obrazy, buduje wrażenia. Są narzędziem do aktywowania przestrzeni. Teatr nie jest dla mnie odgrywaniem ról, jest szansą na przeniesienie w inny wymiar.

Mówisz o tym w "W jej ustach kamienie", o tym śpiewają twoje aktorki?

- Ludzie myślą, że słowa zawsze układają się w tekst, dlatego potrzebują tłumaczenia. Mówię, że nie jest to konieczne, bo choć używam ich do wyrażania, to każdy podkłada pod nie swoje znaczenia. Ważne jest dla mnie to, co się dzieje. Kiedy pocierasz ręce, czujesz gorąco - a co to znaczy? To ty będziesz mogła wiedzieć.

Ale przecież chcesz, bym zobaczyła!

- Przez te pieśni i piosenki kobiety są w stanie mówić o tym, co chcą powiedzieć światu, w taki sposób, w jaki chcą. Kompozycje mogą być o radości lub smutku, mężczyznach lub kocie - o czymkolwiek. Przygotowywałem do przywiezienia do Wrocławia spektakl "I Am", naprawdę wielką produkcję przygotowaną w zeszłym roku specjalnie dla festiwalu w Edynburgu na stulecie wybuchu dramatycznej I wojny światowej. Na scenie wystąpiło mnóstwo osób, dlatego teraz zdecydowaliśmy się na zmianę. Spektakl pokazywany podczas Dialog - Wrocław, choć ma mniejszą obsadę, jest, mam nadzieję, nie mniej wyrazisty. Mówi o Aotearoa, czyli miejscu, w którym żyję (tak Maorysi nazywają Wyspy Północne Nowej Zelandii - red.), ale też o świecie w ogóle.

"I Am", jak "W jej ustach kamienie" są spektaklami przygotowywanymi przez Samoańczyków z grupy MAU?

- Nie jesteśmy grupą teatralną, lecz tym, nad czym pracujemy z grupą ludzi. MAU zawdzięcza swoją nazwę pokojowemu ruchowi na rzecz niepodległości Samoa i łącząc sztukę współczesną z tradycyjną, pełni rolę forum rozstrzygania znaczących, często spornych kwestii politycznych. Mau oznacza świadome bycie, wizję, rodzaj rewolucji. Nie poddawanie się narzuconym regułom i twierdzeniom, ale znajdowanie własnych.

Tworzysz sztukę zaangażowaną politycznie?

- Każdy gest może mieć znaczenie polityczne, a sztuka przecież jest orężem. To kreowanie świata, to tworzenie ścieżki, która pozwala gdzieś dotrzeć. Jedni widzą w tym docieranie do Boga, inni do znalezienia siebie. Czy to do kierującego się instynktem zwierzęcia, inni do wolnego ducha. To nie ma nic wspólnego z ludzką formą ekspresji, to raczej sięganie do pierwotnych źródeł komunikacji, odczuwania.

To ma być twoją odpowiedzią na hasło festiwalu "Świat bez Boga"?

- Ludzie próbują malować, tańczyć, śpiewać, bo chcą wyrazić to, co tak trudno wypowiedzieć - określić miejsce człowieka w kosmosie. Chcą znaleźć porządek, wartość, znaczenie. Zwykliśmy nazywać to Bogiem. Kiedy ofiarowujemy mu język, szansę wypowiedzi, uzyskujemy świadomość i siłę.

Mówisz o języku sztuki?

- Tak, bo ona może otworzyć serce. Każda wykonywana przeze mnie praca, każde tworzone przedstawienie ma tę samą motywację. To znalezienie odpowiedzi na pytanie - co oznacza to, że żyję, co niesie moja egzystencja. Nie pamięć bądź futurystyczna wizja, ale to tu i teraz. Są te fantastyczne i ważne momenty w życiu człowieka - narodziny, pogrzeb, małżeństwo. Teatr jest też jedną z nich, równie ważne jest przygotowanie do niego, jak do tych najważniejszych ceremonii. Przygotowanie serca, umysłu, bo tylko będąc gotowym, możesz stać się częścią tej ceremonii. Doświadczyć, przeżyć. Jedni idą w tym celu do kościoła, inni do teatru, by się odrodzić, znaleźć siłę. Nie chcę jednak brzmieć jak oderwany od rzeczywistości hippis.

Ale brzmisz jak utopista, a przecież jesteś aktywistą, angażującym się w życie polityczne.

- Taki jest sens sztuki - aktywować boską, lepszą część człowieka. Jego marzenia, jego wiarę. Nowa Zelandia jest daleko, wiesz o niej pewnie niewiele, ale dzięki tej odmienności w naszej sztuce możesz znaleźć inne spojrzenie na siebie. Wiesz, twoje DNA już na zawsze będzie naznaczone naszą rozmową, a co dopiero, gdy zobaczysz nasz spektakl. No chyba, że całkiem stracisz pamięć. Mówię ludziom, z którymi pracuję - bądźcie piękni - i oni szukają tego prawdziwego piękna, a ja z maleńkich wiosek zabieram ich na najważniejsze sceny świata. To przecież też jest akt polityczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji