Trzy kobiety Schwaba
Owacjami na stojąco dziękowała publiczność za spektakl "Prezydentki" wg Wernera Schwaba, w reż. Krystiana Lupy. Teatr Polski z Wrocławia gościł przez dwa wieczory na deskach Teatru Rozmaitości.
Akcja "Prezydentek" dzieje się w kuchni - w przestrzeni, która wydaje się być całym światem dla trzech kobiet. Znajdują się tam tak drobnomieszczańskie meble, że aż może wydać się ona nierealistyczna. Gdy zaczyna się widowisko widać telewizor i płynące z ekranu papieskie urbi et orbi, a bohaterki - Erna (Bożena Baranowska), Greta (Halina Rasiakówna) i Mariedl (Ewa Skibińska) tkwią w bezruchu, jak zahipnotyzowane. Ożywają. Zaczynają rozważania od "uprzejmości" po tabu istnienia. Na co ich tragedie potrzebne były Opatrzności i Najwyższemu? Obnażają się psychicznie. Ema pragnie, by jej syn "się rozmnożył", histeryzuje, że "nie ma nigdy stosunku, bo taki stosunek może przecież wdrożyć prawdziwą ciążę". Córka Grety kazała wyciąć sobie jajniki i "tą tam...". Najmłodsza, niedorozwinięta emocjonalnie, chwilami anemiczna Mariedl opowiada o miłości do ludzi przez przetykanie im ustępów gołymi rękoma - zrzeka się rękawiczek, a gdy mówi, że robi to "bez" w jej głosie słychać szczere podniecenie. Zdawać by się mogło, iż opis losów bohaterek nie powinien śmieszyć. Wprost przeciwnie - tu i ówdzie słychać jednak prowokowany przez groteskowe sytuacje, śmiech widzów. Atmosferę sztuki budują neurotyczne kobiety.
Króluje absurd ocierający się o granice realności: skrajna oszczędność Erny nakazuje jej cieszyć się z tego, iż nie pije kawy (przecież jest droga), i jeszcze szkodzi. Zamiast filtrów można używać papieru toaletowego, a ten z kolei da się zastąpić gazetami z wysypiska...
Choć w sztuce jest wiele okropności, nabierają one innego znaczenia - przetykanie ustępu symbolizuje ofiarowanie drugiemu swych umiejętności; za żądzą seksu u Grety kryje się potrzeba prawdziwego uczucia.
O ile pierwsza część "Prezydentek" nosi znamiona realności, to po niej mamy do czynienia ze światem Maurycego Meterlinga. Obraz telewizyjny - ostatnie ujęcie filmu "Wysokie obcasy" Pedro Almodóvara - skłania bohaterki do zorganizowania przyjęcia. W przejmująco ukazanym rytuale burzą się mury realności, a w szczytowym momencie następuje zgroza. Pointa podróży do krainy nierealności zaskakuje - świat wyobrażeń dramatycznie wpływa na rzeczywistość. "Prezydentki" należą do tych sztuk, o których trudno zapomnieć - przejmują i zatrważają. Po spektaklu powraca obraz-symbol - przeganianie Najświętszej Panienki. Być może postać Grety jest przerysowana, zaś Maryja cokolwiek kiczowata. Taka jest jednak twórczość Schwaba, w której eksponuje on wszechobecną paranoję.