Fascynujące powtarzanie
Sportowe jest źródło naszego języka i formy. Przez harmonijną budowę ciał, dynamiczność i jednocześnie czystość ruchu, w jakiś sposób wyrażamy ducha sportu. Przede wszystkim chcemy mówić jednak o kondycji człowieka we współczesnym świecie i w ten sposób - mam nadzieję - centymetry i sekundy zamieniamy na idee - stwierdził przed trzema laty Wojciech Misiuro na łamach "Przeglądu Sportowego".
Mimo upływu czasu myśl ta w niczym nie straciła na aktualności. Najnowsza premiera Teatru Ekspresji "College no 24" jest utrzymana w tym samym, charakterystycznym dla jego twórcy stylu, w wyrafinowany sposób łączącym pantomimę ze sportem przy leciuteńkim muśnięciu tego mariażu baletem. Realizacja "College no 24" potwierdziła coraz lepsze warsztatowe opanowanie tejże techniki przez zespół (aktorski? sportowy? pantomimiczny?), który znakomicie czuje artystyczną estetykę swego szefa.
Premierowa owacja, podczas której nie wszyscy powstali i nie wszyscy gromko oklaskiwali, mogła być wyrazem podziału pokoleniowego - widowni. Teatr Ekspresji Wojciecha Misiury adresuje przecież swe spektakle do publiczności młodej. Młodej, ale jednak elitarnej! Zresztą już sam tytuł spektaklu "College no 24" zapowiada, że rzecz traktuje o szkole.
Jak poprzednio w Teatrze Ekspresji także i w tym widowisku znajdujemy podteksty erotyczne, co zresztą o tyle tu zrozumiałe, że trudno bez erotyki opisywać stany duchowe kilkunastolatków. Wszak w tym wieku - jak ktoś zauważył - cały świat wydaje się dodatkiem do aktu seksualnego.
W realizacji "College no 24" z Wojciechem Misiurą współpracowali jego stali partnerzy. Barbara Hanicka, autorka scenografii, i kompozytor Marcin Krzyżanowski. Najbardziej fascynujące wydało mi się powtarzanie pewnych scen sytuacyjnych (zwłaszcza w finale) albo w sposób dosłowny, albo też w wariacyjnych odmianach, piękne samo w sobie, bez żadnych odniesień fabularnych.
Mimo wszystko jednak zbyt dużo w tym widowisku przeintelektualizowania. Ewentualne skróty z pewnością wyjdą mu na dobre.