Artykuły

Próbujemy się poznać

Pierwszy Ogólnopolski Festiwal Sztuk Krajów Socjalistycznych organizuje Ministerstwo Kultury i Sztuki przy współudziale Prezydium WRN w Katowicach. Uczestniczy w nim większość teatrów polskich. Zakończenie odbędzie się już niedługo - w listopadzie w Katowicach. Zobaczymy tam osiem najlepszych przedstawień, reprezentujących każdy z krajów, których sztuki grane są w ramach festiwalu. Poznamy zdobywców nagród indywidualnych. Odbędzie się też spotkanie dyskusyjne, w czasie którego będzie okazja do pomówienia o literaturze dramatycznej i o teatrze, o problemach wspólnych i o odrębnościach sztuk narodowych, o możliwościach ściślejszej współpracy i o przeszkodach, które nie zawsze ułatwiają wzajemne zrozumienie. Będzie więc można wrócić wtedy do tych spraw, nie tylko lepiej znając problem, ale także mając za sobą pierwsze, chyba pouczające doświadczenia z tego typu imprezą. Imprezą, jak dotąd, bez precedensu. Mającą zapoczątkować coś, co nazwane zostało integracją w sferze teatru.

Czy to się kiedykolwiek powiedzie? Można być sceptycznego na ten temat zdania. Więcej: byłoby chyba wręcz niepokojące, gdyby gdziekolwiek takie zamiary miały się narodzić. I gdyby - na wzór integracji ekonomicznej - zaczęto realizować także "integrację" w dziedzinie kultury. W literaturze. W teatrze. W filmie. "Integrację" rozumianą najbardziej prymitywnie: jako zamiar wykonywania wspólnego programu, który miałby stworzyć jakąś jedną, podobną literaturę, teatr, film. Nic by się z tego rozsądnego nie narodziło. Zbyt mocno różni nasze kultury tradycja i różne potrzeby dnia dzisiejszego, by wolno było wierzyć w możliwość (i celowość) powstania, na przykład, wspólnego modelu teatralnego. I zbyt wiele w każdej z kultur narodowych jest wartości nieprzekładalnych, żywych jedynie w danym kraju, by można było w ogóle myśleć o wspólnym, w obrębie jednego obozu polityczno-społecznego, języku artystycznym. Kultura współczesnego świata na tym przecież polega, że składa się na nią suma dokonań kultur wszystkich narodów, dokładających do wspólnego dorobku to wszystko, co reprezentuje wartość własną, oryginalną, niepowtarzalną. Gdybyśmy nagle zaczęli mówić w jednakowy sposób o jednym i tym samym, nikogo by to już nie obchodziło. I przestałaby to być w ogóle sztuka. Żywa i twórcza. Licząca się w życiu narodu i w świecie, gdzie wartość jakąkolwiek ma tylko to, co własne.

Oczywiście, tak ciasno i naiwnie rozumianej "integracji" nikt sobie nie życzy. I chyba o coś zupełnie innego w tym wypadku chodzi. O wzajemne poznanie się, o pokazanie, co w każdym z krajów naszego obozu w dziedzinie teatru się dzieje, o przełamanie wzajemnych barier i uprzedzeń, o usunięcie schematycznych wyobrażeń i prostacko naiwnych sądów. Paradoks chce bowiem, że państwa nasze, które wybrały wspólną drogę przekształceń społecznych i wspólne cele ideowo-polityczne, żyją w zastanawiające szczelnej izolacji kulturalnej. Owszem, próbujemy to zmienić. Incydentalnie, najczęściej od święta są nawiązywane, przypadkowe często, kontakty, które prowadzą do odkrywania prawd skądinąd oczywistych, znanych zresztą najczęściej niewielkiemu gronu profesjonalistów. Prawda bowiem jest raczej przygnębiająca: odbiorca teatralny w Polsce nic prawie nie wie o dniu dzisiejszym i o przeszłości teatru w Bułgarii, Czechosłowacji, Jugosławii, NRD, Rumunii, na Węgrzech. Jest jeden wyjątek: teatr radziecki. Bo też dobre tradycje mają festiwale sztuk radzieckich. Ale gdzie indziej nic prawie widzowi nie mówią nazwiska, tytuły, nigdy właściwie nie miał okazji zobaczyć, jak i co sztuka tych krajów mówi o czasach i ludziach współczesnych, jakimi środkami i sposobami rzeczywistość społeczna jest przekładana na język sztuki. W tej dziedzinie - przedstawienia polskiemu widzowi dramatu i teatru naszych przyjaciół - prawie wszystko jest dopiero do zrobienia.

Dlatego na ów trwający od czerwca festiwal patrzeć trzeba ze szczególnym zainteresowaniem. Nie dlatego, że przynieść on może jakieś wyjątkowe zdarzenia artystyczne, świetne, fascynujące przedstawienia i zaskakujące odkrycia repertuarowe. Tego się raczej nie spodziewajmy. W krajach, których sztuki będą reprezentowane na scenach polskich, podobnie jak u nas współczesna literatura dramatyczna nie należy do rzędu zjawisk olśniewających. Wybór pozycji także jest często przypadkowy, nosi znamiona pośpiechu i braku pełnej znajomości przedmiotu. Festiwal jest pierwszą tego typu imprezą, do której ani nie będziemy najlepiej przygotowani, ani nie mieliśmy jakiegokolwiek doświadczenia. Liczyć się więc raczej powinny próby podjęcia inicjatywy - a nie efekty artystyczne. Pierwsze na tak dużą skalę przedsięwzięcie organizacyjne - a nie kompletność prezentacji. Rozpoczęcie rozmowy o sprawach wspólnie wszystkie strony interesujących - a nie natychmiastowe rezultaty owych konfrontacji.

Tak również rozumieliśmy zadanie naszego pisma. Nie stać nas było na przygotowanie pełnej, wyczerpującej i kompetentnej informacji na temat życia teatralnego w krajach, których sztuki uczestniczą w tegorocznym festiwalu. Nawet nie ze wszystkich krajów zdołaliśmy zebrać materiały. Piszemy więc - nie tylko w tym numerze, tematem interesujemy się od początku roku - o tym, co było najbardziej dostępne, zamieszczamy materiały, które udało nam się w tak krótkim czasie zdobyć. Publicyści również muszą pokonać ów punkt zerowy. Próbujemy się nawzajem poznać. Sporo jest tu jeszcze do zrobienia...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji