Artykuły

Schab wyborczy i kara. Lis Witalis

"Szelmostwa Lisa Witalisa" w Teatrze Logos w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Oglądając w małej salce teatru Logos "Szelmostwa Lisa Witalisa", przypomniałam sobie zabawną recenzję Doroty Masłowskiej, która po zmierzeniu się z odważną inscenizacją Łukasza Gajdzisa dla Teatru Polskiego w Bydgoszczy (lis jako Michael Jackson, niedźwiedzie a la ruska mafia, "cytaty muzyczne z Radia Eska") napisała: "Nie prowadzę dziecka do teatru, żeby oglądało w nim telewizję". Spektakl w reżyserii Marka Kasprzyka sytuuje się na antypodach tamtego widowiska. To doskonały przykład tego, jak minimalnymi środkami scenograficznymi, dysponując bardzo ograniczonym budżetem, bez reżyserskich fajerwerków zrobić prawdziwy teatr.

Brzechwa powołał do życia bohatera reprezentującego znany każdemu i niepoddający się wpływom czasu typ oszusta, wyzyskiwacza i demagoga. Lis Witalis "był szelmą. Strasznym szelmą", ale - jak to w bajkach (i niestety rzadziej w prawdziwym życiu) bywa - spotkała go za to zasłużona kara. Nie nazbyt okrutna - gdyby tak dyktatorów obalano, oskubując im ogony...

Schab i boczek na drzewach

Kasprzyk prawie żadnych aluzji do współczesności czy popkultury nie wprowadza (jedynym mrugnięciem do widza jest wykorzystanie wybiegu, po którym - jak po estradzie - przechadza się Witalis). I nie ma takiej potrzeby - tekst doskonale rezonuje. Odpowiednikiem kiełbasy wyborczej są w nim schab i boczek rosnące na drzewach. Dobrze, że premiera teatru Logos zbiegła się z okresem wyborczym.

Jedyną ingerencją w poemacik Brzechwy jest inkrustowanie go bajkami Ignacego Krasickiego, co może nieco zmylić małego odbiorcę (partnerem Kruka jest przecież inny Lis), ale stanowi ramę wpisującą spektakl w tradycję historycznoliteracką. W rolę opowiadającego bajki Narratora wciela się znakomity jak zawsze Dymitr Hołówko, ale dzielnie pomagają mu wszyscy aktorzy.

Spektakl zespołowy

Bo "Szelmostwa" teatru Logos to spektakl zespołowy, co jest ogromną zasługą reżysera. Lisy, niedźwiedzie, łasiczki, kuny, psy i inne zwierzęta tworzą zgrany mechanizm, rozpędzający się w miarę rozwoju akcji. Rozbawiają drobne układy choreograficzne, zwłaszcza parodystyczny taniec łabędzi oddanego na łup Lisa ptactwa. W społeczności zwierząt prym wiedzie Witalis, a właściwie Witalisica, bo na odtwórczynię tytułowej roli Kasprzyk wybrał kobietę (jak wiadomo, są to istoty przebiegłe), ale ostatecznie przestraszył się chyba dosadności tego gestu i kazał domalować Karolinie Łukaszewicz wąsy.

Tak jak bajki Krasickiego, tekst Brzechwy jest jednak bardziej zrozumiały dla dorosłych, ale spektakl przeszedł próbę ognia - towarzyszący mi pięciolatek wcale się nie znudził, Łukaszewicz podbiła jego serce, a nader nurtujące okazało się pytanie o materiał służący do stworzenia monstrualnych kul śniegowych.

"Szelmostwa Lisa Witalisa" miały premierę (pięćdziesiątą teatru Logos) w sobotę, ale oglądałam je w poniedziałek. To było 1950. przedstawienie w teatrze założonym przy kościele rektoralnym środowisk twórczych z inicjatywy księdza Waldemara Sondki. W teatrze pracuje się społecznie - tym większe brawa dla realizatorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji