Gorzka odpowiedzialność
Dobra passa Teatru Dramatycznego trwa. To przedstawienie ma wiele szans, by stać się bestsellerem sezonu. Kreacje Jana Swiderskiego i Elżbiety Czyżewskiej wejdą do almanachów niejednego roku. Czy również przez wybór sztuki, w której oboje tak znakomicie zagrali?
Sytuacja pisarska Artura Millera jest trochę niewyraźna. Gdy jedni widzą w tym wnuku ubogiego emigranta z Polski i synu małego businessmana, którego boom niósł w górę, a krach giełdowy spychał w dół, gwiazdę pierwszej wielkości, gdy jedni widzą w autorze "Czarownic z Salem" dramatopisarza na miarę epoki, spadkobiercę 0'Neilia, kolegę Williamsa - drudzy krzywią się sceptycznie, wytykają pisarzowi zapędy komercyjne, odnajdują w jego dziele pokłady melodramatu i banału, lokują go poniżej klasy nawet Anouilha. Przychylam się do tych pierwszych. Artur Miller to pisarz reprezentatywny dla dramaturgii amerykańskiej potowy XX wieku, o ile jest ona dramaturgią realistyczną i postępową. I chociaż niektórzy nasi domorośli znawcy odmawiają Millerowi cech pisarza społecznego, pozwolę sobie być przeciwnego zdania: "Śmierć komiwojażera", "Widok z mostu" to dzieła, z których wiedzę o Ameryce współczesnej możemy czerpać nie mniej niż z Faulknera czy Steinbecka. A co do ich komercjalizmu? Czy "Czarownice z Salem" - sztuka tak wyraźnie antymaccarthystowska - to produkt bulwarowy?
Ale może "Po upadku" to po prostu gorsza sztuka niż tamte, w dziele Millera przodujące? "Po upadku" ma niewątpliwie słabości: jest to sztuka miejscami afektowana - nawet pretensjonalna - tu i ówdzie odsłania płycizny i łatwe chwyty. Ale jest to zarazem utwór "niezwykle fascynujący, emocjonalnie drażniący, bezlitosny i w poszukiwaniu ludzkiej prawdy", jak pisali amerykańscy krytycy, zacytowani przez nieżyczliwy zresztą Millerowi "Dialog". Zgadzam się z nimi, że jest to "dramat przepojony bólem, a równocześnie; najdojrzalszy w dziele Millera".
Powiada autor "Po upadku": sztuka winna odzyskać swą wielką funkcję jako interpretatorka życia, a nie jako dostarczycielka chwilowej rozrywki. "Po upadku" jest to sztuka "pomyślana jako ostrzeżenie przed ukrytym nurtem zguby, który zagraża całej naszej epoce". Wbrew mniemaniu tych, którzy słyszeli, że "Po upadku" to ekshibicjonistyczne wyznania na temat intymno-uczuciowych spraw pisarza - i nic więcej - Miller do pewnego stopnia zrealizował w "Po upadku" swój zamiar. Dramat osobisty Quentina rozgrywa się w planie społecznym, w którym dominują, powtarzają się refrenem, czasem natrętnym, trzy wielkiej kompleksy amerykańskiego życia: wspomnienie Wielkiego Kryzysu 1929, spotkanie z europejskim ludobójstwem i tryby inkwizycyjnej Komisji dla badania działalności antyamerykańskiej, współczesne reakcyjne "polowanie na czarownice". Te ogromne sprawy kształtują myśli i życie Quentina. wpływają na losy jego przyjaciół.
Tło społeczne czy nawet polityczne, obecne w "Po upadku", nie oznacza jednak, że sztuka nie jest przede wszystkim o życiu osobistym Quentina, jej bohatera, o życiu osobistym, które skopiowane zostało z życiorysu Artura Millera i dra- \ matycznych dziejów jego małżeństwa ze sławną Marylin Monroe. Miller w "Po upadku" zeznaje przed trybunałem czytelnika i widza o swym małżeństwie z MM, i widz to co wie ze światowej plotki,porównuje z tym, co mu autor do wiadomości podaje.Czy Miller miał prawo tak się obnażać? A cóż innego robił Musset w "Spowiedzi dziecięcia wieku", a nawet Mickiewicz w "Dziadach"? Miller gęsto się zresztą tłumaczy ze swego autobiografizmu: a to z przyczyn skandalu, jaki wywołała samobójcza śmierć Marylin. Gdyby nie było skandali, nie byłoby i problemu. "Po upadku" jest więc wielką spowiedzią. Nie,jest raczej wielkim przewodem sądowym, i w którym autor sam się broni, przedstawia swoje racje, żąda uniewinnienia. Nie zawsze zręcznie, zwłaszcza gdy sobie pobłaża, gdy się kryguje przed widzem-sędzią. Przypomniał mi w tej sytuacji pewnego pisarza polskiego, również osaczonego katastrofą osobistą, której sam był zresztą przyczyną. W życie Stanisława Przybyszewskiego swobodna Norweżka Dagny Juel wniosła żywioł, i sztukę, uniesienie: gdy zginęła od kuli rewolwerowej, Przybyszewski szukał zapomnienia w ramionach innej kobiety (miał ich przedtem sporo), w której chciał dostrzec wszelkie cnoty, kosztem potępienia zmarłej Dagny. Wysiłek okazał się daremny. Jadwiga nie stała się ani lepszą, ani drugą Dagny. Żywa nie zwyciężyła umarłej. Pisarz stracił swą szansę, jego ekspiacyjny dramat "Śluby" nie pogrążył Dagny w upadku.
W "Po upadku" przewód sądowy prowadzony jest uczciwie i prawdomównie. Quentin przytacza wszystkie racje, przemawiające na jego korzyść, ale swoich win też nie ukrywa. "Stara się on za wszelką cenę - pisze o Quentinie Miller - znaleźć swoją współodpowiedzialność, i znajduje ją". Żąda jednak, domaga się zrozumienia. Liczy na to zrozumienie ze strony Holgi, antyhitlerowskiej Niemki, która ma zostać jego następną żoną, wcieleniem doskonałości. Holga jest dobrym duchem, przystanią skołatanego serca. Ale Maggie nie będzie zapomniana. A dramat napisany ku wywyższeniu Holgi staje się pomnikiem ku czci, samobójczyni-Maggie, jednej z kobiet najświetniej pokazanych , w dramacie amerykańskim.
Ouentina gra Świderski znakomicie. Biedny Ouentin - jest typowym mężczyzną, który się masochistycznie samooskarża,a potem wybrania wszelkimi sposobami, przede wszystkim w oczach kobiet, które zna. Lubuje się sobą a zarazem chwilami sobą pogardza. Jak każdy "rasowy" mężczyzna w pewnym wieku odczuwa nieprzeparta skłonność ku zwierzeniu światu swoich sukcesów miłosnych (światu - a nie sąsiadom), czyni to chełpliwie a zarazem pokornie. Jest przy tym intelektualistą, pisarzem w każdym nerwie, jego adwokatura to powierzchowne, dla przyzwoitości, maskowanie właściwego zawodu, podobnie jak u Maggie, która życiowe triumfy święci w sztuce jako piosenkarka a nie jako artystka filmowa. Ouentin ma bogate życie erotyczne, a równocześnie dręczy się analizą nawet,gdy idzie do łóżka Maggie. Taki jest Ouentin i takiego ukazuje Świderski, prowadzi swą obronę z maksymalnym opanowaniem, staraniem o spojrzenie z zewnątrz; ani razu nie podnosi głosu, nie daje się ponieść uczuciom. Pamiętam Świderskiego jako żywiołowego kochanka w ekstatycznym dramacie romantycznym: zadawał sobie wyraźny przymus, grał. Zmysłowym, a zarazem zintelektualizowanym Quentinem jest. Maggie gra Czyżewska świetnie. MM była gwiazdą filmu i, rzecz charakterystyczna, w teatrze też ją grają przeważnie gwiazdy filmu, Monika Vitii, Annie Girardot (w filmowym "Po upadku" Sophia Loren). Czyżewska jest dziś nie mniej aktorką teatralną jak filmową. Umie grać tak przed oczyma kamer,jak przed oczyma żywych widzów. Rola Maggie wymaga ogromnego ładunku czaru, seksu, wdzięku cielesnego - Czyżewska promieniuje nim jak najlepsze medium. Maggie jest prosta, bezpośrednia, dziewczyna z amerykańskiego ludu, trochę wulgarna i przede wszystkim czuła. Maggie Czyżewskiej, w miarę pospolita i niepospolicie ponętna, przyciąga i wzrusza. A potem, skrzywiona sukcesem, zepsuta hołdami, kapryśna, coraz bardziej niezrównoważona, budzi głębokie współczucie w obliczu dezintegracji, rozpadu jej świata, zmiany osobowości. Dziś grób Maggie-Marylin jest samotny, nikt na nim nie składa kwiatów. Barbara Loden na prapremierze nowojorskiej, podobnie jak Sonja Sutter w przedstawieniu wiedeńskim, starała się być kopią Marylin Monroe, chociaż nie w sensie fotograficznego podobień-, stwa. Czyżewska nie weszła na tę drogę. Dobrze zrobiła. Czytaliśmy, że Miller,oglądając ją na próbach, był zachwycony. To zrozumiałe. Wpływ filmu na formę twórczości Millera jest od dawna widoczny wolno tu mówić nawet o przenikaniu. LUDWIK RENÉ bardzo powściągliwie rozegrał tę filmowość "Po upadku", stonował nadmierną, być może, wyrazistość pewnych scen, pamięć i myśli, Quentina przekazywał czytelnie, składnie. Z osób, stanowiących tło dla duetu Quentin - Maggie, wyróżnić chciałbym dwie kobiety z otoczenia Quentina- fotogeniczną Elsie - LUCYNĘ WINNICKĄ i stateczną Holgę BARBARY KLIMKIEWICZ; oziębłość Luizy - MIROSŁAWY KRAJEWSKIEJ miała akcenty oschłości. Rodzinę Quentina grają BOLESŁAW PŁOTNICKI, MIECZYSŁAW STOOR i RYSZARDA HANIN (prawdziwa w mieszczańskości Matki), przyjaciół Ouentina w płaszczyźnie politycznej - TADEUSZ BARTOSIK i niezawodny EDMUND FETTING. Dekoracje JANA KOSIŃSKIEGO bardzo funkcjonalne.