Artykuły

Wakacyjne remanenty czyli o pieniądzach (dużych i jeszcze większych)

Wygląda na to, że Europejska Stolica Kultury 2016 (dawniej Wrocław) skorzystała na lecących na twarz notowaniach rządu Ewy Kopacz. W ramach przyspieszonych przed październikowymi wyborami Mikołajków ministrowie przyjechali do Wrocławia z prezentami. Dzięki temu wiadomo już, że będzie na ESK kasa. Pieniędzy będzie mniej, niż Wrocław liczył (w sumie ESK ma kosztować około 300 milionów), mniej, niż rząd obiecywał jeszcze dwa lata temu, ale w końcu będą. Resztę weźmie się od sponsorów. I to z górką - pisze Mariusz Urbanek w Odrze.

Minister Małgorzata Omilanowska ogłosiła, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wesprze ESK w sumie kwotą 99 milionów złotych, z czego 96 milionów zostanie wypłacone w roku 2016. Resztę trzeba będzie zdobyć od sponsorów, ale to nie powinno być szczególnie trudne. Ewa Michnik, jedna z kuratorek ESK (projekt: opera) pokazała, jak to robić.

Opera Wrocławska stała się w sierpniu przedmiotem gorącej dyskusji dotyczącej sponsoringu w kulturze, sposobów zdobywania pieniędzy i... etyki. Okazało się przy okazji, że kultura wcale nie musi być biedna. Wręcz przeciwnie, w Operze dowiedziono, że da się na kulturze zarobić. Nie trzeba antyszambrować u pańskich drzwi, wypłakiwać się w rządowe rękawy, czekać na zmiłowanie i ochłapy, które spadną z pańskiego stołu. W kulturze może być równie tłusto, co na wysokim szczeblu korporacyjnej drabiny. Trzeba tylko dowiedzieć się, jak wsadzić rękę w słoik z konfiturami.

Zaczęło się jak zwykle. Dyrektor Opery Ewa Michnik wyrzuciła z pracy swojego zastępcę i nagle okazało się, że jedna z tych instytucji kultury, które - piszę to bez cienia ironii - wyszły nie tylko poza wrocławskie, ale także polskie opłotki (na premierach kolejnych megaoper Ewy Michnik widownia jest w sporej części niemieckojęzyczna), to nie tylko siedlisko żmij, ale także miejsce robiących duże wrażenie finansowych interesów.

Oczywiście natychmiast pojawiły się anonimy "ujawniające", kto z kim i dlaczego, co w kulturze można uznać za pewnego rodzaju normę, ale wyszedł też na jaw mechanizm, dzięki któremu pieniądze od sponsorów pozwalały pożywić się również pracownikom Opery, przynajmniej niektórym. Za znalezienie sponsora dostawali 20 proc. sumy, którą donator wpłacił. Prowizja jak na kulturę bardzo wysoka, ale do przyjęcia, zwłaszcza jeśli kwota była duża. Oryginalność pomysłu zastosowanego w Operze Wrocławskiej polegała na tym, że ściąganiem pieniędzy zajmowali się "po godzinach" jej etatowi pracownicy, a szczególnie kierowniczka działu obsługi widowni. W efekcie z sześciu milionów, które ofiarowały "na kulturę" firmy takie jak KGHM, TAURON czy GAZ System, milion dwieście trafiło na konto kierowniczki. A melomani powinni na słowo uwierzyć, że każdy może pojawić się u prezesów największych giełdowych spółek, poprosić o pieniądze i je dostać.

Gdyby za kierowniczką nie stał prestiż Opery i autorytet Ewy Michnik, odbiłaby się od e-maila szeregowego referenta w firmie. A skoro pieniądze załatwiła, sponsor musiał być przekonany, że wpłaca je bezpośrednio uprawomocnionemu przedstawicielowi Opery, a nie prywatnemu pośrednikowi, który wygrał budzący poważne wątpliwości przetarg na pozyskiwanie sponsorów. Ale wtedy prawo do prowizji przestaje być takie oczywiste.

Ewa Michnik w mediach dokonywała cudów ekonomicznej ekwilibrystyki, dowodząc, że nawet złotówka z pieniędzy sponsorów nie trafiła do prywatnej kieszeni. Owszem, twierdziła, pieniądze akwizytorce wypłacała, ale to były zupełnie inne złotówki, bo ze sprzedanych biletów. Czym z punktu widzenia kasy Opery różni się złoty pozyskany od sponsora od złotego z biletów, pani dyrektor nie wyjaśniła. W efekcie w Operze przeprowadzona został kontrola, marszałek pogroził palcem, a Ewa Michnik przekonywała dziennikarzy, że nie wie, o co właściwie w tym zamieszaniu chodzi. Przecież wszyscy zazdroszczą jej zaradności i chcą uczyć się sprawności w zdobywaniu pieniędzy. O etyce mówiła mało.

Ale Biuro ESK w razie finansowych braków ma skąd brać wzór.

***

PS Uważni PT Czytelnicy "Odry" zastanawiają się na pewno, co z trzema milionami różnicy między kwotą przyznanej dotacji, a pieniędzmi, które Wrocław dostanie w roku 2016.

Proszę się nie niepokoić. Te pieniądze też będą, ale rok później, kiedy Wrocław przestanie już być Europejską Stolicą Kultury. Po prostu rząd przewidział, że trzeba będzie po światowych projektach posprzątać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji