Artykuły

Dzień dobry, zastałem Jolkę?

"Hrabina Batory" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Maciej Stroiński na swoim blogu.

Ciekawe, czyim tekstem Agnieszka Kwietniewska mówiła w "Kronosie". No w "Hrabinie Batory" mówi na pewno cudze i jest jeszcze grubiej. Boskie aktorstwo (por. "Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej", "O dobru", "Dario Fo przesłał instrukcje", "Courtney Love") potrzebuje boskiego pisarstwa (por. jak wyżej), a nie wypisów ze ściągi do kulturoznawstwa ("Hrabina Batory"). Jolanta Janiczak już kompletnie odleciała i wiecie, o co chodzi. "Nie pisze żadnych tekstów, tylko nagłówki" (Bernhard, "Rodzeństwo"). Nadziewane śródtytułami, na przykład "Między praktykami oczyszczania i ściskania", "Anatomia walki", "Fryzura układa głowy", "Tryumf estetyki, tryumf woli". Prawda, że WYSTARCZY ZACYTOWAĆ? Janiczak wykonała ręcznie szytą, wysuczoną podróbę samej siebie. "Bez sensu. Bez sensu. Bez sensu. Bez sensu. SENS ZASTĄPMY SEANSEM". Czujecie ten rodzaj dumy, który rozpierał autorkę, kiedy na to wpadła?

Od dwóch sezonów wiadomo, że chciałaby być jak Emil Cioran, co jeszcze nie jest zarzutem, skoro inna polska fanka tego rumuńskiego trolla, Kasia Nosowska, uprawia całkiem do rzeczy wyglądające pisanie. Ale autorka "Hrabiny" nie ma czasu na zwykłą komunikację z widzem, bo do obskoczenia jest tak zwana "WIELKA konwersacja ludzkości", czyli dyskusja z innymi tekstami i laskami od dyskursu. Na przykład zremiksuję Rosi Braidotti i co mi zrobisz. Gatunek: spektakl najczęściej nagradzany. Sztuka idealna na konferencję NAUKOWĄ pod tytułem "Kobieta pisana mężczyzną, ciałem i historią w języku teatralnego recyklingu Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina". Ja tego nie wymyśliłem! Dodałbym tylko "i zasmażką". Z jakością tekstu "Hrabiny" jest jak z byciem fajnym w Krakowie: wystarczy iść do Bomby albo do Miejsca, i już. Janiczak zasunie czymś ciężkim i uperfumowanym, i taki mamy art-house z podzielnika. "Sam byś takie napisał, gdyby dać ci kija w rękę i trochę ziemi" ("Paw królowej"). Co do inspiracji historycznej, to tytuł dramatu można by dowolnie zmienić. Zrobić spektakl o grypie i nazwać go "Lady Gaga". Kiedyś było lepiej, wszyscy pamiętamy monolog Gerszona Rama z "Towiańczyków" albo w ogóle "Carycę", która była o czymś. Obecnie Janiczak bardziej się spełnia jako kostiumograf, na przykład biała kiecka Elżbiety obszyta czarnymi różyczkami daje radę plus ramiona w piórach. Największy ból dupy w polskim teatrze to albo stare, albo słabe teksty, albo stare słabe, samym Demirskim z Masłowską nie uciągniesz.

"Hrabinę Batory" można obejrzeć anyway i się nie przejmować. Reżyser, gdy sam już nie może tego słuchać, robi przerywniki niemówione, na przykład śmianie się jak kruk do sera albo akcję-interakcję "pałujmy razem". Zawsze dorzuci jakąś ciekawostkę, jak nie kryminał, to chociaż dziecko. I najważniejsze: Agnieszka Kwietniewska i Joanna Kasperek to zajebiste, WIELKIE aktorki, i mamy je tu obie. To się czuje nawet wtedy, kiedy deklamują upławy literackie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji