"Głosy czasu" - historia Poznania i Wielkopolski wyczytana z gazety
Rocznicowy charakter spektaklu "Głosu czasu" nie zamienił się w okolicznościową laurkę. Powstała niezwykle intrygująca opowieść o mieście i ludziach, którzy się tu urodzili i związali swoje życie z Poznaniem. Spektakl miał swoją premierę w marcu. W niedzielę mogli go obejrzeć poznaniacy - pisze Anna Jarmuż w Polsce Głosie Wielkopolskim.
"Głos" teatralny
Przemysław Prasnowski, autor scenariusza i reżyser, uważnie i wnikliwie przeczytał 70 roczników "Głosu Wielkopolskiego". Wybrał z nich momenty ważne, podniosłe i zabawne, oczywiste dla charakteru miasta i nietuzinkowe. Codzienność miesza się tu z odświętnością, kultura wysoka z niską, polityka z gospodarką. Wszystko mielą tryby maszyny drukarskiej, która jest wehikułem czasu, metaforą nieustannie zmieniającej się kalejdoskopowo rzeczywistości.
Prasnowski wybierając takie a nie inne wydarzenia z historii opisanych w gazecie, nadał im artystyczny, a zarazem współczesny wydźwięk. Czasami budzi on po latach przerażenie, a czasami śmiech.
Reżyser oraz występujący w przedstawieniu m.in. Paweł Malicki i Kuba Kapral są laureatami Medalu Młodej Sztuki, nagrody, którą "Głos" przyznaje od 1974 roku najbardziej twórczym i obiecującym młodym artystom.
Głosy publiczności
Poznaniacy, którzy obejrzeli w niedzielę spektakl "Głosy czasu" wystawili reżyserowi szóstkę. - Nie jestem rodowitą poznanianką, mieszkam w tym mieście od 20 lat. Nie znałam dokładnie historii Poznania. Dzięki przedstawieniu dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy - przyznaje Zofia Bojanowska, którą spotkaliśmy w niedzielę w Centrum Kultury Zamek. Jej zdaniem, każdy z widowni - zarówno osoba starsza, jak i młodsza, mógł znaleźć w treści spektaklu coś dla siebie. - Mnie osobiście najbardziej podobała się sceneria lat 90. - zdradza Zofia Bojanowska.
Irenie Stelmaszek, która również zasiadła w niedzielę na widowni w CK Zamek, najbardziej podobały się występy artystyczne. - Wrażenie robił też wracający zegar - stwierdza poznanianka.
Osoby, które obejrzały spektakl pt. "Głosy czasu" zgodnie przyznają jednak, że najpiękniejsze były wspomnienia, które odżyły w nich podczas przedstawienia.
- Wspólnie z żoną przeżyliśmy to, co mogliśmy zobaczyć na scenie - mówi poznaniak Bogdan Morawski. - Mam już 73 lata i zamierzam nadal prenumerować "Głos" - dodaje.
- "Głos Wielkopolski" czytam od 1945 roku. Rodzice przyjechali do Poznania przed wojną. Potem był czas okupacji, w czasie której chodziłem do niemieckiej szkoły. Po wojnie byłem uczniem polskiej szkoły - wspomina Czesław Włodarczak. - "Głos" w naszym domu był zawsze i będzie nadal - zapowiada.
Zdaniem Jana Zbierskiego, plusem spektaklu było to, że nie było w nim polityki. Treść była obiektywna. A minusy?
- Było trochę za głośno, jak na nasze uszy. Szkoda też, że za kolejne 70 lat już się tutaj nie spotkamy - żartuje poznaniak. - Ale może za 10 lat, na 80 urodziny "Głosu" - dodaje jego żona Janina Zbierska.
Spektakl "Głosy czasu" powstał dzięki mecenatowi firm: Toma, Veolia i Lotto. Honorowy patronat nad nim objął samorząd województwa wielkopolskiego, a partnerem projektu był CK Zamek.
Współpraca Stefan Drajewski