Artykuły

Teatralny wycinek kobiecej rzeczywistości

"One" w reż. Krzysztofa Zaleskiego w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Katarzyna Grabowska w portalu TVP.

Rzadko trafia się widzom taka gratka - zobaczyć w jednym spektaklu aż cztery aktorki, które różniąc się kunsztem scenicznej wypowiedzi i wrażliwością na widza potrafią zbudować pełne humoru, nienużące i skłaniające do przemyśleń przedstawienie. Najnowsza premiera w stołecznym Teatrze Komedia sztuki Pam Gems pt. "One" z popisowymi kreacjami Małgorzaty Kożuchowskiej, Doroty Landowskiej, Edyty Olszówki i Beaty Ścibakówny to rzecz godna najwyższej uwagi.

Chociaż sztuka Gams została napisana pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, jej wymowa nie straciła nic ze swej aktualności. Przeniesiona w "obecność" filozoficzna powiastka z elementami czarnego humoru doskonale wtapia się w teraźniejsze meandry kobiecej natury. Cztery bohaterki: Ryba, Viola, Dusia i Ana to - można powiedzieć - archetypy współczesnej kobiety.

Jedna poświęciła życie mężowi i dzieciom - próbując zbudować przysłowiowe gniazdo zgubiła gdzieś miłość męża i szacunek do samej siebie. Porzucona musi teraz stawić czoło koszmarowi rozwodu i jakże często spotykanej walce o dzieci, które nagle stały się orężem w walce o korzystne rozstrzygnięcia finansowe.

Dusia w interpretacji Doroty Landowskiej sugestywnie przechodzi przez wszystkie fazy rozpadu związku - od niedowierzania, poprzez bezsilną wściekłość, aż po stawienie czoła okrutnej prawdzie. Z jednej strony wzbudza naszą irytację ogromną życiową naiwnością, z drugiej strony rozgrzeszamy ją natychmiast, znając wiele nazbyt podobnych historii z tzw. prawdziwego świata.

Inną, ale jakże znajomą w dobie "wyścigu szczurów" postawę prezentuje Ryba - w tej roli Małgorzata Kożuchowska, której należą się tym większe brawa, że swoją grą potrafiła wyjść z zaszufladkowania telewizyjnymi produkcjami. Na scenie widzimy twardą, zimną i okrutną w swojej triumfach panią mecenas, która potrafi wygrać nawet przegraną sprawę. Jak nietrudno się domyślić życie osobiste Ryby w przeciwieństwie do jej błyskotliwej kariery zawodowej nie jest udane. Tkwiąc w toksycznym związku z mężczyzną, który bawi się jej uczuciami i krzywdzi bez ustanku nie rozumie, że powinna zakończyć związek.

Jednak niezwyciężona na sali sądowej Ryba boi się podjąć odważną decyzję i trwać przy niej konsekwentnie. Kożuchowska zręcznie odmalowuje obraz współczesnej kobiety sukcesu, która za bardzo pragnie prawdziwej miłości, by pokonać własny strach przed tym jakże wyczekiwanym uczuciem. Za swoje "błędy" płaci wysoką cenę.

Snująca się po scenie w gustownej piżamce Viola Edyty Olszówki cierpi na agorafobię . Nie wychodzi z domu, śpi pół dnia i cierpi gdy inni jedzą, bo słyszy jęki pożeranych warzyw. Na początku Viola wzbudza śmiech, ale po jej słusznej uwadze, że "wszystko jest jakieś popieprzone" zaczynamy inaczej odbierać tę postać. Sympatyczna dziewczyna uosabia nasze ukryte głęboko pragnienia, by zamiast "szarpać" się z życiem któregoś dnia po prostu zostać w domu. Niestety samo zamykanie drzwi przed rzeczywistością nie wystarczy, by jej nie doświadczyć.

Dlatego Violi, która nie potrafi przełamać strachu przez przekroczeniem progu, nie dane jest odpocząć od problemów. Mieszkając z trzema kobietami staje się naturalnym katalizatorem ich emocji i przeżyć. Może dlatego nie mogąc dalej uciekać przed światem, który z całym impetem wtargnął w bezpieczne dotąd cztery ściany, postanawia go oswoić i nafaszerowana psychotropami... zaczyna wychodzić z domu.

Beata Ścibakówna wciela się w postać Any - kobiety o dwóch twarzach. Za dnia przykładna i skromna pielęgniarka, w nocy zmienia się w ekskluzywną panią do towarzystwa. Pieniądze są jej potrzebne na wyjazd do USA i kształcenie w jednym z amerykańskich uniwersytetów. Ana jest pozbawiona jakichkolwiek wątpliwości i romantycznych rozterek. Doskonale wie czego chce i dokładnie zdaje sobie sprawę, jakimi metodami musi osiągnąć swój cel.

Ścibakówna umiejętnie żongluje rolami swojej bohaterki - jednym ruchem zdejmuje codzienne solidne półbuty i równie zręcznie zakłada perukę i kosztowne futro, dziarskim krokiem zmierzając ku swojemu przeznaczeniu. Uosabia tysiące twardych, ambitnych i pozbawionych kompleksów kobiet, które nie bacząc na konsekwencje zmierzają prosto do wyznaczonego celu. Ana stara się przejść przez życie nie angażują się zbytnio ani w życie koleżanek, ani w nic, co mogłoby przeszkodzić w realizacje planu. Pytanie tylko, jak długo można iść w obranym kierunku i co czuje człowiek, która w końcu osiąga to, co zaplanował?

Reżyser spektaklu Krzysztof Zaleski wykorzystał do maksimum możliwości swoich bohaterek. Szybkie tempo i akcji i muzyki - dawka fenomenalnego electric jazzu w wykonaniu Saint Germain - sprawia, że widz nie nudzi się ani przez moment.

Wszystko jest w tej sztuce na swoim miejscu - finezyjne kostiumu Macieja Zienia, fantastycznie dobrany podkład muzyczny Małgorzaty Małaszko-Stasiewicz, iście kobieca scenografia autorstwa Marka Chowańca, w której głównym rekwizytem jest ... szafa. Jeżeli dodać do tego kunszt prezentowany przez czołowe polskie aktorki "młodszego pokolenia" to rozrywkę mamy zagwarantowaną. Szczególnie, że ten teatralny wycinek kobiecej rzeczywistości może z powodzeniem udawać prawdziwe życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji