Artykuły

Zabawy muzyczne

Co współcześnie uznaje się za muzykę wybitną? W naszych czasach w cenie jest nowatorstwo. Utwór Roxanny {#au#2679}Panufnik{/#} nowatorski nie jest, ma za to ważny temat i dobry warsztat. Cechy, które dziś do popularych nie należą, a kiedyś były wartością podstawową.

"The Music Programme" pewnie nie wejdzie do kanonu historii muzyki. A jednak warto ten utwór i usłyszeć, i zobaczyć. Głównie po to, by przekonać się, jak dziś pisze się opery, które nie muszą być ani hermetycznym światem, dostępnym tylko dla wybranych, ani pseudoklasycznymi produkcjami, które tylko w założeniu mają przypominać opery czy oratoria. A takich sporo kołacze się po europejskich teatrach i salach koncertowych.

To prawdziwa, ambitna opera kameralna, dostępna dla publiczności o wiedzy przeciętnej, a cały swój urok objawiająca słuchaczowi obeznanemu z historią muzyki i dobrze osłuchanemu.

Oparta na powieści Paula Micou, o tym samym tytule, fabuła w streszczeniu wydaje się błaha i daleka od tradycji gatunku. Uczestnicy muzycznego programu w afrykańskiej dżungli przeżywają stres - finansowo-merytoryczną kontrolę urzędnika ONZ, która całe przedsięwzięcie finansuje. Tropienie nieprawidłowości w wydawaniu mitycznych w naszym świecie "pieniędzy podatnika" zmienia się w romans z piękną żoną szalonego kompozytora i... muzyką. Urodzony urzędnik nie potrafi jednak bez reszty oddać się sztuce, tak jak to robi każdy z zapaleńców zgromadzonych na obozie. Każdy z nich jest dość podejrzanym typem, ale służy najwyższemu dobru - muzyce właśnie. Choć wdają się w normalne ludzkie sprawy: romanse, zawiści, zazdrości, muzyka jest ich całym światem. Oto ludzie żyjący w utopii.

Libretto nie wchodzi w zawiłości psychiki bohaterów. Relacje między postaciami są powierzchowne, a prawdziwa jest tylko ich relacja z muzyką. Tak zbudowana opowieść sygnalizuje ideę, ale z pewnością jej nie wyczerpuje. Zbyt wiele trzeba brać na wiarę, zbyt wiele trzeba sobie dopowiadać. A, gdyby temat podrążyć, byłby to materiał na dzieło wielkie!

Z muzyką jest podobnie. Roxanna Panufnik pisze bez pompatycznego zadęcia, ale też omija jej wymiar metafizyczny. Powstał urokliwy muzycznie utwór, któremu nic właściwie nie można zarzucić, z wyjątkiem tego, że nie jest genialny. Ma wszakże wartości niebłahe: wielkie pokłady humoru, interesujące rozwiązania harmoniczne, bogatą wyobraźnię muzyczną kompozytorki. I ponad wszystko jest cudowną grą z konwencjami świata opery, z jego uproszczeniami i jednakowo symbolicznym traktowaniem rzeczywistości i dźwięku. Nawiązania do różnych tradycji muzyki - od Bacha po jazz - są tu wszechobecne.

Przedstawienie w Operze Narodowej może się bardzo podobać. Krzysztof Warlikowski w swoim debiucie na scenie operowej podporządkował się muzyce i sprawnie podkreślił jej strukturę. Prowadzący spektakl Wojciech Michniewski w bardzo trudnych technicznie warunkach świetnie radzi sobie z opanowaniem muzyków, a i jego poczucie humoru widoczne jest w każdym takcie.

Słowa uznania dla polsko-angielskiego zespołu śpiewaków! Tak równy poziom solistów nie należy do częstych zjawisk na naszych scenach. Brawa dla: Heather Shipp, Hala Cazaleta, Piotra Nowackiego, Hyacinth Nicholls, Johnathana Petera Kenny'ego, Lin Qiang Xu i Adama Kraszewskiego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji