Artykuły

Trafić w czas

Dramat Ariela Dorfmana "Śmierć i dziewczyna" polecić można tym, którzy lubią teatr publicystyczny. Ale publicysty­ka wtedy ma sens, gdy dotyka najżywszych, aktualnych prob­lemów, l dlatego mam wątpli­wości, czy najnowsza premiera Sceny Kameralnej Teatru Ślą­skiego jest pozycją trafiającą w czas.

Gerardo Escobar (Jerzy Kuczera) właśnie otrzymał nomi­nację na przewodniczącego komisji mającej zbadać przy­padki naruszenia praw czło­wieka w okresie 17-letniej dyktatury wojskowych, ale tyl­ko te, które zakończyły się czyjąś śmiercią. Jeszcze komisja nie rozpoczęła prac, a już rodzą się wątpliwości, czy wy­niki śledztwa mogą satysfak­cjonować tych, którzy przeżyli koszmar "badania" i ciągle o nim pamiętają.

Żona Gerarda, Paulina (Kry­styna Wiśniewska) była torturo­wana i wielokrotnie gwałcona i kiedy przypadkowo staje twarzą w twarz ze swym oprawcą, do­ktorem Mirandą (Janusz Ostrowski), nie może powstrzy­mać się od zamiaru wymierze­nia sprawiedliwości na własną rękę. Co wybierze? Zemstę czy przebaczenie za cenę wymusze­nia na doktorze wyznania praw­dy i okazania skruchy? Jej mo­ralne zmagania śledzimy w pięknej scenografii Marka Brauna.

O ile Wiśniewska jest wzrusza­jąca i przekonująca w roli Pauliny, Kuczera poprawny, o tyle Ostrowski rozczarowuje dosłow­nym potraktowaniem roli "czar­nego charakteru".

Trwająca od dwóch lat dobra passa tej sztuki na scenach Lon­dynu i Nowego Jorku nie ozna­cza, że w Polsce lat przełomu widz spragniony jest właśnie mo­ralitetu o ofierze i oprawcy. Już niefortunna prapremiera war­szawska w reżyserii Jerzego Skolimowskiego i w gwiazdorskiej obsadzie (Krystyna Janda i Woj­ciech Pszoniak) była tego sygna­łem. Nieco lepiej jest w Pozna­niu, gdzie dramat wyreżysero­wał Krzysztof Zanussi, co nie oznacza wcale, że i tam "Śmierć i dziewczyna" stała się sensacją dnia.

Teraz do szarży w Katowicach przystąpił młody reżyser Zbi­gniew Najmoła, będąc przekona­nym, podobnie jak autor sztuki, że "Śmierć i dziewczyna" jest tragedią w której polityczny kontekst nie jest tak ważny, katharsis, czyli oczyszczenie, rozła­dowanie uczuć i wzruszeń pod wpływem scenicznej tragedii.

Być może widzowie z krajów wieloletniej demokracji, prze­siąknięci dobrobytem i pewną gnuśnością polityczną właśnie tego oczyszczenia potrzebują, ale - tak mi się wydaje - nam Po­lakom coraz bardziej doskwie­rająca codzienność odbiera ochotę do takich wzruszeń. I dlatego mam wątpliwości, czy "Śmierć i dziewczyna" jest po­zycją repertuarową trafioną w czas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji