Więzienie powszechne na scenie Malarni
Niemiecki dramaturg Dirk Dobbrow, który ma za sobą doświadczenia aktorskie, teraz żyje z pisania - tworzy przede wszystkim sztuki sceniczne.
Jego twórczość wzbudziła już zainteresowanie polskich teatrów - "Alinę na Zachód" wystawił warszawski Teatr Dramatyczny, a "Legoland" został prapremierowo wystawiony w Lublinie. Gdańska inscenizacja "Więzienia powszechnego" Dobbrowa zapisze się w histo-rii teatru nie tylko jako pierwsze polskie przedstawienie, ale także pierwsze polskie przedstawienie wyreżyserowane w tak krótkim czasie. Na dwa tygodnie przed premierą dyrektor teatru Adam Orzechowski przejął spektakl po tym, jak na prośbę aktorów odwołał dotychczasowego reżysera Tomasza Gawrona.
Sztuka opowiada o ludziach uwięzionych na jedenastym piętrze biurowca w jednym z pomieszczeń. Nie ma wody, elektryczności. Skończyła się żywność. W kantynie grasują jedynie szczury. Wszystkie okna zamknięto, a drzwi zaryglowano. Działa jedynie winda... do czasu.
W tej przestrzeni pojawia się Dziewczyna i Goniec. Potem przybywają inni. W sumie osiem postaci. Kim są bohaterowie sztuki? Najkrócej mówiąc - mitomanami. Dziewczyna mitologizuje, że jest w ósmym miesiącu ciąży. Pomylona - szuka córki, której nie ma. Długiemu wydaje się, że jest sławnym bokserem, który zdobywa mistrzostwo w wadze muszej. Człowieczek kreuje się na wielkiego polityka. Szef jest, jak zapewnia, ważnym agentem ochrony, choć wygląda na drobnego biuralistę. Jedynie prawdziwą postacią wydaje się Goniec, który nikogo nie udaje.
Gdy opowiadają więcej o sobie, okazuje się, że życie prawie każdego z nich było dotąd serią porażek, ucieczek i rozczarowań.