Naturalizm Hauptmanna trochę wyblakły lecz... (fragm.)
[...] Pierwszą premierę teatralną nowego sezonu ma już Warszawa poza sobą: "Przed wschodem słońca" Gerharta Hauptmanna w Teatrze Powszechnym, w reżyserii Szweda, Ernsta Gunthera (to już jego druga praca w tym teatrze, po pamiętnej "Nocy trybad").
Sędziwa sztuka Hauptmanna ma blisko 90 lat i to się - oglądając ją - odczuwa. W chwili swego powstania ten pierwszy utwór pisarza, który później miał zyskać wielki rozgłos, był dla mieszczańskiej publiczności Berlina istnym szokiem. Wstrząsnął społeczeństwem mówiąc o sprawach drastycznych w bardzo drastyczny sposób: była to pierwsza w teatrze niemieckim sztuka nurtu naturalistycznego, "samo życie" na scenie - i to jakie! Pijaństwo, zaloty do własnej córki, bóle porodowe, samobójstwo... Dziś kiedy teatr epatuje nas okrucieństwem i wulgaryzmem na co drugiej premierze, Hauptmannowskie środki wyrazu znacznie jakby przybladły, aczkolwiek sam temat i same społeczno-socjologiczne obserwacje sztuki nadal mają chyba sporą aktualność. "Przed wschodem słońca" można uznać dziś za tytuł symboliczny, chociaż wątpię, by tak pomyślał go Hauptmann; po prostu proletariat, który we wczesnych sztukach Hauptmanna wkroczył - po raz pierwszy - na niemiecką scenę, tutaj jeszcze się nie przebudził. Jest czarną masą, egzystującą w podziemiach dolnośląskich kopalń węgla, w warunkach pilnie ukrywanych przed przybyszami z zewnątrz przez kopalnianych inżynierów, zwłaszcza jeśli ci przybysze są - jak bohater sztuki - działaczami socjalistycznymi.
Na górze, na powierzchni - zdemoralizowane nagłym bogactwem chłopstwo (właściciele terenów, na których odkryto węgiel). Pieniądz płynie im do kieszeni, do gardeł płynie alkohol; trawią życie na pijaństwie, nieróbstwie, rozpuście i oszustwach.
Gorączka węgla, gorączka złota, gorączka ropy naftowej... W różnych okresach różne bogactwa naturalne, odkrycia czy wynalazki nagle przemieniały nędzarzy w milionerów, a nie przygotowani do nowego statusu życiowego często reagowali i reagują w sposób identyczny jak bohaterowie Hauptmanna. I tak już od dziesiątek lat, od czasu, gdy o pozycji społecznej bardziej niż dobre urodzenie zaczął decydować dobry pieniądz, obojętne w jaki sposób zdobyty.
W roku 1889 "Przed wschodem słońca" było naprawdę szokiem; premiera stała się skandalem, który w rezultacie przyniósł Hauptmannowi sporą sławę. Ostrość, gwałtowność, z jaką wypowiadał się młody dramaturg, tematy i bohaterowie, jakich obierał ("Tkacze", "Futro bobrowe") postawiły go w rzędzie twórców walczących o nowy ład społeczny... Hauptmann żył jednak długo, a z wiekiem łagodniał. Oglądałem kiedyś w Wiedniu sztukę u nas w ogóle bodaj nie znaną, napisaną przez Hauptmanna w roku 1931, gdy wchodził w siedemdziesiąty rok życia i wydawało mu się - być może - że zbliża się do kresu swej wędrówki. Opowiadał w niej ze spokojem i dystansem właściwym perspektywie swych lat historię uczucia łączącego starego mężczyznę z młodą dziewczyną; odbicie romansu 73-letniego Goethego z 18-letnią Ulryką von Levetzow przeniesione w czasy Hauptmannowi współczesne. Zatytułował tę sztukę... "Przed zachodem słońca"; aluzja zarówno do swoich - i bohatera sztuki - gasnących sił, jak i do swego pierwszego, jakże innego utworu. Był to już dramat pisany przez Hauptmanna zupełnie inną ręką, nie zakończył jednak swej twórczości także i na tej sztuce; żył ostatecznie 84 lata, umarł w swej dolnośląskiej posiadłości już wtedy, gdy powróciła ona do Polski i nosiła nazwę Jagniątkowo.
Zainteresowanie dramatem naturalistycznym, tak powszechne dziś na całym świecie, wielki come back Strindberga i Ibsena, wszystko to spowodowało też powrót na scenę Hauptmanna. Dobrze się więc stało, że i nam przypomniano "Przed wschodem słońca", szkoda tylko, że Ernst Gunther nie przykrócił nieco tekstu, zbyt rozwlekłego jak na dzisiejsze odczucia, i szkoda, że zmienił zakończenie (Hauptmann wyraźnie daje do zrozumienia, że jego bohaterka popełnia samobójstwo. Gunther sugeruje raczej jej ucieczkę z koszmaru domu rodzinnego). Jedno natomiast nie podlega, jak sądzę, dyskusji: bardzo dobre aktorstwo. Joanna Żółkowska, Elżbieta Kępińska, Olgierd Łikaszewicz, Mariusz Benoit - oni utrzymują temperaturę naszego zainteresowania na odpowiednim poziomie.[...]