Artykuły

Małgorzata Walewska: Nie szukam łatwych interpretacji

- Śpiewałam od dziecka, a kiedy już stanęłam przed wyborem dalszej drogi kształcenia, stwierdziłam, że będę się kształcić w kierunku opery - która łączyła moje dwie największe pasje: aktorstwo i śpiew - mówi śpiewaczka.

Woli mówić prosto z mostu, niż owijać rzeczy w bawełnę. Ma wrażenie, że rozwija się razem z Małopolską. Stąd dostaje ciekawe propozycje, tu dobrze się czuje, spotyka wspaniałych ludzi. Gdyby nie krakowski smog, MAŁGORZATA WALEWSKA, słynna polska mezzosopranistka, zamieszkałaby pod Wawelem.

Od lat związana jest Pani z Małopolską. Czy to oznacza, że stąd płyną ciekawe propozycje dla śpiewaków?

- Mam wrażenie, że rozwijam się razem z tym regionem. W Krakowie, Nowym Sączu i Krynicy spotykam wspaniałych ludzi. Zaczęło się od dyrektora Bogusława Nowaka, który zaczął mnie zapraszać do Opery Krakowskiej, potem przyszły kolejne propozycje. Gdyby tylko powietrze w Krakowie było lepsze, poważnie zastanowiłabym się, czy nie przenieść tu życia.

Na Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy zaprezentowała Pani premierowy projekt z Motion Trio. Jak doszło do spotkania?

- Poznałam Motion Trio rok temu i od razu zachwyciłam się ich twórczością. Po ubiegłorocznym koncercie, kiedy Panowie obchodzili 18. urodziny zespołu i zaprosili mnie do występu, doszliśmy do wniosku, że dobrze się dogadujemy i możemy pozwolić sobie na odważniejszy projekt. Kiedy usłyszałam zestawienie akordeonu z głosem od razu nasunęła mi się piosenka francuska, Edith Piaf i Jacques Brel. Nie chciałam jednak powielać dotychczasowych wykonań, stąd np. moja odmienna interpretacja piosenki, "Ne me quitte pas".

W większości nie zaśpiewała Pani tych piosenek w sposób operowy. Czy to było dla Pani czymś nowym?

- To był wymóg tych utworów. W piosence "Milord", będąc panienką z portu, trudno byłoby mi śpiewać z operową manierą. Kłóciłoby się to z konwencją. To była też dla mnie forma sprawdzenia się, czy umiem śpiewać inaczej.

Słyszałem, że jako nastolatka słuchała Pani m.in. Orkiestry z Chmielnej oraz Violetty Villas.

- Prawda. Zresztą teksty Orkiestry z Chmielnej, podobnie jak u Piaf i Brela, rozdzierają duszę i są pełne dramatyzmu. Niedawno pracując ponownie nad tekstem "Habanery" z opery "Carmen" szukałam najlepszych wykonań pod względem językowym i natknęłam się na wykonanie Violetty Villas. Mimo że nie miało to nic wspólnego z językiem francuskim, miały swój urok. Villas była nieokiełznanym talentem. W dzieciństwie widywałam ją z okna mieszkania na Powiślu, kiedy chodziła do spółdzielni mieszkaniowej. To było zawsze wielkie wydarzenie i wszyscy stawali wtedy w oknach. Ubrana na biało z wielką niebieską kokardą we włosach kroczyła niczym rajski ptak. W szarej komunistycznej Polsce była zjawiskiem. Jako dziecko ulegałam jej czarowi, była królową z innego świata.

W czasach nastoletnich Pani koleżanką z bloku była Anja Orthodox.

- Chodziłyśmy razem na wagary.

Nie chciała Pani zostać gwiazdą rocka jak ona?

- Nie. Co prawda zawsze śpiewałam i grałam na gitarze, ale to nie była nigdy muzyka, która by mnie pociągała. Moim nastoletnim marzeniem była piosenka aktorska. Śpiewałam od dziecka, a kiedy już stanęłam przed wyborem dalszej drogi kształcenia, stwierdziłam, że będę się kształcić w kierunku opery - która łączyła moje dwie największe pasje: aktorstwo i śpiew. Nie od razu się udało. Przepłakałam trzy lata, zanim udowodniłam sobie, że jednak potrafię zapanować nad swoim głosem. Dopiero wtedy zaczęło przynosić mi to radość.

Pani sztandarową rolą stała się Carmen. Jak przez lata zmieniała się ta postać?

- Staram się unikać takich interpretacji, że to tania dziwka, której imponuje blichtr. Jest postacią bardziej złożoną. Zabawne, że jeśli chodzi o wiek, to mogłabym dzisiaj zaśpiewać właściwie dwie Carmen naraz. Jako młoda śpiewaczka skupiałam się głównie na tym, żeby nie zapomnieć tekstu i nie spaść ze stołu, na którym stałam. Witalność i młodość załatwiały całą resztę. W miarę upływu lat ta postać dojrzewała ze mną. Ta opera to niesamowite doświadczenie mówiące o miłości, życiu i śmierci. Każde przedstawienie jest dla mnie psychoterapią i psychoanalizą zarazem. Bardzo głęboko wnikam w teksty, które by stały się moje, muszą zostać przefiltrowane przez moje uczucia. Dlatego za każdym razem odkrywam inne warstwy.

Gwiazdy operowe muszą dziś wyglądać niemalże jak modelki. Opera przejmuje reguły ze świata popkultury, w którym panuje kult ciała. Co Pani na to?

- Prawda leży pośrodku. Kiedy pracuję nad nową rolą, muszę być wiarygodna także dla siebie. Jeżeli ważyłabym 90 kg, ciężko byłoby mi uwierzyć w to, co robię na scenie. Myślę, że to nasza wiara determinuje to, w jaki sposób postrzegają nas ludzie. Nawet jeśli ktoś nie jest demonem seksu, ale ma w sobie to coś, to jest w stanie przekonać widza. Idąc do opery powinniśmy zwracać największą uwagę na śpiew i wyraz artystyczny, stawiając wygląd na drugim planie. Nie należy jednak popadać w skrajności. Tak jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie wciąż nie ma żadnego znaczenia, jakie gabaryty ma śpiewaczka. Z drugiej strony artyści specjalizujący się w rolach Wagnerowskich, kreujący postaci nadludzi i olbrzymów, muszą dysponować odpowiednio silnym głosem. A w dużym ciele duży głos. Do tego wytrzymanie pięciu godzin na scenie bywa poważnym zadaniem dla kondycji. Podczas wykonywania swojej pierwszej "Aidy" straciłam na scenie 2,5 kg!

Zawsze otwarcie mówiła Pani o swoim życiu prywatnym. Kilka lat temu tematem była Pani choroba, ostatnio rozstanie z mężem. Nie żałuje Pani tej szczerości?

- Nie lubię owijać rzeczy w bawełnę. Zdecydowałam się powiedzieć parę słów w wywiadzie udzielonym dobremu magazynowi, co zostało podchwycone przez plotkarskie portale. Pojawiły się zmanipulowane teksty, będące kompilacją różnych moich dotychczasowych wypowiedzi. Widziałam nawet materiał, który wyglądał na wywiad, tylko, że ja go nigdy nie udzieliłam, bo nie rozmawiam z prasą brukową. To zaczęło żyć własnym życiem. W obliczu anonimowych wypowiedzi w internecie jak każdy jestem bezsilna. Więcej nie będę mówić o swoim życiu prywatnym.

Czy jest Pani kobietą spełnioną?

- Jestem szczęśliwa, mam wspaniałą córkę, przeżyłam romantyczną miłość życia. Czuję się jakbym miała 20 lat. Jestem otwarta na to, co przyniesie życie. Stawiam sobie jednak cele, które są w zasięgu moich możliwości. Nigdy nie marzyłam o tym, żebym latać np. prywatnym helikopterem. Kilka marzeń udało mi się ostatnio zrealizować, jak choćby to, żeby zaśpiewać piosenki Edith Piaf. Albo to, że dojrzałam do ról Wagnerowskich. Szczytu i to dosłownie sięgnęłam w Meksyku, w Palacio de Bellas Artes w 2012 roku, kiedy na wysokości 2 tys. metrów wzięłam udział w operze "Kobieta bez cienia" Straussa. W ten sposób, po przebytej chorobie chciałam udowodnić sobie, że jestem już zdrowa. I udało się. Z marzeń, które przede mną - chętnie nagrałabym płytę operową z udziałem wielkiej orkiestry i chóru. To kwestia budżetu, dlatego jeśli ktoś takie marzenie chciałby zasponsorować, to bardzo proszę.

***

Małgorzata Walewska-mezzosopran. W 1994 roku ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. F. Chopina w Warszawie, w klasie prof. Haliny Słonickiej. Jest laureatką wielu międzynarodowych konkursów, m.in. w Las Palmas, Filadelfii i Warszawie. Śpiewała m.in. z Luciano Pavarottim, Placido Domingo, Jose Curą oraz Roberto Alagną. W 1999 roku amerykański magazyn "Time" wytypował ją jako "jedną z gwiazd, które oświetlą Polsce drogę w następne tysiąclecie". Występowała na deskach m.in. Staatsoper w Wiedniu, Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Royal Opera House w Covent Garden w Londynie, Seattle Opera, San Francisco Opera, Deutsche Oper w Berlinie oraz Teatro Real w Madrycie. Słynie z ról dramatycznych. W 2014 roku została dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Konkursu i Festiwalu Sztuki Wokalnej im. Ady Sary w Nowym Sączu. Jest również jurorką w popularnym telewizyjnym show "Twoja twarz brzmi znajomo". 7 i 8 listopada zobaczymy ją ponownie w "Carmen" w reż. Denisa Kriefa w Teatrze Wielkim w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji