Wszedł za kulisy i cichutko zachichotał: Dni Konrada Swinarskiego w Krakowie
W jednej z zamieszczanych w "Dialogu" rozmów Józefa Opalskiego z artystami, którzy współpracowali z Konradem Swinarskim, Aleksander Fabisiak opowiadał jak to Swinarski lubił przychodzić na przedstawienie, stawać za kulisami i - jak to mówią w teatralnym języku - gotować aktorów, czyli doprowadzać ich do tego, że mylili tekst, lub go zapominali i wybuchali trudnym do opanowania śmiechem. Gdy w piątkową północ aktorzy na scenie Starego Teatru przedstawiali estradową wersję fragmentów ze spektakli Konrada Swinarskiego, w chwili gdy toczył się dialog pomiędzy Lizandrem (Aleksander Fabisiak) i Hermią (Elżbieta Karkoszka) ze ..Snu nocy letniej" za kulisy wszedł Konrad Swinarski i cichutko zachichotał. Elżbieta Karkoszka zapomniała tekstu i zaczęła się śmiać - zrobiła to z takim wdziękiem, że widownia zareagowała hucznymi brawami.
Przekorny duch Konrada Swinarskiego obecny był od pierwszych momentów jego "Dni". W południe, w piątek przed Starym Teatrem zaproszeni goście w skupieniu oczekiwali na odsłonięcie tablicy pamiątkowej. Zabrzmiał hejnał mariacki, ze wzruszeniem o Konradzie Swinarskim mówił dyrektor Teatru - Stanisław Radwan, po czym poprosił panią Barbarę Witek-Swinarską, Wiktora Sadeckiego i Jerzego Trelę, by dokonali odsłonięcia tablicy. I tu po raz pierwszy rozległ się przekorny chichot Swinarskiego. Symboliczna biało-czerwona wstęga, która powinna opaść z tablicy za jednym pociągnięciem trzymała się jak przymurowana. Jedno, drugie - nic. W końcu udało się ją zedrzeć Wiktorowi Sadeckiemu, ale podniosły nastrój zniknął.
W hallu Teatru p. wiceprezydent Barbara Guzik dokonała uroczystego otwarcia wystawy poświęconej Konradowi Swinarskiemu. Jedna z części wystawy to odtworzony fragment pokoju artysty. Na stole między innymi przedmiotami dwie, pełne - niedopałków popielniczki, na kanapie trzecia, z palącym się papierosem. Słyszę głos p. Ewy Lassek - Tam się pali papieros - To tak ma być - odpowiada ktoś. - No dobrze - mówi p. Lassek, ale to przecież może się zapalić.
Teatralnemu instynktowi przeciwpożarowemu artystki zawdzięczamy zapewne to, że uroczystego momentu otwarcia wystawy nie zakłócił pożar kanapy.
W sobotnich spotkaniach "W kręgu wspomnień o Konradzie Swinarskim też nie wszystko szło jak z płatka, a chichot Swinarskiego podpowiedział Krystynie Zachwatowicz konieczność zlikwidowania akademijnego stołu przykrytego zielonym suknem.
Spektakl "Wyzwolenia" miał nieoczekiwaną przerwę, bo jak się okazało, jeden z wykonawców pomylił godziny rozpoczęcia spektaklu sobotniego (17.30) z niedzielnym (19.15). Niedzielne pokazy magnetowidowe "Śmierci Tarełkina" odbyły się o innych niż początkowo planowano godzinach.
..Dni Konrada Swinarskiego w Krakowie" były z pewnością, mimo tych wszystkich "wsypek" wydarzeniem. W ich przygotowanie włożono wiele serca i serdecznej pamięci choć może za mało organizacyjnej precyzji. Przekorny duch Swinarskiego nie pozwolił natomiast uczynić z nich "akademii ku czci". Na dłużej pozostała interesująca wystawa, którą poza poniedziałkami można oglądać codziennie od 16 do 19.
Wczorajszy spektakl "Wyzwolenia"' wspaniały i porywający zakończył "Dni". Był przesłaniem mówiącym, iż w teatrze najważniejsze jest to, co dzieje się na scenie.