Tragedia bez katharsis
Spektakl Pawła Łysaka "Sędziowie", według dramatu Stanisława Wyspiańskiego, rozgrywa się współcześnie, ale bez konkretnych dat i miejsc.
Przedstawienie rozpoczyna się muzyczno-pantomimiczną uwerturą. Joas leży owinięty kołdrą, tuli nędzniutkie skrzypki i próbuje na nich brzdąkać. Za nimi poplamiona kurtyna, która w pewnej chwili zabarwia się, ku jego przerażeniu, w jednym miejscu na czerwono. Wtedy kurtyna idzie w górę, odsłaniając zimne pomieszczenie o nierówno bielonych ścianach. W kącie leży przewrócony zlew, niechlujna kanapa. W środku krzątanina, jacyś ludzie pakują coś do metalowych skrzynek, cały czas huczy towarzysząca pracy muzyka, która w całym przedstawieniu buduje groźny, surowy nastrój. Uwspółcześnione kostiumy, trochę jak z zabiedzonego PGR-u lub podmiejskiej skórzanej elegancji. Spektakl Pawła Łysaka "Sędziowie", według dramatu Stanisława Wyspiańskiego, rozgrywa się współcześnie, ale bez konkretnych dat i miejsc. Rodzi to silny dystans do materii samej sztuki i tłumi możliwość jej przeżywania.
Styl tego spektaklu jest powściągliwy, sformalizowany, pozbawiony psychologizmu. Widz zostaje wprowadzony w rolę świadka toczących się wydarzeń. A są to wydarzenia gwałtowne, krwawe. "Sędziowie", inspirowany prasową notatką jednoaktowy dramat Wyspiańskiego, to historia złej miłości służącej Jewdochy i Natana, wykorzystującego swoją uprzywilejowaną pozycję syna największego bogacza. Natan postanawia zgładzić dziewczynę, posługując się Urlopnikiem - dawnym ukochanym Jewdochy.
Oryginalnie i pięknie pomyślaną przez reżysera została postać Joasa, młodszego syna Samuela. Rafał Mohr nie gra, jak to było przyjęte, żydowskiego cudownego dziecka, ale młodzieńca nieco niedorozwiniętego, z obsesyjnymi ruchami. Cechuje go genialna nadwrażliwość i nie dziwi wcale, że to on właśnie w jasnowidzeniu wskazuje na winnych zbrodni: brata i ojca, co przypłaca życiem. Jego ojciec, Samuel (Andrzej Żarnecki), rozpacza nad nim cicho, jakby śpiewał kołysankę.
"Sędziowie" Pawła Łysaka to przedstawienie konsekwentne estetycznie, klarowne myślowo, z dobrym i jednolitym aktorstwem. Ale zarazem jest to przedstawienie bardzo chłodne, które odbiera się tylko okiem, uchem i rozumem, a nie sercem - bez czego nie ma katharsis.