Artykuły

Juliette Binoche jako Antygona

Lubię się zaskakiwać i utrudniać sobie sprawę. Na planie filmowym czasem celowo nie uczę się całego tekstu, żeby czuć dyskomfort i musieć naprawdę się starać - mówi wybitna francuska aktorka Juliette Binoche. Właśnie zagrała Antygonę - pisze z Edynburga Joanna Derkaczew Crawley.

Choć w sierpniu w Edynburgu na kilkunastu festiwalach prezentowanych jest kilkadziesiąt tysięcy spektakli i wydarzeń kulturalnych, całe miasto mówi tylko o jednym - o "Antygonie" z Juliette Binoche wyreżyserowanej przez Iva Van Hove.

Spektakl londyńskiego Barbican prezentowany na Edinburgh International Festival to potężna machina, w której nieuchronność mitu ściera się z najdelikatniejszymi ludzkimi uczuciami. W ciągu niecałych dwóch godzin, gdy postaci na scenie walczą o racje i uczucia, doświadczają zawodu, zdrady i tragedii, zawieszone nad nimi słońce zatacza pełny cykl. Piasek widoczny na pokrywających całe tło projekcjach przesypuje się powoli, muzyka pulsuje jak uporczywe fale.

Juliette, wybierz sobie reżysera

Francuska aktorka spotkała się z dziennikarzami w środę, po pierwszym tygodniu występów w Edynburgu. Jak doszło do zrealizowania tego spektaklu?

- Moi niezmordowani producenci postanowili, że czas mnie zapędzić na scenę - tłumaczyła. - Zapytali, czy jest ktokolwiek, z kim chciałabym pracować. Powiedziałam: tak, Ivo Van Hove.

Urodzony w 1958 roku belgijski reżyser, założyciel teatru Toneelgroep w Amsterdamie, znany jest z monumentalnych produkcji, które choć współczesne i pozbawione pokazywanej wprost rytualności, mają w sobie coś archetypicznego.

Prezentowany w 2009 r. na festiwalu Dialog we Wrocławiu spektakl/cykl "Tragedie rzymskie" (połączone dramaty Szekspira), choć rozgrywał się w studiu telewizyjnym, dawał poczucie jakiejś silniejszej mocy panującej nad działaniami bohaterów. "Widok z mostu" według Arthura Millera (The Young Vic, Londyn 2014), kwintesencja dramatu realistycznego, rozgrywał się w przestrzeni doskonale czystej, zbudowanej jak niecka, która na końcu okazywała się naczyniem na spływającą zewsząd krew. Juliette Binoche pociągało to połączenie prostoty i siły wyrazu.

Jak powstał tekst modlitwy, której nikt nie słyszy

- Gdy spotkałam się z Ivo, długo rozmawialiśmy o antyku. Chciałam roli silnej, nieugiętej - podkreśla aktorka. - Trafiło na Antygonę Sofoklesa. Nie mieliśmy niestety dobrego tłumaczenia. Przygotowała je dla nas dopiero kanadyjska poetka Anne Carson. To cudownie, że dla przyszłych pokoleń ten piękny tekst będzie dostępny w zupełnie nowej wersji.

Binoche zdradza, że nie we wszystkim zgadzała się z wersją Sofoklesa. W końcu przeciągnęła zarówno Carson, jak i Van Hove na swoją stronę.

- Przede wszystkim w "Antygonie" za mało było moim zdaniem Antygony. Większość tekstu zajmuje rozprawianie starych mężczyzn nad jej losem. Starałam się więc za wszelką cenę wcisnąć do sztuki trochę jej obecności. Pisałam do Iva niekończące się maile. W końcu powiedziałam: tyle się w sztuce mówi o tym, że wbrew rozkazom wuja Kreona pochowała brata. No to może powinniśmy zobaczyć ten rytuał? - opowiada Binoche.

Scena Antygony nad ciałem brata jest liryczna, niespieszna, prawie dziewczyńska. Kadzidełka, piasek, woda, kwiaty. Jakby układała ołtarzyk dla zakopanego w ogrodzie wróbla. Wiatr targa krótkimi włosami Binoche, na projekcjach w tle piasek naciera falami.

- Anne Carson specjalnie do tej sceny napisała dla mnie modlitwę. Nikt jej nie słyszy. To mój sekretny monolog - chwali się Francuzka. - Wiem, że brzmi to absurdalnie: który aktor chciałby mieć więcej tekstu do nauczenia? Ale ja potrzebuję sekretów, dzięki nim moja postać staje się bardziej ludzka. Lubię też nie wiedzieć, dokąd idę. Nie pamiętać kolejnej sceny. Zaskakiwać się i utrudniać sobie sprawę. Na planie filmowym czasem celowo nie uczę się całego tekstu, żeby czuć dyskomfort i musieć naprawdę się starać.

Lepsza Szumowska niż Bond

Binoche w swojej karierze podejmowała się najbardziej karkołomnych zadań. "Angielski Pacjent" umocnił jej pozycję jako aktorki grającej w obcym dla siebie języku (i przyniósł jej Oscara). Zagrała w spektaklu tanecznym Akram Khana "In:i", w boleśnie introspektywnych filmach Michaela Hanekego, współpracuje też z Małgorzatą Szumowską - po "Sponsoringu" przygotowują właśnie kolejny film "Siostry".

- Niektórzy mogą uznać, że zawodowo poniosłam porażkę: nie mieszkam w Hollywood, nie grałam w Bondzie. Dla mnie sukces to wybrać sobie ważny, ambitny cel i uparcie do niego dążyć - tłumaczy Binoche. - Na małą skalę, przygotowując konkretną scenę, i na tę największą skalę, życiową. Nie warto przyzwyczajać się do tego, co się osiągnęło. W jednym z ostatnich moich filmów "Sils Maria" gram dojrzałą, starzejącą się aktorkę, która nie potrafi pogodzić się z przemijaniem i zadurza się w komplementach zafascynowanej nią dziewczyny. Opuszczanie zdobytego terytorium to koszmar, ale to także jeden z niezbędnych gestów, jakie czynią nas ludźmi.

Antygona jest dla Binoche postacią niezwykle współczesną.

- Problemy tu poruszone nie znikły wraz z antykiem - zaznacza. - Przypomnijmy sobie tragedię "Charlie Hebdo". Morderców dziennikarzy także nie chciano pochować zgodnie z tradycją. Wyobrażacie sobie: być siostrą człowieka, który choć zrobił coś potwornego, ciągle jest naszym ukochanym bratem?

***

"Antygona" Sofoklesa, tłumaczenie Anne Carson, reż. Ivo van Hove

występują: Juliette Binoche, Obi Abili, Kirsty Bushell, Samuel Edward-Cook, Finbar Lynch, Patrick O'Kane

Edinburgh International Festival trwa od 8 do 22 sierpnia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji