Artykuły

"Zdrada" Pintera

Harold {#au#11}Pinter{/#} urządził kiedyś publiczną awanturę Lu­chino Viscontiemu. Obejrzał swo­ją sztukę "Dawne Czasy" w rzymskim Teatro Argentina, po czym wydał oświadczenie nastę­pujące treści: "...Widziałem przed­stawienie. Jest to bez wątpienia dzieło pełne inwencji. Nie napi­sałem sztuki o dwóch lesbijkach, które bez przerwy oddają się pie­szczotom. Nie napisałem sceny, w której kobieta rozbiera się do na­ga w obecności mężczyzny. W te­kście nie ma też nic, co by wska­zywało na to, że mężczyzna i ko­bieta obsypują talkiem nagie piersi żony tego mężczyzny. (Nie cytuję oświadczenia w całości)."

Gdyby Harold Pinter nieocze­kiwanie zjawił się na spektaklu "Zdrady" przygotowywanej przez Stary Teatr w Krakowie - my­ślę, że nie doczekawszy końca - wydałby jeszcze bardziej zwięzłe oświadczenie: Nigdy nie napisa­łem równie nudnej sztuki! Gdyby tak było mielibyśmy przed sobą, szanowni widzowie, bardzo kiep­skiego dramaturga.

Po rzymskiej aferze wielki Lu­chino Visconti musiał pokajać się przed mistrzem z Londynu, obie­cać poprawę. Publiczne przepro­siny dyskretnie zostały poparte dużą sumą pieniędzy. Dopiero wtedy autor wybaczył mu szkody artystyczne i moralne.

Na małej scenie Starego Teatru przy ulicy Sławkwskiej do żadnych takich aktów ekspiacji nie dojdzie, bo nie musi.

Reżyser "Zdrady" Pintera Marek Fiedor - jest wolny.

Paradoksalność anegdoty pole­ga na tym, że Harold Pinter zro­bił w Teatro Argentino awanturę o spektakl, za którym szalała z entuzjazmu i publiczność i kry­tyka. Na premierze przy Sław­kowskiej publiczność wyrywana była z letargu jedynie w trakcie zmian dekoracji. Poprzedzało je gwałtowne mruganie i sfioleto­wanie światła, trzask flesza i harmider przypominający zmy­wanie garów. Pomysłem na spek­takl było bowiem metaforyczne oglądanie fotografii przedstawia­jących sceny z życia bohaterów.

Harold Pinter jest mistrzem ję­zyka. Jego język - jak piszą kry­tycy - jest błyskotliwym żargo­nem z przedmieść Londynu. Ha­rold Pinter zadziwia słuchacza swoim magnetofonowym zapa­miętywaniem mówienia zwykłych ludzi.

W Starym Teatrze o niczym takim nie ma mowy. Dialog brzmi banalnie i płasko. Sytuacje wyglądają równie banalnie. Kla­syczny trójkąt - rozbebeszanie zdrady.

Dlaczego w Polsce jest tak nie­wielu aktorów, którzy potrafią na scenie być takimi, jak w życiu, a nie udawać życia. Radzą sobie z tekstami Szekspira, a gdy przyj­dzie im powiedzieć: - Podaj mi szklankę wody - z teatru wieje papierem? A czy w ogóle jest dobry czas na pokazywanie "Zdrady"?

Co do tego również mam wąt­pliwości. Przed dwudziestu laty byt czas dla Pintera, {#au#734}Osborne'a{/#} i innych "Gniewnych". Gdy się im przyjrzeć z dzisiejszej perspekty­wy, wyraźnie tracą dawną o­strość. Nie szokują. Nie odkrywa­ją nam szczególnych tajemnic.

Z teatru wracałam tradycyjnie przez Rynek. W gęstej mgle ma­jaczyli ludzie. W okolicy Piwnicy pod Baranami, ściślej mówiąc vis a vis "sklepu z policją" grup­ka nastolatków z cukrowymi czu­bami soczyście dialogowała: - Ty k... pójdziesz k... do niego i dasz mu w mordę. A jak nie to cię k...

Poczułam ostry smak autentyzmu sztuki życia i przy­spieszyłam kroku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji