Artykuły

Wciągająca pułapka na ludzi

"Pułapka" w reż. Pétera Gothára w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Anita Chmara w Gazecie Pomorskiej.

Franz Kafka. Jeden z najgenialniejszych pisarzy XX wieku. I najbardziej wyobcowana, samotna postać. Ktoś, kto zagadką był nawet dla siebie samego. Nic dziwnego, że jego biografia pociąga ludzi teatru. A teraz mamy w Toruniu sztukę, która o nim opowiada.

Mowa o "Pułapce" Różewicza w toruńskim Teatrze Wilama Horzycy, ze wszech miar godnej polecenia. Po części dlatego, że to ten, a nie inny tekst. Różewicz przez lata chciał napisać dramat o życiu Kafki. Gdy napisał, uznano, że to jedno z istotniejszych jego dzieł. Ale ta inscenizacja ważna jest także z innego powodu. Do współpracy zaproszono węgierskiego reżysera Petera Gothara, który na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Kontakt" otrzymał główne laury za "Noże w kurach". O węgierskim teatrze mówi się, że jest jednym z najciekawszych zjawisk w Europie. A teraz mamy węgiersko-toruńską "Pułapkę", na którą z całą pewnością wybrać się warto.

Dramat jest podzielony na luźne sceny, a jednak udało się wyczarować bardzo zwartą, dynamiczną inscenizację. Bogatą teatralnie. Niektóre sceny zapadną w pamięć na długo. Dalekie plany, monumentalne meble - stół i szafa - w tej sztuce wyrastające na coś więcej niż tylko zwykle rekwizyty, nagie postacie, które jak zjawy ukazują gdzieś w głębi, bo właściwie w głowie głównego bohatera. Jeszcze portret ojca, tak wyrazisty, że staje się jakby ojcem drugim. I wiele, wiele innych.

Do tego mamy absolutnie świetną grę wszystkich aktorów. Filip Frątczak, Matylda Podfilipska, Paweł Tchórzelski, Sławomir Maciejewski, Maria Kierzkowska... Zwłaszcza Ojciec Pawła Tchórzelskiego oraz Max Brod Sławomira Maciejewskiego są tak przekonujący, że gdyby ktoś w jakiś cudowny sposób wskrzesił pierwowzory i postawił na scenie, to widzowie mieliby kłopot, by je zaakceptować. Tak są spójni. Natomiast Filip Frątczak doskonale wcielił się w postać Franza Kafki, gra bez zarzutu, jest tylko jeden problem - chyba zbyt dobrze wiemy, że Franz Kafka był kruchym brunetem, austriackim Żydem, którego Filip Frątczak nie przypomina nawet w calu.

Poza tym historię Kafki w interpretacji toruńskiego teatru ogląda się z przyjemnością. Ten spektakl pokazuje wszystko to, co nurtuje biografów Kafki od lat. Jego walkę, by zasłużyć na uznanie ojca, ojca apodyktycznego, który nigdy nie uznał geniuszu syna. Dziwny strach Franza przed małżeństwem, które w jego przekonaniu zabija literaturę. Jego samotność i lęki. Liczne ucieczki przed wszystkim, co miało z niego uczynić "normalnego" człowieka. "Myśl, by mi pomóc, jest chorobą samą w sobie i wymaga obłożnego leczenia" - napisał kiedyś Kafka. W sztuce Różewicza Franz mówi, że jest pułapką - dla siebie, dla innych. To właśnie zobaczymy w toruńskim teatrze. Przedstawione z ogromnym wyczuciem sceny i - co też ważne - bezkompromisowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji