Artykuły

Łódzki Holender

Znakomity nasz dyrygent Antoni Wicherek dawno już dał się poznać jako wybitny specjalista od muzyki Ryszarda Wagnera.

Już przed dwudziestu laty, gdy był dyrektorem Teatru Wielkiego z powodzeniem przygotował w Warszawie "Tannhausęra", a operowi bywalcy mają jeszcze w świeżej pamięci wspaniale przezeń prowadzone, także na warszawskiej scenie, najtrudniejsze bodaj z arcydzieł niemieckiego mistrza, tj. "Parsifala"?

Nic dziwnego, że na zakończenie kolejnego sezonu w kierowanym przez siebie łódzkim Teatrze Wielkim wybrał także dzieło Wagnera, i to jedno z tych najbardziej lubianych przez miłośników opery, a mianowicie "Holendra tułacza".

Poprowadził go też wspaniale, wydobywając z partytury cały dramatyzm tej mrocznej muzyki i umiejętnie eksponując charakterystyczne motywy przewodnie. No i przede wszystkim zdołał zgromadzić wyśmienity zespół solistów, jak Hanna Lisowska, która w Wagnerowskich rolach błyszczała już na scenie nowojorskiej Metropolitan Opera, a tutaj wspaniale zaśpiewała partię nieszczęśliwej Senty, jak znakomity odtwórca tytułowej roli Włodzimierz Zalewski; jak nadspodziewanie dobry w partii norweskiego żeglarza Dalanda, Bogdan Kurowski oraz Ireneusz Jakubowski - Eryk. Bardzo dobrze grała pod batutą Antoniego Wicherka Orkiestra Teatru Wielkiego, ładnie też śpiewały chóry, mające tu poważną i niełatwą rolę do spełnienia.

W inscenizacji oraz oprawie scenograficznej Waldemara Zawodzińskiego i Barbary Wesołowskiej-Kowalskiej sporo było co prawda elementów dyskusyjnych, nieco np. zabawne jest, że sternik na statku Dalanda nie ma nawet śladu koła sterowego, a okręt Holendra, o którym śpiewa bohater, iż "nie lęka się on żadnych burz i śmiało przemierza wszystkie oceany", przedstawiony jest jako... wrak czy szkielet, niezdolny oczywiście do żadnej żeglugi i nie mogący kryć w swym wnętrzu jakichkolwiek tajemnic. Zabrakło też jakoś zupełnie reżyserskiego pomysłu na finałową apoteozę.

Mimo tych zastrzeżeń łódzkie przedstawienie "Holendra" jest naprawdę znakomite.

I tylko dziwić może fakt, że przygotowawszy tę świetną premierę, musiał dyr. Wicherek odejść ze swego stanowiska w łódzkim teatrze. Podobnie ma się rzecz w operowych teatrach Poznania i Warszawy (także po bardzo udanych premierach na koniec sezonu!). Osobliwa jakaś reguła?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji