Tankred - rzadki gość opery
Rossini, postrzegany najczęściej jako kompozytor oper buffa, komponował nie mniej wartościowe opery seria - dla powojennych bywalców polskich teatrów operowych - mniej znane. Do nich należy "Tankred" - skomponowany w 1813 r. do libretta Gaetano Rossiego na motywach tragedii Woltera pod tym samym tytułem. Mimo pechowej prapremiery w Teatro La Fenice - "Tankred" szybko zdobył uznanie i międzynarodową sławę. Także w warszawskim Teatrze Narodowym, gdzie wystawiono go jako pierwsze dzieło Rossiniego w Polsce - w pięć lat później (obecna realizacja jest pierwszą po wojnie). Popularność "Tankreda" w XIX w. ma swoją kontynuację w naszych czasach: od lat 50. opera ta często pojawia się na scenach teatrów operowych całego świata, przy czym z reguły wykonawczyń (partie te wykonują solistki) głównej roli - rycerza Tankreda - jest zaledwie kilka. W warszawskim przedstawieniu rolę tę kreuje Ewa Podleś - uważana za najbardziej autentyczny kontralt swojej generacji, porównywana z Marylin Horn i Kathleen Ferrier.
"Tankred" - z uwagi na swoje walory muzyczne, przewyższające warstwę dramaturgiczną - z powodzeniem może być wystawiany w formie koncertowej wzbogaconej tylko kostiumami. Taki też był zamiar początkowy realizatorów warszawskiego przedstawienia, który w rezultacie ich mistrzostwa zmienił się w arcyciekawą formę, bliższą tradycyjnemu wystawieniu operowemu. Osiągnięto to głównie poprzez znakomitą scenografię Borisa Kudlicki, młodego Słowaka, pracującego od kilku lat w polskich teatrach (głównie Operze Narodowej). Jego wizja "Tankreda" (zharmonizowana z zamysłem reżysera) to ascetycznie podkreślana przestrzeń dramatycznych wydarzeń, nadająca im światłem odpowiedni klimat. Nie ma tu nic więcej poza prostymi figurami geometrycznymi i niepokojącymi barwami - rozświetlającymi horyzont, to znów przytłaczającymi bohaterów. Równie oszczędna reżyseria Tomasza Koniny powoduje, iż w dziele cenionym głównie za walory muzyczne, także libretto stało się ważne i niebanalne.
Tak ciekawa inscenizacja i wykonanie "Tankreda" w operze warszawskiej jest zasługą nie tylko głównych twórców, ale i wszystkich wykonawców, o czym warto się przekonać osobiście oglądając jedyny spektakl - grany 29 września dopiero po raz trzeci po premierze.