Artykuły

Erotyczny czworokąt

"Mąż i żona" to jedna z komedii Aleksandra {#au#207}Fredry{/#}, o którą w przeszłości toczyły się zażarte spory. Drażniła jej treść, bo jak pisano - stoi na ostatnim krańcu przyzwoitości. Drażniły pozba­wione moralnego zmysłu postaci, któ­re Fredro wiernie osadził w miłosnej obyczajowości epoki. Dzisiaj nato­miast z "Mężem i żoną" jest inny kło­pot. Owa obyczajowość tak bardzo się od nas oddaliła, że trzeba wielu sta­rań i inwencji, by tekst ożył na scenie. Ale jest to możliwe. Udowodnił to war­szawski Teatr Powszechny. Kto wybierze się na przedstawienie "Mąż i żona" grane właśnie na małej scenie teatru, ma zagwarantowane dwie go­dziny zabawy w dobrym guście i sty­lu; choć ze sztuką pięknego mówie­nia wiersza w Powszechnym jest różnie. Krzysztof Zaleski, reżyser przedstawienia, na pewno nie gwał­ci Fredrowskiego tekstu, ale też nie traktuje go nabożnie. Puryści wytkną mu zapewne to, że pozwala, by akto­rzy prozaizowali wiersz, a nawet za­cierali jego rytm, a do tego poruszali się niezgodnie z nim. Przyjrzyjmy się jednak aktorom, bo warto. Bar­dzo umiejętnie i dowcip­nie prowadzą rozkoszny marivaudage, salonową grę uczuć i erotycznych namiętności. Godna po­dziwu, znakomicie utrzy­mana w rygorach for­my, jest rola Krystyny Jandy. Gra Elwirę, od­trącona żonę, która wciąż ucieka w płacz!: we "ochy" i "achy", na­wet w czułym tete a tete z kochan­kiem. Ale stać ją na brawurę, zamienia się w lwicę, gdy przypuszcza na mę­ża atak oskarżeń... Wacława, nie­wiernego męża, miłośnika kobiecych wdzięków gra Janusz Gajos. Nie ma w tym Wacławie cienia wielko­pańskości, wygląda no takiego, co sobie tytuł hrabiowski... kupił. Alfred, kochanek pani i amant służącej, to powolny i łagodny fajtłapa, a nie pogromca serc i alków niewieścich.

Piotr Machalica interpretuje postać tak, jakby z niej chciał uczynić bliskie­go brata płaczliwego Albina ze "Ślu­bów panieńskich". A Justysia, pokojów­ka? Ta jest najsprytniejsza z całego towarzystwa, wyga nad wygami. Joanna Żółkowska gra ją z wdzię­kiem i temperamentem. Tak się złoży­ło, że to przedstawienie powstało pod koniec roku, który obwołano Rokiem Fredrowskim. Doprawdy, trudno było­by znaleźć lepszy jego finał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji