Żydówka od kulis
Premiera "Żydówki" w Teatrze Wielkim było wydarzeniem towarzyskim. A dla zespołu teatru - gigantycznym przedsięwzięciem.
Najwięcej zachodu było z dekoracjami. - To największa realizacja od kilku lat - mówi Zbigniew Łakomy, kierownik produkcji. W pracowni przy ul. Polskiej powstawały gigantyczne ściany do przedstawienia. Ta ażurowa ma 15 na 9 metrów i waży tonę. Została wykonana ręcznie przez artystów stolarzy z drewna, gąbki, okuć metalowych, aluminium. Zużyto mnóstwo farby, najwięcej piaskowej. - Jestem pełen uznania dla pracy poznańskich fachowców - mówi Michał Znaniecki, reżyser i autor scenografii "Żydówki". - Szczególnie podoba mi się ekspresyjna płaskorzeźba Marii Magdaleny, zrobionej na wzór tej z Bolonii
Modne średniowiecze
Przestrzenną scenografię, wspaniale podkreśloną światłem, wypełniają postaci w olśniewających kostiumach. Wspaniała gra kolorów, operowanie kontrastem barw oraz bogactwem i ubóstwem stroju - to krótka charakterystyka uczty oczu, której sprawcą jest Ryszard Kaja. - Starałem się zrobić kostiumy ponadczasowe, nie przypisane do konkretnej epoki - mówi autor. W efekcie na przykład pomarańczowe, żółte kreacje są nawet zgodne z trendami obecnej mody. A peruki heroin z Konstancji mają nawet modne... dredy.
W kulisach
Moim Cicerone za kulisy jest Tomasz Raczkiewicz, czyli nowy rzecznik prasowy teatru, również śpiewak. - U nas rzecznik też jest artystą - przedstawiał pana Tomasza, dyrektor Sławomir Pietras. Eudoksja, czyli Iwona Hossa, ugina się pod ciężarem biżuterii, która zdobi jej kostium. Ale wygląda wspaniale! Ale podobno najcięższe szaty dźwiga na swoich barkach kardynał. Romuald Tesarowicz, występujący gościnnie w tej roli, między Warszawą a... Nowym Jorkiem, jakby w ogóle nie czuł tego ciężaru - wciela się w rolę... fotoreportera. Michał Marzec jest... nie do poznania w szatach Eleazara. A na scenie śpiewa arię złotnika niczem Caruso. Za kulisami pozdrawia mnie złota postać - to Krzysztof Szaniecki w roli Alberta.
Na bankiecie
Przedstawienie z dwiema przerwami trwało kilka godzin. A po nim był jeszcze bankiet przygotowany przez "Ciepłownika" za pieniądze marszałka województwa. Albo odwrotnie. Tak rekomendował je dyrektor Sławomir Pietras. I usprawiedliwiał się - przed zawsze obecnym w gmachu Pod Pegazem marszałkiem Stefanem Mikołajczakiem - za swoje spóźnienie na premierze.
- To przez bombę w Paryżu - mówił dyrektor. - Miałem tam przesiadkę w drodze powrotnej z Carcassonne. I muszę się z państwem podzielić wspaniałą wiadomością: Teatr Wielki w Poznaniu wystawi z okazji 100-lecia Verdiego jego "Aide" w Carcassonne! To olbrzymia nobilitacja dla polskiej opery.
W spotkaniu przy lampce szampana uczestniczyły same znakomitości. Ksiądz arcybiskup Juliusz Paetz zabrał nawet głos o "Żydówce" - w duchu ekumenizmu. Minister Jacek Weiss powiedział, że zazdrości Poznaniowi takiego teatru i takiego dyrektora. Gratulacjom dla całego zespołu nie było końca...