Artykuły

Kto jest bez winy?

Najnowsza premiera w poznańskiej Operze warta jest obejrzenia i ja­ko dużej urody widowisko, i jako spek­takl stawiający fundamentalne pyta­nia o dobro i zło w świecie. Choć do­minuje zło, o wielu obliczach nienawi­ści, zemsty, nietolerancji i grozy - zwy­cięża miłość, czyli dobro.

Jacques Fromental Halevy skompono­wał około 30 oper, z których próbę cza­su wytrzymała właściwie tylko "Żydów­ka". Dzieło to, które swoją prapremierę miało w Paryżu w roku 1835, cieszyło się w wieku XIX wielką popularnością, wy­stawiane ze szczególnym upodobaniem na terenie Rosji i Polski. Tylko w Warsza­wie do roku 1900 słuchano tej opery oko­ło 200 razy. W Poznaniu pokazywano "Żydówkę" w latach 70. XIX w., w roku 1913 na scenie Teatru Polskiego i w Te­atrze Wielkim w latach 1922-34, kiedy cieszyła się niesłabnącym powodzeniem. Teraz, po prawie 70 latach, kompozycja Halevy'ego powróciła do Poznania. Czy jej fabuła i muzyka mogą jeszcze dzisiej­szego odbiorcę zafascynować? Odpo­wiedź nie jest jednoznaczna. "Żydówka" na pewno porusza losami swoich bohate­rów, ich moralnymi dylematami i wybo­rami - ale jej muzyka, zbyt skonwencjo­nalizowana i trącąca myszką, chwilami jest trudna do strawienia.

Dwuznaczni bohaterowie

Opera Halevy'ego należy do gatunku określanego w dobie romantyzmu mia­nem grand opera heroique (wielka ope­ra bohaterska) i opatrzona jest całym wymaganym i uwielbianym wówczas sztafażem środków muzycznych oraz fa­bularnych. Toteż jest to utwór skompli­kowany i monumentalny, pełen sensa­cyjnych sytuacji trzymających w napię­ciu. Za jego kanwę posłużyło libretto francuskiego dramaturga Eugene' a Scribe'a, lokujące akcję w roku 1414, w okresie soboru w Konstancji.To miejsce i ten czas od początku wyjawiają wi­dzowi, że będzie świadkiem wydarzeń tragicznych i pogmatwanych.

Pełna pychy i bogactwa arystokracja, zarówno świecka, jak kościelna - góru­je nad rozbieganym i rozkrzyczanym, szarym i brudnym mrowiskiem ludzkie­go pospólstwa. Wszyscy w napięciu oczekują triumfalnego wjazdu księcia Leopolda, pogromcy husytów. Tak więc od razu, niemal od podniesienia kurty­ny, rysują się dwie pierwsze opozycje opery: husyci - katolicy oraz bogaci - biedni. W ogólnej radości mieszkań­ców Konstancji nie uczestniczy Eleazar, żydowski złotnik, który nie przerywa swojej pracy. Rodzi to brutalne zacho­wania tłumu wobec żydowskiej mniej­szości - innej, niezrozumiałej, obcej, a więc już z założenia wrogiej i nie ak­ceptowanej. To kolejna, najważniejsza dla "Żydówki" opozycja: społeczność katolicka - społeczność żydowska.

Wtrąconego do więzienia Eleazara i je­go córkę Rachelę ratuje kardynał Brogni - jednak ostatecznie nie może ura­tować im życia. To najbardziej skompli­kowana postać opery. Brogni jest dostoj­nikiem Kościoła, który w przeszłości był słynącym z okrucieństwa rzymskim ma­gnatem. Wydał wyrok śmierci na synów Eleazara. Po osobistej tragedii, jaką by­ła strata żony i córki w pożarze, Brogni całkowicie odmienił swoje życie. Przy­wdział szaty kapłańskie i stara się czy­nić dobro. Ale kiedy dochodzi do bez­pośredniego spotkania kardynała i Ży­da, ten ostatni, pamiętny swoich krzywd, zapiekły w nienawiści, nie przyjmuje przeprosin kościelnego dostojnika i nie wyjawia największej swojej tajemnicy: że Rachela jest jego przybranym dziec­kiem - w rzeczywistości uratowaną z po­żaru córką Brogniego. Innym bohaterem "Żydówki", dwu­znacznym moralnie, jest książę Leo­pold. Z jednej strony to czczony i uwiel­biany żołnierz i zwycięzca, orędownik katolików, przyjmowany z wielkimi ho­norami w Konstancji - z drugiej oszust, który pod żydowskim przebraniem ma­mi zakochaną w nim Rachelę.

Wielka scenografia

Dominujące w operze Halevy'ego zło, o wielu obliczach nienawiści, zemsty, nietolerancji i grozy, ma jednak także swoją opozycję - miłość. Uczucia łą­czące ojca i córkę, kobietę i mężczyz­nę, żarliwa miłość do Boga i wyznawa­nej wiary - na przekór losowi, przezna­czeniu, fatum - zwyciężają ponad wszelkim złem, władzą i bogactwem. Są silniejsze od śmierci, nawet tak okrut­nej, jak spalenie żywcem. Trzeba przy­znać, że mimo historycznego kostiumu pogmatwana i sensacyjna fabuła moc­no wciąga w swoje zawiłości i mean­dry. Wraz z osobami dramatu rozstrzy­gamy ich moralne dylematy, zawsze ak­tualne, uniwersalne.

Pomaga w tym bardzo reżyseria Mi­chała Znanieckiego - mądrze pomyśla­na, znakomicie komponująca zwłaszcza sceny zbiorowe. Wspomaga ją scenografia tego twórcy, która - mimo że niesły­chanie wystawna i monumentalna, rze­czywiście na miarę romantycznej grand opery - nie przysłania swoją widowisko­wością indywidualnych losów i działań bohaterów. Kontrasty barw - jak etykiet­ki - podkreślają społeczne hierarchie, wzajemne uzależnienia i uwikłania, re­ligijne obyczaje. Koloryt złota i ostrej czerwieni - to władza świecka i kościel­na. Szarość i burość - to podległość, bie­da, nicość, beznadzieja. Czerń i biel w świetle płonących kaganków - to re­ligijne rozmodlenie Żydów. Purpura to śmierć - a jednocześnie uwolnienie od ziemskich trosk.

W niewielkim, niestety, stopniu współtworzy przedstawienie muzyka Halevy'ego. Mimo bogatej instrumentacji dużej orkiestry, muzyka "Żydów­ki" razi mnogością pomysłów, ocierają­cymi się o kicz łzawymi motywami oraz - najczęściej nie przystającymi do tra­gizmu sytuacji - melodyjkami i rytma­mi, które w niektórych momentach za­miast przejmować, po prostu śmieszą.

Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak podkreślić bardzo staranne przygotowa­nie muzyczne od dawna nie grającej do­brze operowej orkiestry oraz jak zawsze wspaniałe przygotowanie chóru i wię­kszości solistów.

Kilka pytań

Spośród wokalistów klasą samą dla sie­bie jest Romuald Tesarowicz, który nie tylko głosem, ale także charyzmatyczną osobowością uwiarygodnił graną przez siebie postać kardynała Brogniego. Na duże brawa zasłużył także Michał Ma­rzec jako majestatyczny, targany głębo­ko ukrytymi namiętnościami Eleazar (to kolejny, po "Parsifalu", sukces aktorski i wokalny solisty). Pięknie śpiewała (i wy­glądała) Iwona Hossa, kreująca postać księżniczki Eudoksji - z żądnej bogactw i klejnotów arystokratki przeistoczyła się w pełną pokory i miłości kobietę.

Niestety, nie miała pomysłu na swoją roię Ewa Iżykowska, tytułowa Żydów­ka. Nijaka, powtarzająca zawsze ten sam niewielki repertuar gestów i min, była też bardzo niedobra wokalnie. Maniera osiągania każdego dźwięku "podja­zdem", kłopoty z intonacją w wyższych rejestrach, a tym samym śpiewanie ze słyszalnym, męczącym w odbiorze wy­siłkiem na pewno nie przysłużyły się Ra­cheli. Mam nadzieję, że inne obsadzone w tej roli śpiewaczki dostarczą słucha­czom większej satysfakcji.

Spektakl, wart obejrzenia jako dzieło wi­dowiskowe, teatralnie bardzo urodziwe - pozostanie też w mojej pamięci jako dzieło zadające kilka ważnych pytań. Py­tań, na które każdy z nas powinien poszu­kać odpowiedzi we własnym sumieniu. Kto bowiem jest bez winy - wobec wciąż panującego w świecie zła?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji