Artykuły

Święta Joanna dna klęski

Shaw, Gorki, Brecht, współcześ­nie Dürrenmatt, to dramatopisarze tej miary, że każdą ich sztukę war­to zagrać, w każdej bowiem znaj­dują się cenne wartości, ideowe, artystyczne, teatralne, jeżeli nawet całość nie wytrzymuje porównania uznanymi arcydziełami. "Opera aa trzy grosze", "Życie Galileusza", "Matka Courage", "Kariera Artura Ui", te przodujące sztuki brechtowskiego teatru stoją pośrodku jego dzieła, zbudowanego z utwo­rów, z których każdy ma coś waż­nego do powiedzenia czytelnikom, widzom, społeczeństwu.Teatr Dra­matyczny pokazał już tak znako­mite Bertolda Brechta jak "Dobry człowiek z Seczuanu" i "Pan Puntila i jego sługa Matti". Pokazał też - nie bez pożytku - "Szwejka W drugiej wojnie światowej", cho­ciaż to jeden z najmniej udanych dramatów autora "Kaukaskiego ko­ła kredowego". Teraz sięgnął Teatr Dramatyczny po "Wizje Simony Machard", moralitet społeczny o niemałych wartościach także tea­tralnych. Brecht, największy dra­maturg socjalistycznego obozu, i w tej sztuce wykazuje właściwą sobie bystrość spojrzenia, wyrażoną bar­dzo własnymi środkami artystycz­nymi, i tą sztuką porusza myśl i sumienia widzów.

Dziewica Orleańska i jej hi­storyczna rola od wieków przy­ciągają uwagę pisarzy i nie przestaną fascynować rozmia­rami i głębią problemów, któ­re z sobą niosą. Nie zaskakuje zatem, że temat Joanny poja­wia się parokrotnie i w twór­czości pisarza, tak wrażliwego na bodźce i nauki płynące z historii jakim był Brecht. Oczekuje prapremiery polskiej "Święta Joanna szlachtuzów", zjadliwa społeczna parabola, napisana jeszcze przed wojną. I pojawiły się obecnie na sce­nie Teatru Dramatycznego (po prapremierze polskiej w Biel­sku) te "Wizje Simony Machard", przenoszące motywy dziejów i mitu Joanny w czasy największego politycznego upadku Francji w dni czerwco­we 1940 roku.

Brecht - przy udziale w in­spiracji i po trosze nawet pió­ra Liona Feuchtwangera - pisał tę sztukę na gorąco, z publicystycznym niemal pośpie­chem, jej pomysł narodził się niemal dosłownie nazajutrz po kapitulacji Francji Petaina i Lavala, na początku 1943 ro­ku była całkowicie gotowa. Mu­simy mieć stale na uwadze te daty jeżeli mamy "Wizje" oce­niać sprawiedliwie i z należytej perspektywy ideowej i artysty­cznej. Tragiczna klęska Francji w wojnie z Hitlerem - i przede wszystkim okoliczności tej klę­ski, brak dostatecznego oporu, szerzące się jak zaraza kapitulanctwo - wstrząsnęły Brech­tem i pobudziły jego instynkt twórczy. "Domek z kart". Nie Francja, rzecz prosta, nieśmier­telny naród francuski, ale zgni­ły reżim i zgniła klasa społe­czna, którą ten reżim reprezen­tował. Skąd ocalenie? W naj­czarniejszej nocy hitlerowskich triumfów, gdy musiał aż za oceanem szukać azylu, Brecht nie antycypuje wypadków i przemian, jakie po okupowaniu Francji przez faszystów nastą­piły w społeczeństwie francu­skim: ruchu oporu, i wspania­lej roli. jaką w nim odegrali komuniści francuscy, "partia rozstrzeliwanych". Nie proro­kuje, ale je przeczuwa, uosabiając je w marzeniach i po­stępowaniu małej dziewczynki, która w obliczu powszechnej zdrady i tchórzostwa poczuwa się do odpowiedzialności za Francję. Nieletnia Simona Ma­chard, pracująca na stacji ben­zynowej gdzieś we Francji w zastępstwie brata, walczącego o Francję z bronią żołnierza w ręku, w swoich widzeniach do­stosowanych do jej wieku i umysłu, jest Joanną, broniącą ojczyzny przed najeźdźcami an­gielskimi: na jawie pierwsza przeciwstawia się hitlerowskie­mu najeźdźcy, porwie za sobą innych, którzy jeszcze na ra­zie milczą, bezsilnie zaciskając pięści. Czy porwie wszystkich? Ależ skąd! Brecht z całą namiętno­ścią pokazuje klasowe rozwar­stwienie, klasowy stosunek spo­łeczeństwa także do spraw wojny i okupacji. Francuski sąd duchowny skazał Joannę-Dziewicę na stos i sami Francuzi rozprawią się z małą Joanną-Simoną, wydając ją na zamk­nięcie bezdusznym siostrom za­konnym. Burżuazyjny porządek społeczny, święte prawo włas­ności - klasowe interesy de­terminują postawę tych Fran­cuzów, którzy ulegle przyjmują Niemców.

Koncepcja Brechta, politycz­nie i społecznie słuszna, niesie wizję artystyczną, wywołującą potężne wrażenie. Niestety słabnie ono w miarę rozwoju akcji dramatycznej. Jakby au­torowi nie starczyło tchu, jak­by już spieszył ku innym te­matom, z większego dystansu podejmowanym. W pierwszych obrazach występuje wielkie uogólnienie, godne problemu, oba plany, realistyczny i wizyjny, są wspaniale skontrastowane, a zarazem - oba! - o wymowie wielkiej syntezy. Później jed­nak związki jakby się rozluź­niły, widzenia idą sobie a fa­buła realistyczna sobie, histo­ria dziejąca się na podwórzu stacji benzynowej i gospody za­możnego pana Henri Soupeau przestaje być metaforą losów Francji, a staje się obrazkiem z dni kapitulacji, może i typo­wym, ale w zbyt wąskich w tym wypadku ramach sztuki obyczajowej. I nawet sarka­styczne zakończenie tkwi w tej niedobrej konwencji. Rozumie­my, że w 1942 roku trudno by­ło może inaczej zakończyć wi­zje. Ale uczucie pewnego nie­dosytu nie chce ustąpić. Odnoszę przy tym wrażenie, że Brecht, mimo całej swej przenikliwości, nie zgłębił je­szcze wówczas do sedna nie­mieckiego hitlerofaszyzmu. Analizował go, dowiercał się do jego rdzenia, a jednak pozosta­wiał go jakby w europejskim kręgu myślenia i postępowa­nia. Proszę mnie dobrze zro­zumieć: w stosunku Brechta do niemieckiego faszyzmu istnieje sprawiedliwa, pełna nienawiść i ani cienia kompromisu z na­cjonalizmem; ale Brecht jed­nak nie przeczuł w całej pełni hitlerowskich bestialstw i sy­stemu ludobójstwa. Z tej nie­pełnej wiedzy wynikł błąd w samym założeniu pomysłu prze­rzucenia postaci takiej jak Szwejk w czasy drugiej woj­ny światowej, gdzie by Szwejka zlikwidowano w parę godzin. Coś podobnego zaszło z Si­mone Machard, przyznającej się do sabotażowego podpalenia składu z benzyną. Brecht zdaje się wierzyć, że hitlerowcy dopuściliby jednak do przewo­du śledczego, że mieliby wzgląd na wiek Simony, że pozostawi­liby ją Francuzom do swobod­nego, nie niosącego śmierci ukarania. No cóż Brecht pisał swą sztukę w 1942 roku, a Oradour zrównano z ziemią, po wymordowaniu mieszkańców, w 1944 roku i nieświadomość Brechta jest nieświadomością po prostu ludzką. LUDWIK RNE ma już doświad­czenie z inscenizacjami sztuk Brech­ta, obeznany jest dobrze z postu­latami brechtowskiego teatru, jego efektami obcości itp. Skorzystał z tej wiedzy dla pełnego pietyzmu przygotowania "Wizji". Sceny pla­nu wizyjnego są bardzo brechtowskie, ich świadomy prymitywizm ma tu piękne uzasadnienie. W pla­nie realistycznym zaakcentowane mocno zostały antyburżuazyjne ten­dencje Brechta, też słusznie. A nie jest winą Renego, że wychodzą one po części nieadekwatne do wizji.Dekoracja JANA KOSIŃSKIEGO sugestywnie odtworzyła brzydotę i typowość miejsca, w którym toczy się akcja, ANIELA WOJCIECHOW­SKA bardzo słusznie zachowała naturalistyczną wierność ubiorów osób na jawie, tym słuszniej akcen­tując umowność i dziecięcość stro­jów z wizji: skrzydła anielskie, kró­lewskie gronostaje czy diabelskie przebrania sędziów duchownych tkwią całkowicie w klimacie sztu­ki. Z licznego grona osób działa­jących pragnę wymienić: BOLE­SŁAWA PŁOTNICKIEGO, mera na jawie, króla w wizjach; STANI­SŁAWA GAWLIKA, przede wszyst­kim właściciela gospody, obmierz­łego burżuja i obłudnika; ZOFIE RYSIOWNĘ, słusznie demoniczną w roli królowej, mniej słusznie de­monizującą rolę matki gospodarza: JOZEFA NOWAKA, LECHOSŁAWA HERZA i MIECZYSŁAWA STOORA w rolach szoferów, przedstawicieli ludu, na razie jeszcze bezbronnego i bezradnego; WOJCIECHA POKO­RĘ w roli śpiewającego anioła (son­gi w tej sztuce nikłą odgrywają rolę); CZESŁAWA KALINOWSKIE­GO jako niemieckiego kapitana, JAROSŁAWA SKULSKIEGO jako francuskiego pułkownika już w cy­wilu, JOZEFA PARĘ Jako francu­skiego sierżanta...

Brecht postawił podobno jako wa­runek zgody na wystawianie "Wi­zji" - obsadzanie roli Simony przez autentyczne dziecko, dziew­czynkę poniżej wieku pokwitania. Tak się teś stało w Teatr/e Dra­matycznym, chociaż afisz zapowia­da również Janinę Traczykównę w tej roli. Bardzo nie lubię dzieci, niedorostków na scenie, teatr to sprawa dorosłych. Wstydliwe, ano­nimowe trzy gwiazdki w roli Si­mone pozwoliły mi zapomnieć o tej niechęci: ta 12-letnia dziewczynka - grała i wnosiła do przestawienia jakiś poetycki autentyzm postaci i jej zjaw.

Sztukę poprzedza "Krucjata dziecięca" Brechta, pięknie, nastrojowo wygłoszona przez Zofię Rysiównę. Ale ten prolog recytacyjny nie wydaje się po­trzebny, zbyt odbiega od tona­cji następującego po nim wi­dowiska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji