Kill the kac
Bardzo ciekawe przedstawienie i niezwykle udana koprodukcja polsko-niemiecka. Na scenie pojawia się czwórka aktorów (dwójka z Niemiec i dwójka z Polski) oraz tłumaczka. I właśnie pierwsze, co rzuca się w oczy, to oryginalna forma tłumaczenia tekstu. Przyznam, że idąc do teatru zastanawiałem się, jak zostanie rozwiązana kwestia przekładu dwujęzycznego przedstawienia. Otóż wygląda to tak, że słowa wymawiane są przez Niemców i Polaków niemalże równocześnie, lub z niewielkim opóźnieniem, co z jednej strony potęguje dramaturgię, z drugiej pozwala bez większych problemów zrozumieć zarówno tekst, jak i jego przesłanie. Czasem w akcję włącza się tłumaczka, która przez cały czas towarzyszy aktorom na scenie, poza jednym wyjątkiem siedząc jakby z boku. OK, z formą poradzili sobie znakomicie, a jak było z treścią? Równie dobrze! "Kill the kac" porusza kwestię zarobkowej emigracji dotyczącej zarówno Niemców pracujących w Polsce, jak i Polaków pracujących po zachodniej stronie Odry. Okazuje się, że mimo wyraźnych różnic kulturowych i historycznych obie grupy zmagają się z podobnymi problemami. Z jednej strony mamy więc chorobliwy wyścig szczurów, pogoń za pieniądzem za cenę własnego życia, własnej prywatności, własnej moralności, z drugiej zaś konieczność zdobycia środków na życie za cenę własnej godności. Oba aspekty ciągle się przeplatają, o dziwo nie wprowadzając na scenie zbytniego chaosu. Owszem, momentami jest mocno, głośno i dosadnie, ale wszystko trzyma się przysłowiowej kupy i tworzy spójną całość. Widać też ogromną pracę reżyserki i całego zespołu, któremu znakomicie udaje się przy użyciu minimalnych środków oddać atmosferę dzisiejszych czasów, wszechobecnego "kapitalizmu 2.0". Bardzo dobry spektakl, który koniecznie powinniście sprawdzić. Będzie ku temu szansa jeszcze tylko dziś - w czwartek, 14 października o godz. 20. Naprawdę warto!