Dziadek w butach siedmiomilowych
Kolejne dyrekcje Teatru Wielkiego nie pamiętały, czy też nie chciały pamiętać, o młodych i najmłodszych widzach; jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia byłby wielki spektakl w wykonaniu uczniów Państwowej Szkoły Baletowej w Warszawie. W światowym repertuarze "Dziadek do orzechów" i "Śpiąca królewna" cenione są na równi z "Jeziorem łabędzim", ale u nas tylko "Jezioro łabędzie" jest powszechnie znanym baletem do muzyki Piotra Czajkowskiego. Tak więc premiera "Dziadka do orzechów" w wykonaniu uczniów warszawskiej Szkoły Baletowej, przygotowana na scenie Teatru Wielkiego, stała się wydarzeniem artystycznym wykraczającym daleko poza stereotyp popisu szkoły artystycznej. Obejrzeliśmy spektakl godny sceny Teatru Wielkiego.
Na premierowym przedstawieniu przekonaliśmy się naocznie jak znakomite owoce dała podjęta niedawno praca zaproszonych do nas wybitnych pedagogów radzieckich. Spektakl uczniowski imponuje wysokim, autentycznie zawodowym poziomem wykonawczym, a grono utalentowanych, młodziutkich solistów pozwala żywić nadzieją, że już wkrótce nasze zespoły baletowe wzbogacą się o grono świetnie przygotowanych, znakomitych tancerzy.
Najtrafniejszą formą hołdu dla pracy pedagogów stało się udostępnienie szkole sceny Teatru Wielkiego, bez której nie do pomyślenia jest prawidłowy rozwój przyszłych artystów baletu.
Spektakl "Dziadka do orzechów" nazwano ostrożnie ,,przedstawieniem dla dzieci i młodzieży". Miły zawód spotka jednak każdego, kto by sądził, że balet ten oglądać należy z przymrużeniem oka dla uczniowskiej nieporadności. Przedstawienie sprawi satysfakcją każdemu widzowi, a baśniowy temat baletu, połączony z perfekcją i wdziękiem młodziutkich wykonawców, czynią z tego pięknego widowiska niezmiernie ważną pozycję w repertuarze Teatru Wielkiego, którego zadaniem jest przecież takie wychowanie młodego widza, wytworzenie w nim potrzeby, ,,głodu" obcowania ze sztuką na najwyższym poziomie.
Inscenizację i choreografię baletu "Dziadek do orzechów" przygotował Gennadij Ledjach - Zasłużony Artysta RFSRR, kierownik artystyczny Państwowej Szkoły Baletowej w Warszawie; asystentem choreografa była Kira Kniaziewa, ale cały spektakl jest niewątpliwym sukcesem wszystkich pedagogów szkoły, których pracy zawdzięczamy tak znakomite rezultaty.
Teatr Wielki udostępnił szkole scenę, zapewnił udział orkiestry i pomoc scenografa. Przyznam, że z niemałą goryczą słuchałem orkiestry, nie zawsze czysto i bez cienia finezji grającej prześliczną muzykę Czajkowskiego, do której nie dorósł chyba jeszcze początkujący dyrygent, kierownik muzyczny przedstawienia - Andrzej Straszyński. Ponadto w precyzję pięknej, sumiennej pracy młodzieży i dzieci wkradło się aż nadto dobrze nam znane, "dorosłe" niechlujstwo: "czarodziejskie" zmiany dekoracji obnażone zostały przez nie dość starannie przygotowane i opracowane światła, wydobywające ni stąd ni zowąd bądź to maszynistów sceny, bądź to pracę sznurowni. A wydawałoby się, że truizmem jest twierdzenie, że spektakl młodzieży i dla młodzieży wymaga ze strony dorosłych wyjątkowej troski o rangę artystyczną bezwzględnie wszystkich elementów widowiska.
Przedstawienie "Dziadka do orzechów" na scenie Teatru Wielkiego w Moskwie wydawalo się tak nieskończenie doskonałe, że z pewnym żalem przyjąłem zmiany, które do inscenizacji i libretta wg bajki E.T.A. Hoffmanna wprowadził choreograf warszawskiego spektaklu. Również scenograf - Jerzy Ławacz - słuszniej by zapewne postąpił, gdyby miast "powtórki" z dobrze nam znanych dekoracji Andrzeja Majewskiego poszukał natchnienia w przemyślanej do końca moskiewskiej scenografii "Dziadka do orzechów".
Wszystkie jednak, drobne w istocie, bo dające się usunąć, cienie spektaklu nie zmieniają faktu, że zarówno warszawska Szkoła Baletowa, jak Teatr Wielki, dokonały milowego kroku naprzód. Czas najwyższy, by o wychowaniu młodego widza nie zapomniano również przy układaniu najbliższego repertuaru operowego.