Artykuły

Ach, jak lubimy się śmiać!

Jak bardzo nasza publiczność teatralna lubi się śmiać, świadczą o tym choćby oklaski, wy­buchające po każdym dowcipie, który pada ze sceny w czasie spektaklu nowej komedii Jurandota "Dziewiąty sprawiedliwy". Oklaski rozlegają się często, z cze­go można sądzić, że cel komedii zo­stał osiągnięty. Utwór oparty na przypowieści biblijnej o poszukiwa­niu dziesięciu sprawiedliwych dla uratowania od zagłady skorumpo­wanej Sodomy podany w formie wodewilu, okraszonego lekką muzy­ką, opiera się na szeregu dowcip­nych scenek, opatrzonych pointami. Humor tych scenek jest oczywiście rodem z kabaretu, co nas nie dzi­wi, gdyż źródłem twórczości Ju­randota był przecież przedwojenny, znakomity zresztą kabaret. Oblicza takiej komedii najlżejsze­go kalibru zależy w wielkiej mie­rze od reżysera, któremu o krok nie wolno przestąpić granicy śmie­chu w kierunku tendencji do pre­tensjonalnego unowocześniania,czy moralizowania. Im prostszy jest ta­ki spektakl, tym mocniej uwydat­niają się jego walory. Reżyser Ludwik René zrozumiał to znakomicie i pokazał widowisko, będące czystym śmiechem. W jego inscenizacji błąkają się co prawda jakieś dalekie echa brechtowskie, tak jak w ślicznej scenografii Woj­ciecha Siecińskiego odnaleźć może­my bez trudu echa filmów Rene Claira, czy "Cudu w Mediolanie", ale całość służy wyłącznie ku ucie­sze widzów. Muzyka Tadeusza Bair­da lekkością swą dostosowana jest do treści frywolnych piosenek, któ­rymi aktorzy urozmaicają akcję.

JURANDOT miał szczęście nie tylko do reżysera, ale także i do aktorów. Komedia jest wybor­nie grana. Szczerze komiczni trzej anielscy sędziowie przysłani z nie­ba dla sądzenia Sodomian znaleźli pysznych wprost przedstawicieli w Stanisławie Gawliku (Zorobabel), Aleksandrze Dzwonkowskim (ponad wszelkie pochwały Azaryasz) i Sta­nisławie Wyszyńskim (Hod). Świet­nie podawał zabawne kuplety Woj­ciech Pokora w roli mleczarza Kaata. Trzy główne role kobiece: pierw­szej sprawiedliwej Jerachy, jej słu­żebnicy Tamar i Achsy, właścicielki domu nie bardzo prywatnego, ode­grały z humorem i temperamentem Barbara Krafftówna, Ewa Krzyżew­ska i Krystyna Ciechomska.

Bardzo charakterystycznym Lotem, który jeszcze nie wiedział, że żona zmieni mu się w słup soli, był Stefan Wroncki. Figurą, wyrażają­cą niejako naczelną myśl komedii, Joasem, który udaje łotra, by się miasto nie śmiało z jego istotnej uczciwości, był bardzo szczęśliwie dobrany Józef Nowak. Jego żoną, uchodzącą za nierządnicę, Janina Traczykówna. Aferzystów grali Zdzisław Lubelski i Jarosław Skul­ski.

Każda najdrobniejsza bodaj rola była obsadzona przez doskonałe aktorki i aktorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji