Artykuły

Dramat Szekspira stracił sens

"Sen nocy letniej" Williama Shakespeare'a w reż. Pawła Świątka w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Martyna Friedla w Gazecie Wyborczej - Opole.

Paweł Świątek przed premierą obiecywał wiele, ale w rzeczywistości "Sen nocy letniej" w Teatrze im. J. Kochanowskiego rozczarował.

Reżyser, stosując różnego rodzaju zabiegi inscenizacyjne, chciał, by poprzez spektakl wybrzmiał tekst Szekspira. W czasach dramaturga wszystkie role grali mężczyźni, na scenie prowadzili swego rodzaju grę, co miało zmierzać do określonego efektu, np. do ośmieszenia instytucji małżeństwa (zaledwie zaznaczone w spektaklu Świątka). Obsadzenie aktorek również w rolach męskich nie doprowadziło - wbrew słowom reżysera - do bardziej czytelnego odbioru tekstu. Jeśli nawet wybrzmiewał - to w spektaklu Świątka pokazywał, że dramat sprzed wieków nie ma większego sensu.

***

Wykorzystano większość narzędzi, które znamy z teatru postmodernistycznego. Była gra z płcią, scenografia narzucająca nowy kontekst, nagość, kontakt z widownią, muzyka współczesna, chociaż tekst został niemal całkowicie pozostawiony oryginałowi w przekładzie Barańczaka. Do czego te zabiegi prowadziły?

Przede wszystkim do samoośmieszenia. Jeśli reżyser starałby się nam powiedzieć, że są nieaktualne, spektakl w kilku miejscach mógłby się bronić. Niestety widzowie dostali kabaret, wymuszający śmiech tanimi chwytami, podczas którego aktorzy zapominali tekst i kompletnie nie dbali o dykcję. Jeśli poprzez niedbałość wyrażali swój stosunek do przedsięwzięcia, w którym musieli brać udział - to i tak zamierzenie się nie obroniło.

***

Na scenie pojawiła się czarno-czerwona arena, pełna postindustrialnych gadżetów. Na czarno zostały wymalowane latarnie uliczne osłonięte metalowymi stelażami, paprotki, dmuchane balony, poroża na postumentach. Scena została nakropiona czerwoną farbą, jak krwią po walce. I zgodnie z zapowiedziami: kobiety były waleczne. Niestety ich waleczność kończyła się na strzelaniu z plastikowych karabinów do paintballa - bez naboi. Co chwila rozbrzmiewał huk tych karabinów, męcząc uszy widowni. Nie podbijał tekstu, lecz w jakimś wymiarze zagłuszał bezsens płynący ze sceny w kierunku widowni. Lizandra, Demetriusza, Helenę i Hermię grały aktorki (Judyta Paradzińska, Cecylia Caban, Kornelia Angowska i Aleksandra Pisula). Męskie postacie "cwaniakowały", a damskie pełne były uległości. Po raz kolejny obietnica Świątka nie spełniła oczekiwań: współczesne kobiety miały być stroną walczącą, dominującą, posiadającą cechy, które lepiej sprawdzają się w realiach współczesności. Ostatecznie postacie mężczyzn, grane przez aktorki opolskiego teatru, posługiwały się określeniami zachowując męską formę wypowiedzi, ale "męska" była w nich tylko postawa "macho" względem kobiet. Helena ma wymalowaną twarz, jakby ktoś w szale rozmazał jej makijaż, a Hermia jest cycatą lalą - poruszającą się mechanicznie jak animowana kukła.

***

Jedynymi mężczyznami w spektaklu jest trójka półnagich homoseksualnych aktorów, grających spektakl w spektaklu. Dwóch spośród nich w scenach z Tytanią (jeszcze bardziej roznegliżowani, w ogromnych hełmach w kształcie niemowlęcych, ale lalkowych głów) odgrywało role elfów.

Karykaturalne do przesady, ale bawiące widzów do łez. Łukasz Schmidt, Leszek Malec i Łukasz Wójcik stali się bohaterami publiczności. Gra z konwencją teatru w teatrze pozostała kabaretem. Aktorzy wykorzystywali gesty znane ze stereotypowych i popkulturowych przedstawień homoseksualistów. Na koniec zaprezentowali utwór "Somebody to love" - wokal Wójcika, beatbox Schmidta i Malca. Spektakl pozostał jednak w spektaklu, nie rozwinął się, nie ujawnił żadnych problemów, pozostał niemal półtoragodzinnym skeczem jak z festiwalowego kabaretonu. Może warto było pozostać przy teatrze cieni, który miał miejsce gdzieś na drugim planie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji