Artykuły

Miód na spółkę

Od 1 stycznia oprócz urzędu miasta drugą instytucją współodpowiedzialną za legnicki teatr jest urząd marszałkowski. Obie strony podpisały uroczyście umowę, zasiadając do stołu, który służył za rekwizyt w "Mersi, czyli przypadki Szypowa". Ten spektakl legnickiego teatru to komedia. Umowa między lewicowym prezydentem a prawicowym marszałkiem jest jednak jak najbardziej poważna - pisze Paweł Jantura w Konkretach.

- W końcu naprawiony został błąd popełniony sześć lat temu - skomentował wicemarszałek województwa Andrzej Pawluszek. - Należało nam się to - ocenił dyrektor teatru Jacek Głomb. - Zakończyła się sześcioletnia walka - powiedział z kolei prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski.

Dwa dni przed końcem minionego roku gospodarz miasta podpisał z wicemarszałkami województwa Andrzejem Pawluszkiem i Arturem Paprota umowę o współprowadzeniu Teatru im. H. Modrzejewskiej [na zdjęciu]. Oznacza to, że od 1 stycznia oprócz urzędu miasta drugą instytucją współodpowiedzialną za legnicki teatr będzie urząd marszałkowski. Umowa zakłada, że marszałek przez najbliższe pięć lat będzie wykładał na teatr minimum po 500 tys. zł.

Umowa po latach

O takie rozwiązanie władze Legnicy i dyrekcja teatru starały się od sześciu lat. W 1998 roku, gdy w kraju wdrażano w życie reformę administracyjną, a przy okazji zmiany w finansowaniu instytucji kultury, zapomniano o legnickim teatrze. Na liście dolnośląskich instytucji współfinansowanych przez urząd marszałkowski nie znalazła się zresztą ani jedna placówka z byłego województwa legnickiego. Brak na niej Teatru im. H. Modrzejewskiej wywoływał jednak najwięcej emocji.

- Legnicki teatr jest jak słynny miód z Przemkowa. To perełka dolnośląskiej kultury, wiodąca scena w województwie. Dlatego cieszę się, że naprawiliśmy w końcu błąd popełniony sześć lat temu - wychwalał legnicką placówkę wicemarszałek województwa Andrzej Pawluszek.

Humorem tryskał też prezydent Krzakowski. - W1998 roku, jako radny sejmiku, starałem się o umieszczenie teatru na "sejmikowej liście". To samo robiłem już jako prezydent Legnicy. W końcu udało się doprowadzić sprawę do szczęśliwego końca - powiedział prezydent.

Poszło o dyrektora

Dużo jednak nie brakowało, by zapowiadana na piątek (30 grudnia) uroczystość podpisania umowy nie doszła do skutku. Między prezydentem a marszałkiem doszło bowiem do sporu o zapis regulujący procedurę wyboru dyrektora teatru. Zarząd województwa zażądał prawa do współdecydowania o tym, kto rządzi teatrem. Kandydat na dyrektora musiałby zostać zaakceptowany zarówno przez prezydenta miasta, jak i marszałka. Krzakowski na takie rozwiązanie się nie zgodził, argumentując, że miasto wykłada na teatr prawie 2,5 mln zł, a samorząd wojewódzki 0,5 mln zł. W odpowiedzi wicemarszałek Pawluszek wydał publiczne oświadczenie, w którym powołał się na to, że proponowane przez marszałka rozwiązanie obowiązuje w przypadku Teatru Polskiego, Muzeum Narodowego i Filharmonii Wrocławskiej. Dzień przed podpisaniem umowy legniccy radni przyjęli jednak uchwałę ojej podpisaniu w kształcie zaproponowanym przez marszałka.

Kompromis

- Nie chcę konfrontacji z panem marszałkiem. Dla dobra teatru - powiedział nam Krzakowski.

Prezydent ustąpił, ale marszałek również - zgadzając się na określenie minimalnej kwoty, którą przez pięć lat będzie przelewał na konto teatru. - Źle zrobiliśmy, publicznie wypowiadając się w tej kwestii. Lepiej było to załatwić w zaciszu gabinetów - skomentował Pawluszek.

Ostatecznie obie strony podpisały uroczyście umowę, zasiadając do stołu, który służył za rekwizyt z "Mersi, czyli przypadki Szypowa". Ten spektakl legnickiego teatru to komedia. Umowa między lewicowym prezydentem a prawicowym marszałkiem jest jednak jak najbardziej poważna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji