Artykuły

Dyrygent gwiazd

- Dotychczas w Polsce występowałem tylko w repertuarze klasycznym. Czuję za plecami publiczność, która reaguje żywo i odpowiada na to, co słyszy ze sceny. Dobre przedstawienie otrzymuje energię płynącą od widzów. Wnioskuję z tego, że nasza publiczność lubi operę klasyczną. Wiem, że lubi również muzykę współczesną, bo przez lata była tak wychowana, że na nią żywo reaguje - z Andriyem Yurkevychem, od sezonu 2014/15 dyrektorem muzycznym Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, rozmawia Wojciech Giczkowski

Kiedy otworzy się portal YouTube i wpisze Pana nazwisko, to pojawiają się setki tysięcy odsłuchań utworów muzycznych i arii wykonanych pod Pana batutą. Przeciętny odbiorca muzyki w Polsce nie zdaje sobie często sprawy, że jest Pan dyrygentem tak popularnym na świecie, a do tego także dyrektorem muzycznym Opery Narodowej w Warszawie. Na dodatek jest Pan dyrygentem uwielbianym przez wielkie śpiewaczki operowe. A więc to nie przypadek, że dyryguje pan w przedstawieniach, w których śpiewają gwiazdy?

- To może być przypadek. Kiedy przyjechałem do Włoch 15 lat temu, na Ukrainie już nie miałem czego szukać, no i pociągał mnie świat wielkiej opery - innej niż ta, z jaką miałem wcześniej styczność. Rozpocząłem kursy mistrzowskie u trzech mistrzów włoskich oraz uczyłem się języka. Zobaczyłem świat, do którego chciałem otworzyć drzwi i wejść. Nie wiedziałem wówczas, że mam zdolności do dyrygowania belcanto, a ten dar nie jest dany każdemu artyście. Tymczasem ja od dziecka odczuwałem ogromną przyjemność, słuchając pięknego śpiewu. Dzięki umiejętności słuchania śpiewu i wyczuwania jego technicznej złożoności mogę - w zgodzie z samym sobą - realizować się jako dyrygent. Zawsze zależy mi na tym, żeby śpiewak mógł się otworzyć i jak najlepiej zaprezentować swoje wnętrze i walory wokalne. Może dlatego to nie przypadek, że dyryguję? Odkryłem tę swoją umiejętność w czasach, gdy przez dwa lata w lwowskiej operze byłem suflerem. Inaczej widzi się świat wykonawców z dołu orkiestronu, a inaczej spod podłogi, kiedy podsuwa się tekst wykonawcy. Nie był to przypadek, że już po debiucie w rzymskiej operze otrzymałem propozycję od Bruna Campanellego, abym w zastępstwie dyrygował w Palermo orkiestrą w przedstawieniu "Normy" Belliniego. Wtedy nie znałem tego utworu. Po trzech godzinach wspólnej z Campanellim pracy nad partyturą i po siedmu dniach prób z orkiestrą i zespołem poprowadziłem "Normę" w Palermo. Tydzień później Edita Gruberova szukała dyrygenta, który weźmie udział w koncertowym wykonaniu "Normy" w Filharmonii Berlińskiej. Wtedy polecono mnie, jako specjalistę od tej opery i od belcanta. To pewnie był przypadek, że otrzymałem taką propozycję. Jednak od tego momentu zostałem dyrygentem Edyty Gruberovej i właśnie w koncercie z jej udziałem zadebiutowałem pięć lat temu w Warszawie. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że wrócę tutaj jako dyrektor muzyczny Opery Narodowej. Gruberova ceni u mnie spokój podczas całego spektaklu i to, że jestem dyrygentem, który wie i wyczuwa, jak ona będzie śpiewać.

Ostatnio chwaliła Pana Kristine Opolais, która śpiewała partę Tatiany w "Eugeniuszu Onieginie" Czajkowskiego w Bayerische Staatsoper. Czy ta łotewska artystka to nowa gwiazda operowa na miarę Anny Netrebko?

- Rzeczywiście, jest to wielka łotewska śpiewaczka, która ma szansę na światową karierę. Może osiągnąć sławę Netrebko, ponieważ jest również uzdolniona wokalnie i tak samo dobrze czuje muzykę.

Jaka jest Anna Netrebko, która śpiewała 4 kwietnia w "Annie Bolenie" w Wiener Staatsoper pod Pana dyrekcją?

- Anna Netrebko jest to śpiewaczka wszechstronna, która zupełnie inaczej śpiewa partię Tatiany w "Onieginie", a zupełnie inaczej - belcanto w "Annie Bolenie". W tej drugiej jej oczekiwania wobec dyrygenta są zupełnie inne, bo w przypadku opery belcanto to dyrygent czeka na znak śpiewaka, w którym momencie ma "wejść" z orkiestrą. Netrebko jest wielką artystką z dużą energią, z którą pracuje mi się świetnie.

"Ukraiński dyrygent Andriy Yurkevych to pomoc i oparcie dla śpiewaków, co jest zawsze przydatne w operach belcanto" - tak napisano o panu po premierze "Anny Boleny" z udziałem Edity Gruberovej i Eliny Garanca w Gran Teatre del Liceu w Barcelonie. Czy ma pan specjalną metodę dyrygowania, która ułatwia śpiew, czy to orkiestra podporządkuje się Panu i gra tak, jak oczekują tego śpiewacy?

- Wspomniałem wcześniej, że dyrygowanie w operach belcanto wymaga specjalnych umiejętności. Wydaje mi się, że rozumiem sposób ekspresji tych znakomitych śpiewaczek i dlatego bardzo dobrze mi się pracuje z obiema paniami. Elina Garanca jest również znakomitym muzykiem. To wielka artystka i śpiewaczka.

Czy możemy spodziewać się tych wielkich sopranistek w Warszawie?

- Bardzo bym chciał, aby w Warszawie wystąpiły wymienione przez Pana solistki lub równie wielkie śpiewaczki młodszego pokolenia. Rozmowy trwają, ale z myślą o latach 2016/2017, ponieważ na najbliższy sezon wykonawcy są już zakontraktowani. Teraz, kiedy mam wpływ na to, aby wielkie gwiazdy występowały w Warszawie, chciałbym zapraszać artystki młodego pokolenia, takie jak Nadine Sierra, której towarzyszyłem podczas koncertu sylwestrowego. Zaproszone przeze mnie śpiewaczki wezmą udział w przedstawieniach operowych i będą to divy porównywalne z Netrebko.

W przyszłym sezonie w Warszawie dyryguje Pan podczas jego inauguracji w premierowym wystawieniu "Strasznego dworu". Czy jest to zadanie specjalne? Może ma pan obronić muzykę Stanisława Moniuszki przed jej zeuropeizowaniem przez Davida Poutneya?

- David Pountney ma tyle poczucia humoru i wyczucia sztuki operowej, że na pewno przygotuje w Warszawie współczesny teatr zachowujący jednak rytm i esencję tego dzieła. Oczywiście będę mu w tym pomagał. Dla mnie jest to najlepsza polska opera. Bardzo ją lubię. Jest w niej wiele humoru, nadziei i życia, czyli wszystkiego: śpiewu, muzyki, tańca i ognia. To bardzo ciekawy utwór - mam nadzieję, że przygotowany przez Anglika i Ukraińca stanie się dla Polaków nowym otwarciem w dziejach opery narodowej.

Gdzie w najbliższym sezonie operowym będą mogli zobaczyć Pana miłośnicy sztuki operowej?

- Może podam tylko trzy najważniejsze dla mnie występy, bo po 8 latach intensywnej pracy chciałbym zakończyć życie wagabundy i pobyć trochę w domu z żoną i z córką. W przyszłym sezonie najważniejsze dla mnie jest przygotowanie "Strasznego dworu" w Warszawie. Następnie przygotuję w reńskiej operze "Don Carlosa" Verdiego i będzie to moja pierwsza autorska produkcja w Niemczech. Dotychczas realizowałem tzw. revivale, czyli opery opracowane przez innych dyrygentów. Także we wrześniu będę pracował z orkiestrą w Teatrze Królewskim w Madrycie. Współpraca z hiszpańskimi muzykami to przyjemność i już cieszę się na ogień, który wywołują podczas swojego grania.

Którą orkiestrę ceni Pan najbardziej?

- Owszem, cieszę się na wspólne granie w Madrycie, ale nasza orkiestra Opery Narodowej jest zespołem wyśmienitym - świetnym techniczne, a do tego ze słowiańską duszą. To jest wspaniała europejska orkiestra. 14 października wystąpię w Muzeum Żydów Polskich z cudownym polskim zespołem Sinfonia Varsowia. Chciałbym, aby w koncercie zabrzmiały utwory polskich kompozytorów, ale może uda mi się przedstawić jakiegoś twórcę ukraińskiego. Po raz czwarty poprowadzę też Wiener Symphoniker Orchestra.

W Polsce najbardziej znanym ukraińskim artystą jest aktor teatralny i filmowy, Bohdan Stupka. Na czyją karierę spośród ukraińskich artystów powinna zwrócić uwagę polska publiczność? Których zaliczyłby Pan do twórców wybitnych? Mam na myśli sztukę w ogóle.

- Od lat nie mam bezpośredniego kontaktu z kulturą ukraińską. Jest to pytanie dla mnie trudne, bo właśnie mija 15 lat odkąd wyjechałem z Ukrainy. Mój rodzinny kraj był wtedy inny niż ten dzisiejszy. Moja żona pochodzi z Mołdawii. Od 8 lat praktycznie nie mam kontaktu z Ukrainą, jestem przeciążony pracą i brakuje mi czasu na takie przemyślenia. Znam różne języki, ale do poduszki czytam po ukraińsku i to często literaturę klasyczną. Z nowych pisarzy poleciłbym Jaroslava Melnika, Lubko Deresza, Tarasa Prohaśkę. A z młodych śpiewaczek - Ludmiłę Monastyrską. Jest to wspaniały sopran dramatyczny, który obecnie rzadko jest na świecie spotykany. Chciałbym, żeby Ludmiła Monastyrska wystąpiła w Operze Warszawskiej.

Dyryguje Pan także orkiestrami wykonującym utwory symfoniczne. Jakie ma Pan plany związane z tym gatunkiem muzycznym?

- Bardzo lubię repertuar symfoniczny. Różnica podczas pracy nad muzyką operową i symfoniczną polega na tym, że prowadząc utwory symfoniczne, nie muszę myśleć o śpiewakach, o dynamicznym balansie miedzy orkiestrą i głosami.

Czy ma Pan ulubione polskie śpiewaczki operowe?

- Lubię wszystkie występujące obecnie polskie artystki, ale najbardziej podoba mi się sopran Teresy Żylis-Gary. Miała piękny, najjaśniejszy głos jaki znam i cudownie śpiewała belcanto.

Jaka Pan ocenia polską publiczność?

- Dotychczas w Polsce występowałem tylko w repertuarze klasycznym. Czuję za plecami publiczność, która reaguje żywo i odpowiada na to, co słyszy ze sceny. Dobre przedstawienie otrzymuje energię płynącą od widzów. Wnioskuję z tego, że nasza publiczność lubi operę klasyczną. Wiem, że lubi również muzykę współczesną, bo przez lata była tak wychowana, że na nią żywo reaguje.

Jaka jest przyszłość sztuki operowej? Czy system gwiazd pozwoli na jej rozwój, czy raczej spowoduje powolny upadek?

- Problem nie jest w kontraktach z gwiazdami, ale w systemie edukacji wokalnej. Potrzebny jest prawidłowy sposób szkolenia głosów. Brakuje pedagogów, którzy przygotują śpiewaka do wielu lat ciężkiej pracy wokalnej. Może właśnie dlatego kariery młodych artystów trwają tak krótko, nierzadko 2-3 lata. Alfredo Kraus śpiewał na scenie 40 lat, a dzisiaj kariery są błyskawiczne i drenujące śpiewaka. Tymczasem solista operowy potrzebuje więcej czasu na swój rozwój. Jedocześnie marzę o powrocie czasów, kiedy każdy wieczór operowy tworzył nowe wydarzenie artystyczne. Tymczasem dziś mamy publiczność, która często woli posłuchać opery na YouTube, bo w teatrze nie otrzyma na żywo tak wysokiej klasy spektaklu. Dla mnie prawdziwą sztuką jest właśnie przedstawienie na żywo, w teatrze.

Na zakończenie muszę zadać pytanie o miasto, z którym Pan się od roku związał. Czy lubi Pan Warszawę? Czy może Pan wskazać jakieś ulubione miejsca? Czy smakuje Panu polska kuchnia?

- W Warszawie uwielbiam zejście ze Starówki na Wybrzeże Gdańskie. Trafiłem na ten szlak podczas pierwszej wizyty w Polsce i zawsze staram się tam spacerować. Co do polskiego jedzenia, to jest to moje jedzenie domowe, bo tak gotowała babcia w rodzinnym Zborowie pod Tarnopolem. Polskie jedzenie to smak mojego dzieciństwa. Uwielbiam je!

***

Andriy Yurkevych

Urodzony w Zborowie na Ukrainie. W 1999 r. ukończył Lwowską Akademię Muzyczną im. M. Łysenki (wydział dyrygentury), gdzie studiował pod kierunkiem Yuriya Lutsiva. Specjalizował się pod kierunkiem Jacka Kaspszyka w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej oraz u Gianluigi Gelmettiego w Akademii Muzycznej Chigiana w Sienie i u Alberto Zeddy w Pesaro. Laureat Nagrody Specjalnej w Konkursie Narodowym im. S. Turczaka w Kijowie. Od 1996 r. jest stałym dyrygentem Opery Narodowej im. Kruszelnickiej we Lwowie, gdzie prowadził orkiestrę w takich operach, jak: Aida, Nabucco, Trubadur, Traviata, Rigoletto, Otello, Cyganeria, Madame Butterfly, Tosca, Rycerskość wieśniacza, Pajace, Carmen, operetkach: Zemsta nietoperza, Baron cygański, Wesoła wdówka oraz w wielu dziełach kompozytorów rosyjskich. Dyrygował także spektaklami baletowymi: Dziadkiem do orzechów, Jeziorem łabędzim, Bajaderą i Coppelią.

Na Festival della Valle d'Itria w Martina Franca zaproszono go do współpracy przy Romeo i Julii Marchettiego i wielu koncertach symfonicznych. W 2005 r. po raz pierwszy stanął za pulpitem w Teatro dell'Opera w Rzymie, prowadząc orkiestrę w Jeziorze łabędzim, potem ponownie został tam zaproszony, by dyrygować Śpiącą królewną i znów Jeziorem łabędzim. Na rozpoczęcie sezonu 2010/11 pokierował Falstaffem Verdiego.

Współpracował z wieloma teatrami muzycznymi na całym świecie przy takich produkcjach, jak: Córka pułku w Teatrze Miejskim w Santiago (Chile) i w San Francisco, Cyrulik sewilski w Bayerische Staatsoper, Podróż do Reims w Operze Monte Carlo, Moc przeznaczenia i Borys Godunow w La Monnaie w Brukseli, Dama pikowa w Teatrze St. Gallen, Purytanie w Greckiej Operze Narodowej, Maria Stuart w Teatrze San Carlo w Neapolu, Rigoletto w Santiago, Cyrulik sewilski w Stuttgarcie, Eugeniusz Oniegin w Düsseldorfie i Warszawie, Roberto Devereux w Mannheim i Warszawie, Cyganeria w Lige, Anna Bolena w Barcelonie, Pajace w Mołdawii.

Od wielu lat trwa jego pełna sukcesów współpraca ze światowej sławy sopranistką Editą Gruberovą, która występowała w kierowanych przez niego muzycznie spektaklach, m.in. w: Normie w Berlinie, Mannheim i Duisburgu, Lukrecji Borgii na Klangvokal Musikfestival w Dortmundzie oraz w Dreźnie i Kolonii, a także w wielu koncertach w Monachium (Herkulessaal), Wiedniu i Frankfurcie.

Do ważnych wydarzeń ostatnich sezonów zalicza poprowadzenie spektakli: Norma w Paryżu (Salle Pleyel), Nicei i Kolonii, Jezioro łabędzie i Anna Bolena w Teatro del Maggio Musicale Fiorentino, Norma w Palermo, Eugeniusz Oniegin w Gdańsku, Dama pikowa w Warszawie, Roberto Devereux w Zurychu i Madrycie, Czarnoksiężnik z Oz we Florencji, Aida w Rydze, La Traviata i Makbet w Gdańsku, Lukrecja Borgia w Berlinie, Latający Holender, Rigoletto i Madame Butterfly w Warszawie, Anna Bolena w Budapeszcie i Koszycach, Norma w Wiedniu, Dama pikowa w Kiszyniowie, Roberto Devereux w Zurychu oraz koncerty symfoniczne w Teatro Carlo Felice w Genui oraz w Mediolanie z Orchestra I Pomeriggi Musicali. Zajmuje się też muzyką symfoniczną; w repertuarze ma m.in. dzieła Czajkowskiego, Rimskiego-Korsakowa, Glinki, Musorgskiego, Szostakowicza.

Kolejne projekty w jego planach to m.in.: Anna Bolena i Roberto Devereux w wiedeńskiej Staatsoper, Turandot w Santiago de Chile, Łucja z Lammermooru w Budapeszcie, Roberto Devereux w Madrycie, Nabucco, Eugeniusz Oniegin, Maria Stuart (premiera sezonu 2014/15), Madame Butterfly i Wilhelm Tell (premiera sezonu 2014/15) w Warszawie, Norma w Tokio oraz koncerty z Münchner Symphoniker w Monachium. Był głównym dyrygentem w mołdawskim Narodowym Teatrze Opery i Baletu w Kiszyniowie i w ukrainskim Narodowym Teatrze w Odessie.

Od sezonu 2014/15 dyrektor muzyczny Teatru Wielkiego - Opery Narodowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji