Tomasz Man: w teatrze jak na boisku - trzeba grać zespołowo
Tekst testował na dzieciach, na scenie stworzy zespół, grający muzykę na żywo. Tomasz Man przygotowuje muzyczny spektakl dla najmłodszych w gdańskim Teatrze Miniatura. - Z dyrektorem Romkiem Wiczą-Pokojskim, któremu też gra muzyka w duszy, doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby opowiedzieć historię o przyjaźni za pomocą dźwięków uruchamianych za żywo - mówi reżyser.
Przemysław Gulda: Jesteś jednym z najaktywniejszych polskich twórców teatralnych, ale tego jeszcze w twoim bogatym i różnorodnym dorobku nie było - skąd pomysł przygotowania muzycznego spektaklu dla dzieci?
Tomasz Man [na zdjęciu]: To nie pierwsze przedstawienie dla dzieci, które przygotowuję z dużą rolą muzyki, tak też było w przypadku "Brygady Misiek" w Teatrze Baj Pomorski, gdzie bohaterem była rockowa muza zbuntowana lat 80-tych czy "Skarpety i papiloty", gdzie królował blues, we Wrocławskim Teatrze Lalek. Z dyrektorem Teatru Miniatura, Romkiem Wiczą-Pokojskim, któremu też gra muzyka w duszy, razem doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby opowiedzieć historię o przyjaźni za pomocą dźwięków uruchamianych za żywo.
Przedstawienie oparte jest na twoim tekście. Z pozoru wydaje się, że dla dzieci pisze się łatwo. Jak bardzo pozory mylą w tym przypadku?
- Tę bajkę pisałem ponad rok... Pierwsza wersja była przegadana i rozmywało się, o co mi chodzi. Potem przysiadłem i czyściłem, żeby wszystko było czytelne i proste. Od początku musiałem opowiedzieć sobie tę historię o przyjaźni dwóch odmiennych zwierzątek: pingwina - kochającego rodzinę i wsobnego żółwia. To duża lekcja pokory. Chciałem też wykorzystać dziecięcą wyobraźnię i magię, którą moje dzieci od rana do wieczora się posługują.
Czy miałeś okazję "przetestować" ten tekst na sucho, na dzieciach? Jak reagowały?
- Mam trójkę dzieci i właśnie one były moimi pierwszymi recenzentami. Ja czytałem, a one miały rysować. Jak coś im się nie zgadzało, od razu reagowały. Mówiły "ale to głupie" albo "to jest dobre", potem "ale nudne"... Nawet jedną scenę przeczytałem w klasie mojego synka, ponieważ pani nauczycielka poprosiła, żebym opowiedział o swoim zawodzie... A ja przeczytałem scenę o "niepachnącym jeżyku". Dzieci nie obrzuciły mnie pomidorami.
Co dokładnie w tym przypadku oznacza, że będzie to przedstawienie muzyczne? Jaka będzie w nim rola i status muzyki?
- Najważniejsi są aktorzy. To oni wydobywają większość dźwięków i tworzą muzykę w spektaklu na żywo za pomocą rąk, nóg, rekwizytów, imitowania odgłosów itp. Ponadto aktorzy śpiewają piosenki na cztery głosy. Grają dużo postaci, więc w zależności od granej postaci zmieniają barwy głosów, rytm, tonacje.
Stereotyp dotyczący muzyki w spektaklach dla dzieci - i w ogóle muzyki dla dzieci - głosi, że są to zwykle proste, puste piosenki. Dlaczego tak jest i jak chcesz przełamać ten schemat w swojej realizacji?
- Piosenki, które skomponowałem są rockowe, takie, jaki jestem ja sam i takie piosenki puszczam moim dzieciom. Mój synek poprosił mnie, żebym skopiował mu na telefon Iron Maiden, bo większość w jego klasie słucha disco-polo, a jemu uszy więdną... I tak to jest z dziećmi, zależy, jakie dźwięki im proponujemy... W naszym spektaklu każda piosenka ma swoją myśl i moc. Jak wychodzą wilki to jest metal, jak pacyfista Lisek to punk, jak duchy lasu to nastrój z Twin Peaks. A na koniec zaśpiewamy reggae, żeby się wszyscy kochali.
Sam jesteś od lat aktywnym muzykiem, jaki to miało wpływ na przygotowanie ścieżki dźwiękowej do spektaklu?
- Nagrałem partię gitary jako podkłady do piosenek. Miało oczywiście to na początku wpływ na rytm i styl spektaklu. Ale przygotowujemy go razem ze świetnymi muzykami z Gdańska: Tomkiem Antonowiczem, znanym ze współpracy z Mikołajem Trzaską, który zajmuje się całą audiosferą spektaklu i Ignacym Wiśniewskim, bardzo dobrym jazzowym pianistą, który przygotowuje wokalnie aktorów. Oczywiście aktorzy też uczestniczą twórczo w tworzeniu muzyki na scenie. Moja żona, scenografka również musiała wymyślić taką scenografię, żeby "grała" - była jednym z instrumentów na scenie. Tak naprawdę tworzymy band na scenie. W teatrze jak na boisku - trzeba grać zespołowo.