Artykuły

Rodzinny labirynt bez wyjścia

"Ojciec Matka Tunel Strachu" Martina Heckmannsa w reż. Wojtka Klemma w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Gabriela Cagiel w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Ta dziwna i niebanalna historia rodzinna rozgrywa się między trzema pufami, kilkoma geometrycznymi figurami i roślinami wciśniętymi w kąt pomieszczenia. W niewielkiej przestrzeni Johann, Anne i Otto. Śliczni, piekielnie błyskotliwi, boleśnie ironiczni, zagubieni. Coś między nimi skrzypi, zgrzyta, niemiłosiernie piszczy.

Wojtek Klemm po raz kolejny sprowadza do Starego Teatru sztukę niemieckiego dramatopisarstwa, tym razem jednak współczesną - "Ojciec Matka Tunel Strachu" Martina Heckmannsa. Rodzinny labirynt, z którego wyjście - jeśli w ogóle jest możliwe - prowadzi przez kolejny dramat.

Zamknięci we własnym świecie

"Mamo, kim będziesz, jak dorośniesz?" - pyta Otto matkę, a wydaje się, że właściwie chciałby zapytać, czy kiedykolwiek ona i ojciec dorosną. Czy kiedykolwiek uda im się zostać szczęśliwą rodziną, którą starają się udawać? Heckmanns, a za nim Klemm burzą przekonanie, że rodzina zapewnia bezpieczeństwo. W sztuce relacje rodzinne przypominają gwałtowną nawałnicę, a zarówno rutynowe czynności, które miałyby ją okiełznać, jak i innowacyjne metody zaczerpnięte z najlepszych poradników konsekwentnie prowadzą do katastrofy.

Państwo Klein żyją zamknięci we własnym świecie. Niby pojawiają się przebłyski rzeczywistości z zewnątrz, ale to tylko przebłyski. Przez krótkie wzmianki o wychowawczyni, o babci, o rówieśniku Ottona, o pracy ojca w punkcie ksero dostrzegamy upływ czasu. To świat, który stwarzają dziecku dzieci. Świat, który wbrew (a może dzięki) rozpaczliwie bezowocnym staraniom przeraża i śmieszy. Widz gubi się w tym labiryncie razem z jego uczestnikami. To zasługa tytułowego tunelu strachu. "Zróbmy to jeszcze raz. Raz jeszcze. Całość! W pozytywnym świetle" - mówią. Bez względu na liczbę powtórek to się jednak nie uda.

On nam nie wierzy, że jesteśmy szczęśliwi

Klemm sięga po rozmaite rozwiązania. Pomysł obsadzenia prawdziwej aktorskiej rodziny w odwróconych rolach - rodziców grają dzieci (prywatnie małżeństwo: Błażej Peszek i Katarzyna Krzanowska), dziecko gra ojciec (Jan Peszek) - znakomicie się sprawdza. Korzystanie z rozmaitych figur buduje umowność działań - tak jak w sennym rytuale rzucania się na pufy. Dominik Strychalski współtworzy akcję, kreując muzykę na rozmaitych zabawkach. Dźwięki zapętlają się, wzajemnie napędzają, a nawet katalizują - to chaos, to awanturę. Nie jest to spektakl dla tych, którzy nie znoszą ironii i złośliwości. Posługując się słowami Anne Klein: "On nam nie wierzy, że jesteśmy szczęśliwi".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji