Powolne konanie Stacha W.
"Lalka. Najlepsze przed nami" wg Bolesława Prusa w reż. Wojciecha Farugi. Recenzja na blogu AWU.
Jest w "Lalce" coś z "Księgi Hioba". Miłosny trąd zżera Wokulskiego kawałek po kawałku, aż nie zostaje już praktycznie nic. Coraz bardziej żałosny, coraz bardziej zdesperowany. Wojciech Faruga w swoim najnowszym spektaklu na deskach Teatru Powszechnego relacjonuje ten upadek człowieka klatka po klatce.
Marcin Czarnik to urodzony Wokulski - niby przystojny, postawny, zdystansowany, a równocześnie pełen rozpaczy i zagubienia, skazany na samospalenie w ogniu własnych namiętności. Tymczasem Anita Sokołowska w roli Izabeli aż za wyrazista, za ciepła - reżyser miał do niej o wiele więcej sympatii, niż Bolesław Prus. A może pokazał Izabelę tak, jak ją widział sam Wokulski, zakładając, że on w ogóle cokolwiek jeszcze widział Przeskakujemy z fatalnej rzeczywistości do marzeń na jawie Stacha i z powrotem. I jeszcze raz. I jeszcze raz.
Spektakl trochę jak sen. Majaki Wokulskiego. Cokolwiek by się nie działo, Izabela gra w każdej najdrobniejszej scenie. Czasami siedzi milcząca z boku, czasem leży bez życia, zawsze gdzieś jest. Nie ma od niej ucieczki. Nie wiadomo właściwie, czemu akurat ona, a nie ktokolwiek inny - ot, przypadek albo fatum.
U Wojciecha Farugi Izabela i Stach gdzieś się jednak nawzajem odnaleźli, choćby na parę momentów. Potem jednak wszystko rozpadło się w drobny mak. Cena była bardzo, bardzo wysoka, ale on chyba mimo wszystko nie żałował. Tak bardzo.
Zdawało mu się, że kiedyś, kiedyś on sam był kamieniem, zimnym, ślepym, nieczułym.
A gdy leżał pyszny w swojej martwocie, której największe ziemskie kataklizmy nie zdołały ożywić, w nim czy nad nim odezwał się głos zapytujący:
"Chcesz zostać człowiekiem?"
"Co to jest człowiek?" - odparł kamień.
"Chcesz widzieć, słyszeć, czuć?"
"Co to jest czuć?" "Więc czy chcesz zaznać coś zupełnie nowego? Czy chcesz istnienia, które w jednej chwili doświadcza więcej aniżeli wszystkie kamienie w ciągu miliona wieków?"
"Nie rozumiem - odparł kamień - ale mogę być wszystkim."
"A jeżeli - pytał głos nadnaturalny - po tym nowym bycie pozostanie ci wieczny żal?"
"Co to jest żal? Mogę być wszystkim."
"Więc niech się stanie człowiek" - odpowiedziano.
I stał się człowiek. Żył kilkadziesiąt lat, a w ciągu nich tyle pragnął i tyle cierpiał, że martwy świat nie zaznałby tego przez całą wieczność. Goniąc za jednym pragnieniem znajdował tysiące innych, uciekając przed jednym cierpieniem wpadł w morze cierpień i tyle odczuł, tyle przemyślał, tyle pochłonął sił bezświadomych, że w końcu obudził przeciw sobie całą naturę.
"Dosyć! - poczęto wołać ze wszystkich stron. - Dosyć! ustąp innym miejsca w tym widowisku"
"Dosyć! dosyć! już dosyć! - wołały kamienie, drzewa, powietrze, ziemia i niebo. - Ustąp innym! niech i oni poznają ten nowy byt"
Dosyć! Więc znowu ma zostać niczym, i to w chwili, kiedy ów wyższy byt jako ostatnią pamiątkę daje mu tylko rozpacz po tym, co stracił, i żal za tym, czego nie dosięgnął!