Artykuły

Piaskownica w lustrze

Bohaterem teatralnym tego weekendu jest Michał Walczak. Na warszawskie sceny trafiły wła­śnie dwie jego sztuki - w Małym "Piaskownica", w Powszechnym "Podróż do wnętrza pokoju ".

W obu utworach bohaterami są młodzi ludzie u progu dorosłe­go życia. Obie sztuki nagradza­ne, okrzyknięte przez recenzentów obja­wieniem, grane już w Wałbrzychu i Ra­domiu po raz pierwszy wystawiane są w Warszawie. "Podróż do wnętrza poko­ju" w garażu poffszechnym reżyserował sam Walczak. To jego reżyserski debiut. W Teatrze Małym (spektakl powstaje pod skrzydłami Teatru Narodowego) po "Piaskownicę" Walczaka sięgnął Ta­deusz Bradecki. To nie przypadek. Bradecki w 1980 r., kiedy sam był studen­tem II roku reżyserii, napisał sztukę o po­dobnie brzmiącym tytule "W piaskowni­cy. Śpiewogra na jednego anarchistę i do­wolną ilość kobiet". - Jesienią 1980 r., gdy czas był szczególny, popełniłem skromny utworek, zagraliśmy go w Piw­nicy pod Baranami, sam wystąpiłem w ro­li anarchisty - opowiada Bradecki. - Po­tem był stan wojenny i się skończyło. W zeszłym roku, przeglądając "Dialog", natknąłem się na sztukę również studenta II roku reżyserii "Piaskownica". I zapragnąłem zestawić te utwory. Bo one przeglądają się w sobie jak w lustrze. Co się zmieniło w Polsce przez te lata, jak się zmienili młodzi ludzie?

ROZMOWA z Michałem Walczakiem "O tym, co mnie boli"

Dorota Wyżyńska: "Piaskownicę" na­pisał Pan w ciągu jednej nocy. Jeśli na­stępne dramaty powstawać będą też w tak zawrotnym tempie, to niedługo nie tylko dwie warszawskie sceny, ale wszystkie naraz będą mogły grać sztu­ki Michała Walczaka...

Michał Walczak: Dziś już tak nie po­trafię, nie mam takiej odwagi. Obecnie już bym takiej "Piaskownicy" nie napisał. Sie­działbym nad tematem godzinami, zasta­nawiał się. Niestety, włączył się we mnie aparat reżysersko-pisarski i nie umiem tak bez bólu strzelić czegoś prosto z serca.

Do Warszawy przyjechał Pan pięć lat temu na studia w Szkole Głównej Han­dlowej...

- Tak, bo kiedy na przyszłość patrzy się tak jak ja, z punktu widzenia sanockiej prowincji, to ukoronowaniem marzeń jest właśnie ta uczelnia, która rozwija wszech­stronnie i daje poczucie bezpieczeństwa.

Szybko Pan stamtąd uciekł?

- Najpierw, będąc na trzecim roku, stu­diowałem równolegle Wiedzę o Teatrze w Akademii Teatralnej, a rok później do­stałem się na wymarzoną reżyserię.

Kiedy zaczął Pan pisać?

- Właściwie dopiero przyjazd do War­szawy, obcowanie z żywym teatrem, coś we mnie uruchomiło. Impulsem był konkurs "Szukamy polskiego Szekspi­ra". Zdobyłem wyróżnienie za sztukę "Nieznajomi", o dwóch studentach, któ­ry postanowili zaprosić na imprezę swo­ich ulubionych nieznajomych. Konkur­sy dramatopisarskie zawsze mnie mobilizowały. "Piaskownicę" też napisałem na konkurs.

Akcję "Piaskownicy" umieścił Pan w piaskownicy. Chłopiec bawi się w Batmana, dziewczynka przynosi z sobą lalkę.

- Wiele dramatów usiłuje mówić o najprostszych ludzkich sprawach za pomocą napuszonej, super poważnej formy. Próbowałem zdjąć tę maskę pa­tosu. Bo przecież wiele sytuacji, które wydają się tak bardzo dorosłe, w rzeczy­wistości są infantylne. Uznałem, że przenosząc opowieść o kobiecie i męż­czyźnie do piaskownicy, będę mógł po­wiedzieć coś więcej i szczerze. To, co napisałem, wynikało z obserwacji mo­ich rówieśników, ludzi, którzy jedną no­gą są już w dorosłym życiu, a drugą jesz­cze w piaskownicy.

Co znaczyło dla Pana odkrycie, że 20 lat wcześniej powstała sztuka również roz­grywająca się w piaskownicy?

- Poza miejscem akcji jest tu wiele ma­gicznych zbieżności. W obu sztukach bo­haterem jest facet, i to z jego punktu wi­dzenia pokazany jest świat. W obu opowiadamy o inicjacji. W obu sprawy damsko-męskie są na pierwszym planie. Jed­nak u Bradeckiego znaczący jest też kon­tekst społeczno-polityczny, czego u mnie zupełnie nie ma.

To znak naszych czasów?

- Na pewno. Nie przyszło mi nawet do głowy, aby sięgać po tematy z pierw­szych stron gazet. Pisałem o tym, co mnie boli. O tym co boli młodych ludzi żyjących w swoim mikrokosmosie.

Bohater drugiej Pana sztuki - "Podró­ży do wnętrza pokoju" - to również chłopak wchodzący w dorosłe życie, z opóźnieniem dojrzewający, żyjący w swoim mikrokosmosie. Ile jest w Je­rzym Skórze Michała Walczaka?

- Nie jest to sztuka o mnie. Skóra jest ode mnie starszy. Ale oczywiście wiele nas łączy, to ironiczne spojrzenie na świat i nieustanne podawania w wątpliwość swo­jego dramatu. Bo Skóra wciąż ma wątpli­wości.

W "Podróży..." czytelne są odniesienia do "Kartoteki" Różewicza.

- Pewien schemat jest oczywiście z "Kartoteki", ale mój Jerzy Skóra nie jest Bohaterem. Jest człowiekiem roze­drganym, ma swój mały program i nie aspiruje do wielkich spraw. Nie chce być bohaterem, choć jest do tego przymu­szany. To młody inteligent, wrażliwy, próbujący wyrazić to, co czuje. Nie za­biera się do naprawiania świata, bo ma problemy ze sobą, najpierw musi po­układać siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji