Artykuły

Muzea czy mauzolea? Zapytajcie kandydatów o kulturę

Tylko pozornie wybór między Dudą a Komorowskim jest wyborem między bardziej i mniej konserwatywnym miłośnikiem "Trylogii" - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Jak dotąd kultura nie odgrywa wielkiej roli w kampanii wyborczej. W ogóle nasi politycy na hasło "kultura" bledną, gorączkowo szukają w pamięci ostatnio przeczytanej książki lub zobaczonego spektaklu. Tymczasem kultura jest być może ostatnią dziedziną, na którą krajowe władze mają jeszcze rzeczywisty wpływ, skoro kluczowe decyzje w kwestiach bezpieczeństwa, gospodarki i polityki międzynarodowej zapadają na poziomie globalnym.

Dobra sztuka wzmacnia wspónotę narodową

Na ostatniej prostej przypomniał sobie o tym kandydat PiS Andrzej Duda i na spotkaniu z twórcami przedstawił swój program polityki kulturalnej. I jeszcze raz potwierdził, że jest emanacją swojej partii i prezesa - jego tezy są powtórzeniem programu, który ogłosiła wierchuszka PiS na podobnym spotkaniu rok temu.

Jarosław Kaczyński podzielił wtedy sztukę na dobrą, która wzmacnia wspólnotę narodową, oraz złą, która ją osłabia. Dzisiaj Duda powtarza za prezesem, że państwo powinno dotować projekty, "które mają charakter państwowotwórczy, budujące postawy patriotyczne, będą pokazywały rzeczywistość taką, jaka ona jest".

Rok temu chłopcem do bicia był film "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego poruszający problem współodpowiedzialności Polaków za Holocaust, dzisiaj celem ataku jest "Ida" Pawła Pawlikowskiego. Kandydat PiS na prezydenta podkreślał, że sztuka filmowa powinna pokazywać "prawdę o II wojnie światowej, kto był mordercą, a kto ofiarą" - i w oczywisty sposób nie chodzi tu o taką prawdę, że zdarzało się, że Żydów mordowali również Polacy.

W kwestii inwestycji Duda też powtarza partyjne pomysły: chce wspierać budowę Muzeum Historii Polski, Muzeum Kresów oraz Muzeum Ziem Zachodnich. Identyczną listę przedstawił rok temu Jarosław Sellin, wiceminister kultury za rządów PiS. Duda dorzucił Muzeum Żołnierzy Wyklętych oraz mauzoleum tychże. Nazwał je inwestycją w przyszłość.

Wystąpienie świadczyło o beznadziejnej orientacji kandydata w bieżących sprawach kultury. Duda zaproponował powołanie polskiego odpowiednika Instytutu Goethego, który zajmie się promocją naszej kultury za granicą, i nawet wskazał, że tę rolę mógłby pełnić Instytut Adama Mickiewicza. A to właśnie IAM od dekady skutecznie promuje polską kulturę, ostatnio pod marką Culture.pl.

Kandydat PiS opowiadał także inne banialuki, m.in. postulował stworzenie programu budowy bibliotek publicznych i ich unowocześniania (takowy działa z kapitalnym skutkiem od lat, nazywa się "Biblioteka+"; w małych miejscowościach bardzo chwalą sobie Program Rozwoju Bibliotek), chciał przywrócenia dzieł Sienkiewicza do kanonu szkolnego (choć jego powieści - "Quo vadis", "Krzyżacy" lub "Potop" są w programie gimnazjum) oraz stworzenia programu ochrony zabytków (także już istnieje). Kandydata słuchali ci sami co przed rokiem "niepokorni" twórcy, m.in. aktor Jerzy Zelnik i satyryk Jan Pietrzak.

Wielkie Narodowe Czytanie

Z kolei Bronisław Komorowski w kampanii nie zabierał głosu na temat kultury. Jedyną inicjatywą prezydencką w tej sferze jest program "Narodowego Czytania", czyli ogólnopolska akcja publicznej lektury. W jej ramach czytano już Mickiewicza, Fredrę i Sienkiewicza.

Prezydent jest jednak przynajmniej aktywnym uczestnikiem życia kulturalnego, czego nie da się powiedzieć o większości przedstawicieli polskiej klasy politycznej. Bywa na premierach i koncertach, w ostatnich sezonach obejrzał m.in. "Irydiona" w Teatrze Polskim w Warszawie, musical "Deszczowa piosenka" w Romie i "Braci Karamazow" lubelskiego Provisorium, był nawet w Gardzienicach, eksperymentalnym teatrze działającym na wsi pod Lublinem. W tym roku przyjął w Pałacu Prezydenckim twórców filmów nominowanych do Oscara: "Idy", "Naszej klątwy" i "Joanny". Nawiązując do ataku nacjonalistycznej prawicy na film Pawlikowskiego, powiedział, że dobre filmy wywołują dyskusję.

Jednak to nie gesty liczą się w politycznym rachunku, ale legislacja. Tu Komorowski ma osiągnięcia. Podpisał mimo nacisku lobby reklamowego ustawę o ochronie krajobrazu, która może uwolnić polskie miasta od zmory szmat zasłaniających architekturę i psujących estetykę przestrzeni publicznej. Wystąpił także z dwiema ważnymi inicjatywami ustawodawczymi.

Większy wpływ obywateli

Pierwsza to nowelizacja ustawy o stowarzyszeniach, która usuwa bariery w rozwoju III sektora - ułatwia zakładanie stowarzyszeń i pozyskiwanie przez nie środków publicznych. A to właśnie NGO stanowią dzisiaj napęd polskiej kultury, zwłaszcza lokalnej.

Drugi projekt dotyczy partycypacji w samorządach, zwiększa udział obywateli w podejmowaniu decyzji. Większy wpływ obywateli na podział środków na kulturę i obsadę instytucji był jednym z postulatów Obywateli Kultury; projekt odpowiada na ten postulat. Oba są w Sejmie na różnych etapach legislacji, ustawa o stowarzyszeniach ma szansę przejść w tej kadencji.

Tylko pozornie więc wybór między Dudą a Komorowskim jest wyborem między bardziej i mniej konserwatywnym miłośnikiem "Trylogii". W rzeczywistości Komorowski mimo staroświeckiego wizerunku jest bardziej otwarty na nowoczesne wyzwania: partycypację i społeczeństwo obywatelskie. Duda powtarza tezy polityki historycznej sprzed lat, dawno nieaktualne. Prawdziwymi wyzwaniami są dzisiaj kwestie cyfrowego dostępu do kultury, budowania nowej widowni, edukacji. PiS-owski program budowania mauzoleów cofa nas w polityce kulturalnej o dekadę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji