Artykuły

Patologie świata mediów w teatrze

"Tresowane dusze" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

W paru już redakcjach wycierałem progi, ale przysięgam, że w żadnej nie rozgrywały się takie historie, jakie się dzieją w najnowszej premierze Teatru Wybrzeże - sztuce Gabrieli Zapolskiej "Tresowane dusze" w reżyserii Adama Orzechowskiego. Kto by np. słyszał o czymś takim, żeby w redakcji, na gromkie "hopla, hopla" właścicielki gazety, któryś z redaktorów jak na treserską komendę opuszczał do kolan bokserki... Oczywiście, na tę scenę i wiele innych jeszcze scen przedstawienia patrzeć trzeba nie jako na realistyczne obrazki z życia mediów, tylko jak na świadomie wyostrzone i przerysowane przez reżysera defekty, które miały na celu... no właśnie, co? Stworzenie przez to wyrazistej metafory, unaoczniającej, jak jest dzisiaj zdeprawowany medialny świat? Czy też zakrycie tymi efektami oczywistej słabości tekstu Gabrieli Zapolskiej, który przez Adama Orzechowskiego został wydobyty z zapomnienia z racji jubileuszu 250-lecia teatru publicznego w Polsce? Jeśli cel był i taki, i taki, to - moim zdaniem - ani jeden, ani drugi nie został osiągnięty.

Zapolska starała się pokazać w swojej sztuce, jak za jej czasów ciśnienie rynku wypacza szlachetny cel funkcjonowania mediów i jak niszczy tworzących te media ludzi. "Trup, krew, trup, krew" - te słowa powtarzają się jak refren jako opis tego, czym media żywią się na co dzień. Można by więc uznać sztukę Zapolskiej za wczesny opis tabloidyzacji gazet, tylko czy dowiadujemy się przy tej okazji czegokolwiek nowego? Chyba że za taką nowość uznać to, jak reżyser poprowadził rolę właścicielki gazety, niejakiej Rastawieckiej, i jak tę

postać zagrała, tak poprowadzona przez Orzechowskiego, Katarzyna Figura. A zagrała ją niedobrze, bo wynikła z tego jedynie manierycznie zagrana osobowość rozhisteryzowanej i mocno schrypiałej lampucery. Taka Rastawiecka miałaby być obrazkiem tego, jak żądza pieniądza rządzi mediami? Kompletnie to niewiarygodne.

Pozostali aktorzy również nie dostali do zagrania dobrego materiału, bo wymyślone przez Zapolska postacie są tekturowe i stereotypowe. Mogłaby się może podobać Monika Chomicka-Szymaniak jako robotnica Braun, w burym kostiumie, gdyby nie to, że to któraś już skrzywdzona proletariuszka grana w Wybrzeżu przez tę aktorkę.

Obronną ręką wychodzą z tego przedsięwzięcia tylko autorka scenografii Magdalena Gajewska, która jak zwykle pomysłowo zagospodarowała Scenę Malarnia, oraz kompozytor Marcin Mirowski. Jego delikatne tło muzyczne było ciekawym kontrapunktem dla dziejących się na scenie okropności.

O logice funkcjonowania mediów, a tak naprawdę o logice świata, w którym zysk jest wszystkim, sto razy więcej powiedział mi ostatnio znakomity film "Wolny strzelec" Dana Gilroya. "Tresowane dusze" pozostały dla mnie jedynie wycieczką w dawne krainy teatralne. Taką udaną wycieczką były wydobyte niegdyś przez Orzechowskiego z zapomnienia "Willkommen w Zopottach" Alfreda Nowaczyńskiego. Tym razem się nie udało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji