Epilog
Ósma nowela (a może scena) kończy opowieści o przedziwnych zależnościach moich i mojej rodziny od opery "Straszny dwór" - ostatnia część wspomnień Mieczysława Drzewicy Popławskiego.
Bardzo pragnę, aby wszyscy Państwo, którzy je przeczytali, nie wstydzili się tzw. polskiej zaściankowości jaką od lat zarzucali Moniuszce i Chęcińskiemu zwolennicy "wielkoświatowości". Trzeba bowiem zrozumieć, że to rustykalność, zwana mylnie "zaściankowością Polaków jest siłą aż do teraz. Z niej wywodzi się nasza historia, tradycja i obyczajowość. (Pięknego języka i przestrzegania zasad Dekalogu nie zapominając). Polski dwór, ze wszystkim, co sobą reprezentował, zawsze był wypadkową między pałacem a chłopską chatą. Co widzimy i w utworach Mickiewicza, Słowackiego czy Fredry. I my nadal tacy jesteśmy jak Moniuszkowscy Stolnikowicze: wolni, rycerscy, waleczni i pracowici - bo rustykalni. Dziś, kiedy już nie ma Kresów Wschodnich w granicach Rzeczypospolitej ani ziemiańskich dworów z ich specyficzną kulturowo-społeczną atmosferą - coś jednak w naszych sercach i w domach z dawnych lat zostało. Na przykład w moim małym mieszkaniu na warszawskich Bielanach, do którego zaglądają artyści, dziennikarze, krewniacy i starzy wiarusi (jak za młodości mych pradziadów), nad łóżkiem, pod ryngrafem z "Częstochowską" wiszą skrzyżowane szable. Też cudem uratowane z wojennej pożogi. Bo przecież "bez karabeli ani z pościeli" drzewiej mawiano. Nie darmo więc powracający z wojny synowie Stolnika śpiewali w "Strasznym dworze":
Toć u ściany naszej chatki
Jak ważności świętej rzecz
Pod obrazem Bożej Matki
Zwiśnie pancerz, zwiśnie hełm i miecz.
Ten cytat przypomina mi , że mijają epoki, zmienia się świat. Rodzą się nowi widzowie teatralni. A "Straszny dwór" trwa! Zakończmy więc moje opowieści toastem w polonezowym rytmie:
Niech nam żyje
Po wsze czasy,
I wciąż cieszy
Serca nasze! -
Moniuszkowski "Straszny dwór"
Moniuszkowski "Straszny dwór"
KONIEC