Młodzieńcza sztuka Czechowa
Teatr Dramatyczny otworzył nowy sezon teatralny w stolicy polską prapremierą młodzieńczej sztuki Czechowa "Płatonow".
Czechow napisał "Płatonowa" jeszcze w czasach studenckich, przedstawił komedię w Teatrze Małym, gdzie jej nie przyjęto i na lat ponad czterdzieści sztuka zaginęła. Znaleziono ją przypadkiem w jednym z archiwów moskiewskich, włączono do wydania "Dzieł", ale na wystawienie musiała poczekać jeszcze sporo czasu. Teatry rosyjskie zainteresowały się "Sztuką bez tytułu" - tak została nazwana przez rosyjskich wydawców, nie natrafiono bowiem na ślady tytułu danego jej przez autora - dopiero w latach pięćdziesiątych. Wystawiona w Pskowie i Ałma-Acie trafiła 1960 r. na scenę moskiewskiego Teatru im. Wachtangowa. W Paryżu grał "Płatonowa" Vilar -i to z ogromnym powodzeniem. Sukces odniósł również spektakl londyński.
Skąd to powodzenie sztuki dość powszechnie uznawanej za - powiedzmy - niezbyt doskonałą, niedorastającą do późniejszych dzieł autora "Wiśniowego sadu"? "Płatonow" posiada rzeczywiście sporo usterek warsztatowych, jest miejscami przegadany, ma wiele dłużyzn. Mało tego. W ogóle nie może być grany w całości. Tekst bez skrótów wypełniłby ponad czterogodzinny spektakl. W zestawieniu z misterną,jubilerską - chciałoby się powiedzieć - konstrukcją takich na przykład "Trzech sióstr", zaskakuje rozwichrzeniem. Dwudziestoletni autor nie powiedział jeszcze zdania że: "...sztuka pisania - to sztuka skracania...", do którego stosował się ściśle w całej swej późniejszej twórczości. Mimo tej uwagi jest to sztuka bardzo interesująca. I to nie tylko dla historyków literatury, którzy mają tu pierwowzory postaci i konfliktów powracających w następnych utworach Czechowa.
W "Płatonowie" są zalążki całego Czechowa, jakiego znamy ze zbiorowego wydania jego dzieł. Ale jest to Czechow jeszcze nie wybaczający, Czechow bez łagodnie ironicznego uśmiechu, Czechow buntujący się przeciw bezsensowi ludzkiego - losu i małości samego człowieka. Nie ma w tej sztuce ani jednej postaci, którą by autor oszczędził. Głupota, sobkostwo, samolubstwo - pełny wachlarz nie najlepszych przywar. Sam Płatonow to kabotyn, człowiek bez charakteru, który w pełni sobie zasłużył na wszystkie nieszczęścia,jakie go spotykają. A kobiety? Sonia, Anna, Maria - zajęte sobą poszukiwaczki silnych wrażeń. Pchają się w ramiona Płatonowa, prowincjonalnego Don Juana, mimo jego nonszalanckiego stosunku do nich. A on się broni, niby to nie chce, a jednak wplątuje się w romans z dwiema naraz. Zona Płatonowa, Sasza, ma najwięcej cech sympatycznych, ale przecież jest prościutkim głuptasem, duszyczką bardzo nieskomplikowaną, nie umiejącą wyjść poza pewne schematy myślenia.
Późniejszy Czechow bez goryczy i gniewu pokazuje swoich bohaterów. W "Płatonowie" jest i gorycz, i gniew. Bohaterowie tej "farsy tragicznej" bardziej są - groteskowi niż tragiczni. Ostra,jaskrawa groteska - w dalszej twórczości pisarz nie będzie się nią posługiwał - sprawia, że sztuka brzmi ze sceny niezwykle współcześnie. Literatura i dramaturgia ostatnich trzydziestu lat przyzwyczaiły nas do szyderstwa, do przedstawiania świata i nas samych w tonie buffo. Wydaje się, że ta tonacja głównie zaważyła na świetnym renesansie "Płatonowa", tak długo nie ruszanego przez teatry. Wystawiać "Płatonowa" to znaczy przede wszystkim wybierać. W sytuacji, kiedy reżyser staje przed koniecznością usunięcia prawie połowy tekstu, możliwości dyskutowania, dlaczego to wyrzucił, a tamto zostawił, jest bardzo wiele. Ale są to bezprzedmiotowe dyskusje. Można tylko akceptować koncepcję spektaklu lub nie. Koncepcja Adama Hanuszkiewicza, który reżyserował "Płatonowa" w Dramatycznym, na pewno jest do zaakceptowania. Usunął on wątki uboczne, skasował pięć osób znajdujących się w tekście oryginalnym, wydobył wyraźnie na pierwszy plan postać Płatonowa i jego konflikty. I co chyba najważniejsze,starannie punktował groteskę, która w wielkim finale przełamuje się w tragedię. Rolę tytułową gra Gustaw Holoubek. Jego Płatonow w pierwszym akcie jest bon viverem, "mężczyzną niebanalnym", brylującym w salonach pani generałowej. Holoubek nie odsłania jeszcze wszystkich kart, jeszcze nie wiemy, jaki jest ten nauczyciel ludowej szkoły. Dopiero w drugim akcie, kiedy bohater wplątuje się w skomplikowane intrygi, Holoubek pokazuje płytkość, brak charakteru, nieumiejętność podjęcia decyzji i wreszcie śmieszność Płatonowa. Robi to znakomitymi środkami aktorskimi; konsekwentnie rozwija rolę aż do tragicznego końca.
Partnerkami Holoubka są: Danuta Kwiatkowska, która stworzyła interesującą postać Anny, właścicielki ziemskiej, młodej wdowy po generale; Elżbieta Czyżewska - Sonia; Sasza - Janina Traczykówna; Maria - Katarzyna Łaniewska Panów nie będziemy wyliczać. bo jest ich zbyt wielu. Wykonanie - aktorskie spektaklu wyrównane, na dobrym poziomie, nie przynosi rozczarowań. Udaną oprawę scenograficzną projektował Krzysztof Pankiewicz którego prace dotychczas widywaliśmy przede wszystkim w Teatrze Powszechnym.