Morderstwo
Zmarły w 1999 r. izraelski literat i reżyser Hanoch Levin był jednym z najbardziej oryginalnych i nowatorskich twórców swego pokolenia. Budził skrajne emocje. Przez jednych uważany za sumienie narodu, przez innych krytykowany za radykalizm polityczny. "Morderstwo" powstało na dwa lata przed śmiercią autora.
W sztuce o nieuchronności przemocy i rozlewu krwi w konflikcie izraelsko-palestyńskim Levin dotknął problemu jednostkowej odpowiedzialności za każde ludzkie życie. Przedstawienie wyreżyserowane przez Piotra Cieślaka w brechtowskiej manierze teatru faktu - z dokumentalnymi wideoprojekcjami, efektami pirotechnicznymi i songami - nie zatraciło swego egzystencjalnego wymiaru spod znaku Becketta. Krwawy korowód, w którym śmierć ponoszą przypadkowe, niewinne ofiary, robi tym bardziej wstrząsające wrażenie, że Levin w kilku prostych, a jakże poetyckich słowach, ujawnia życiorysy bohaterów. Ich marzenia, dążenia, chęci, starania, lęki. Tym bardziej każda z tych absurdalnie głupich, dojmująco niepotrzebnych śmierci zda się dotykać nas osobiście. Jak i fakt, że są nieuniknione. Nie tylko w tamtym punkcie globu, niestety.