Artykuły

Elżbieta Zającówna: Przez chorobę została aktorką

Chociaż Elżbieta Zającówna fascynowała się sportem, choroba sprawiła, że musiała zmienić życiowe plany. Dzięki temu stała się gwiazdą kina i teatru.

Zawsze jest uśmiechnięta. To wrodzony optymizm każe jej postrzegać życie w jasnych barwach. Tam gdzie inni widzą problemy, ona dostrzega możliwości. Nic więc dziwnego, że z upodobaniem grywa w komediach. Dlatego widzowie postrzegają ją jako ciepłą i serdeczną osobę.

- Kilka lat temu byłam na zakupach w Domach Centrum. Akurat miałam nie najlepszy humor. Nagle zaczepił mnie zupełnie obcy mężczyzna i zapytał: "Dlaczego pani jest smutna? Dlaczego się pani nie uśmiecha? Pani nas przyzwyczaiła do tego, że zawsze się uśmiecha". Coś w tym chyba jest. Uwielbiam się śmiać, uwielbiam wesołych ludzi. Tak właśnie chcę żyć - podkreśla w rozmowie z serwisem Onet. W najbliższy poniedziałek zobaczymy ją na deskach teatru Bagatela, gdzie pojawi się w komedii "enVague". To oznacza, że znowu będzie nas rozśmieszać.

Sport czy aktorstwo

Pochodzi z Krakowa. Jej mama była księgową, a tata pracował jako inżynier mechanik. Miała spokojny i zorganizowany dom, z obiadami i spacerami o stałych porach. Mama dodawała jej wiary w siebie i przytulała, a tata wychowywał ją i starszą córkę w absolutnej akceptacji, choć też dużo od nich wymagał.

- Miałam być chłopcem. Tata, choć urodziła mu się dziewczynka, lubił mieć we mnie pomocnika. Dzięki temu umiem posługiwać się wiertarką, wbić gwóźdź, wymienić koło w samochodzie - opowiada.

Jako mała dziewczynka uwielbiała wszelką aktywność fizyczną i trudno było jej usiedzieć w miejscu. Każdą wolną chwilę spędzała na boisku. Biegała przez płotki, grała w siatkówkę. Nic więc dziwnego, że swoją przyszłość wiązała ze sportem. Chciała zdawać na krakowską Akademię Wychowania Fizycznego.

Niestety - badania lekarskie wykazały, że cierpi na rzadką chorobę von Willebranda, która powoduje samoistne oraz długotrwałe krwawienia. Tego typu zaburzenia krzepliwości krwi wykluczają wyczerpujące treningi i wysiłek fizyczny. Osoby z tą chorobą muszą szczególnie uważać, gdyż nawet najmniejsze skaleczenie może skończyć się dla nich tragicznie. To oznaczało jedno - rezygnację z marzeń o profesjonalnym uprawianiu sportu.

Wtedy podjęła radykalną decyzję - i postanowiła zdawać do krakowskiej szkoły teatralnej. Uznała, że sport i aktorstwo mają z sobą sporo wspólnego - choćby konieczność nieustannej rywalizacji. Dostała się na uczelnię za pierwszym razem i szybko odkryła uroki aktorstwa.

Choroba jednak wywarła na jej życiu duże piętno - bo

do dziś jest wrażliwa na cierpienie innych. Niedawno została wiceprezesem Fundacji Polsat, która wspiera chore dzieci i ich rodziców.

- Pomagam, bo tak zostałam razem z moją cudną siostrą wychowana. Rodzice, którzy już, niestety, nie żyją, zawsze byli nastawieni na innych, na ich potrzeby. Staram się postępować podobnie. Sama w dzieciństwie dużo chorowałam, stąd wiem, jak ważne jest wsparcie ze strony bliskich i zupełnie anonimowych osób - podkreśla w Onecie.

Wzór bizneswoman

Wysoka, szczupła i atrakcyjna dziewczyna wyróżniała się na korytarzach krakowskiej uczelni. I to właśnie tam wypatrzył ją Juliusz Machulski. Kiedy była jeszcze na czwartym roku studiów, zaangażował Elżbietę do swej słynnej komedii "Vabank".

W tamtych czasach nie było modnych obecnie castingów. Liczyło się dobre oko producenta lub reżysera. Machulski się nie rozczarował i dwa lata później znów zaprosił młodą aktorkę na plan. Tym razem zagrała w kultowej dziś "Seksmisji".

- Miałam dużo szczęścia w życiu zawodowym. Nigdy nie należałam do osób, które desperacko szukają zajęcia, bo kiedy kończyłam pracę nad jednym filmem, od razu dostawałam propozycję kolejnej roli. Debiutowałam tuż przed wybuchem stanu wojennego. Kolegom, którzy wchodzili w życie zawodowe parę lat później, było dużo trudniej - wspomina. Po ukończeniu studiów w Krakowie przez cztery lata pracowała w teatrze Syrena, a przez kolejnych dwanaście w teatrze Rampa. Z Machulskim spotkała się ponownie dopiero jakiś czas później na planie serialu "Matki, żony, kochanki". Grana przez nią bohaterka był wtedy dla Polek przykładem bizneswoman, która odnosi sukcesy dzięki życiowej zaradności.

- To był zupełnie nowy rozdział w mojej pracy. Nikt chyba nie spodziewał się, że serial odniesie tak duży sukces. Wtedy ludzie zaczęli rozpoznawać mnie na ulicy. W latach 90. nie było jeszcze plotkarskich magazynów i paparazzi, którzy gotowi są oddać wszystko, żeby zrobić celebrycie kompromitujące zdjęcie. Od tego czasu wiele zmieniło się w show biznesie - podsumowuje.

Pod koniec dekady stała się gwiazdą popularnych wtedy biesiadnych gal. Śpiewała i tańczyła razem z Beatą Rybotycką, Zbigniewem Wodeckim, Majką Jeżowską, Jackiem Wójcickim czy grupą Vox. Ta objazdowa trupa występowała na największych scenach w kraju, ciesząc się ogromną popularnością. Z czasem upomniała się o jej koncerty również amerykańska Polonia.

- Z tą niezwykle zgraną ekipą przeżyłam jeden z najtragiczniejszych dni, 11 września 2001, czyli ataki na World Trade Center. Tego samego poranka lecieliśmy wszyscy z Chicago na Florydę. W pewnym momencie załoga poinformowała nas o awaryjnym lądowaniu. Rozbawieni i tryskający energią wysiedliśmy z samolotu. Kilka minut później z niedowierzaniem patrzyliśmy na telewizyjną relację z Nowego Jorku. W atmosferze niepewności i ogólnoświatowej paniki czekaliśmy tydzień na możliwość powrotu do Polski - opowiada.

Mąż ją odrzucił

Obecnego męża, Krzysztofa Jaroszyńskiego, poznała oczywiście w teatrze. On widział ją już wcześniej w kinie, gdzie z zachwytem wpatrywał się w młodą aktorkę, oglądając "Vabank". Ponieważ był już wtedy wziętym satyrykiem, otrzymał zamówienie z teatru Syrena na napisanie scenariusza do planowanego spektaklu. Kiedy pojawił się na spotkaniu z przyszłym reżyserem, ten przedstawił mu kandydatkę do jednej z ról. To była ona. I chociaż Jaroszyński był oczarowany jej urodą, stanowczo zaprotestował, stwierdzając, że nie nadaje się do tworzonej przez niego roli, bo jest... za młoda.

Trudno sobie wyobrazić gorszy początek znajomości. Choć ona była na niego wściekła i obrażona, on postanowił nie dawać za wygraną. Regularnie odwiedzał ją w garderobie, przynosił róże i zapraszał do restauracji. Starał się o nią tak długo, aż w końcu mu wybaczyła, że nie chciał jej w obsadzie sztuki,

której zresztą i tak ostatecznie... nie napisał.

Oboje mieli za sobą nieudane małżeństwa i nie spieszyli się z poważnymi deklaracjami. Tym bardziej że niespecjalnie do siebie pasowali. - Jestem niepoprawną optymistką. On to typowy choleryk. Na szczęście reaguje błyskawicznie i potrafi przeprosić za swoje zachowanie, chociaż przyznanie się do winy przychodzi mu z wiekiem coraz trudniej. I, jak to zwykle z satyrykami bywa, poczuciem humoru tryska w pracy, prywatnie natomiast jest raczej poważny - tłumaczy w serwisie Styl.

Elżbieta i Krzysztof są już razem ponad 30 lat. Rzadko jednak pracują razem. Owocem ich związku jest córka - Gabrysia. Nadano jej takie imię na cześć najbliższej przyjaciółki Zającówny - również aktorki, nieżyjącej już Gabrieli Kownackiej. Obie panie zagrały razem w kontrowersyjnym filmie "Nadzór".

- Kiedyś razem z Krzysztofem Kolbergerem brałam udział w telewizyjnej debacie o seksie. Zapytany o to, jak aktorzy radzą sobie z odtwarzaniem scen intymnych, Kolberger powiedział, że to tylko kreacja, warsztat aktorski, odtworzenie pewnych emocji. Krzysztof dodał, że to nie ma nic wspólnego z życiem osobistym aktora. Odpowiedziałam mu wtedy, że zagrałam w "Nadzorze" scenę nazwijmy ją miłosną, z Gabrysia Kownacką i uwielbiam ją do dziś! - śmieje się aktorka.

Po urodzeniu córki Zającówna zwolniła tempo pracy. Mniej gra, a więcej czasu poświęca firmie Gabi, która zajmuje się produkcją seriali i programów telewizyjnych.

***

Z jak zawody

W szkole podstawowej i w liceum z pasją startowała w młodzieżowych zawodach. Budowa ciała i życiowa energia sprawiały, że najczęściej zajmowała pierwsze miejsca.

A jak aktorstwo

Początkowo w ogóle nie myślała o karierze aktorki. Owszem-lubiła kino i teatr, ale wolała sport. Dopiero choroba zmusiła ją do potraktowania poważniej swego hobby.

J jak jakość

Stawia w życiu zawodowym i prywatnym na jakość, a nie na ilość. - Lubię żyć praworządnie, po swojemu, poza modą i blichtrem. Jestem tradycjonalistką.

Ą jak... "ą.ę"

Nie lubi się krygować, także bywanie w tzw. towarzystwie "ą, ę" raczej ją nudzi. Doskonale zna swoją wartość, co udowodniły choćby takie firny jak "Vabank" czy "Seksmisja".

C jak ciekawość

Ciekawość nowych wyzwań sprawiła, że przyjęła rolę więźniarki w głośnym "Nadzorze". Film zdobył liczne nagrody i wyróżnienia na światowych festiwalach.

Ó jak óóó...

Kiedy z "Seksmisją" była na Filipinach najpierw usłyszała głośne "óóó", a następnie wielkie owacje, a prowadzący wywołał ją jako "ElisabethZajaconna (czytaj: Zadżakonna)".

W jak wakacje

Urlop lubi spędzać nad morzem. - Wyleguję się wtedy na plaży, bo kocham morze i nieograniczone przestrzenie. Wtedy mogę powiedzieć, że naprawdę odpoczywam.

N jak normalność

Starała się zapewnić córce w dom u pełną normalność. Może dlatego Gabrysia nie będzie aktorką. Interesuje się Japonią, studiuje język oraz kulturę tego kraju.

A jak afery

Od zawsze stroniła od zdobywania popularności medialnymi aferami. Nie lubi pozować na celebrytkę, rzadko bywa na przyjęciach. Woli być aktorką, żoną i mamą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji