Artykuły

Życie to nie teatr

- Moim marzeniem jest zagrać jeszcze coś takiego, co sprawiłoby mi ogromną radość. Planuję też huczne obchody 35-lecia mojej pracy w Teatrze Nowym. I najważniejsze, aby broń Boże nie przejść na emeryturę - mówi poznański aktor MICHAŁ GRUDZIŃSKI.

Elżbietę i Michała Grudzińskich odpytuje Edyta Wasielewska:

Michał Grudziński jest...

Ona: - Wspaniałym artystą, komikiem. Gra w teatrze, filmie, na estradzie. Potrafi spełnić się w każdym repertuarze, dosłownie. Na przykład, w roli Śledzia w "Operze Kozła" - trzyminutowym występie, podczas którego rozbawił mnie do łez. Mój mąż mówi o sobie, że jest takim smutnym clownem i chyba tak jest, bo tak naprawdę dużo w nim smutku. Jednak ostatnio jestem pod ogromnym wrażeniem jego roli dramatycznej w spektaklu "Król umiera, czyli ceremonie". Już trzy razy oglądałam to przedstawienie i za każdym razem odkrywam w nim coś nowego.

Co jeszcze mogę powiedzieć o moim Misiu, tak pieszczotliwie go nazywam? Ma bardzo dużą kulturę osobistą. I co najważniejsze - jest bardzo dobrym człowiekiem, takich ludzi już się prawie nie spotyka. Potrafi być domowy, kochany, bije od niego ciepło, o którym trudno opowiedzieć w kilku słowach. Wiem o tym dobrze, bo małżeństwem jesteśmy od szesnastu lat.

On: - Proszę, powiedz, że wszystko potrafię w domu naprawić.

Ona: - To prawda. Wielokrotnie udowodnił, że nie muszę wzywać specjalisty, bo on umie naprawić kosiarkę, pralkę, nie mówiąc już o wykonywaniu innych prac domowych.

Gdzie się pan tego nauczył?

On: - Od mamusi, która umiała naprawić dosłownie wszystko. Mój tata, jak tylko był na przykład luźny kontakt, mówił majestatycznie: "Mireczko, trzeba zawołać człowieka do kontaktu". Wtedy mama brała śrubokręt i go przykręcała, a tata nie mógł się nadziwić: "Złote ręce" - powtarzał.

I jeszcze świetnie gotuję, ale dodam ze smutkiem, że Elżbieta nie docenia moich zdolności kulinarnych. Przed laty nie zachwyciła się moimi rogalikami, sernikiem z 23 jaj i w końcu... przestałem piec. Za to moi synowie przepadają za jajecznicą czy kiełbaskami "po afgańsku", które podobno są najlepsze na świecie. Wierzę, że tak jest.

Elżbieta Grudzińska jest...

On: - Cierpliwa. Znosi moje humory, które dają o sobie znać szczególnie przed premierą. Choć staram się nie obciążać ją swoimi stresami i zamykam się w moim królestwie - na naszym strychu.

Elżbieta jest osobą bardzo delikatną i tą kruchością mnie zauroczyła przed laty. Pięknie gra na akordeonie, śpiewa, tańczy. Jest absolwentką technologii żywienia, ale nigdy nie pracowała w wyuczonym zawodzie. Tańczyła w Zespole Pieśni i Tańca Śląsk, Zespole Wojsk Lotniczych Eskadra, pięć lat była na kontrakcie w Grecji, po powrocie do kraju pracowała w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, współpracowała z Towarzystwem Muzycznym im. Henryka Wieniawskiego. Bardzo pracowita, dba o dom i o mnie. Nie wiem, co bym bez niej zrobił...

Pani Elu, życie z aktorem musi być chyba bardzo uciążliwe. Tym bardziej, że granie w bardzo popularnym serialu telewizyjnym, jakim jest "Na dobre i na złe", niesie z sobą ogromną popularność, a co z tym związane... chwile dobre i złe.

Ona: - Misiu ma różne swoje nastroje i humory, szczególnie przed zbliżającą się premierą. Wtedy najlepiej z nim za dużo nie rozmawiać. Żyje w swoim świecie, a ja rozumiem jak wielki jest to dla niego stres, bo praca nas łączy, a nie dzieli. Bywa, że denerwuję się razem z nim lub nawet za niego. W związku z aktorem nie może być też mowy o zazdrości, bo tak już jest, że otaczają go kobiety: aktorki, wielbicielki.

Co do popularności, to nie przypominam sobie jakichś niemiłych jej przejawów. Być może dlatego, że mój mąż jest ciepłym człowiekiem, ludzie do niego lgną i ma bardzo dobrą publiczność.

Czy bywa pani krytyczna w ocenie jego pracy?

Ona: - Bywam krytyczna, ale czy bardzo? Dzięki temu, że przez wiele lat pracowałam na scenie mogę mu coś podpowiedzieć, co być może wykorzysta.

Czy udaje się znaleźć czas na wspólne, wolne chwile?

Ona: - Chętnie robimy sobie wycieczki, ale jest ich mało, bo i czasu wolnego niewiele. Mąż jest bardzo zajęty i rzadko bywa w domu, ale jak już jest, to staramy się spędzać go tylko we dwoje.

Jakie mają państwo marzenia, plany, które być może uda się zrealizować w nowym 2006 roku?

Ona: - Chciałabym pojechać gdzieś dalej... Marzy mi się podróż na przykład do Meksyku.

On: - Ale na krótko, bo tam musi być bardzo gorąco. Moim marzeniem jest zagrać jeszcze coś takiego, co sprawiłoby mi ogromną radość. Planuję też huczne obchody 35-lecia mojej pracy w Teatrze Nowym. I najważniejsze, aby broń Boże nie przejść na emeryturę... Życia bez teatru, aktorstwa - nie wyobrażam sobie. I bez tej mandarynki, która mam na głowie (na zdjęciu] też nie. Była kiedyś taka legenda, w której Mandaryn wszystkie kłopoty zaklął w mandarynce i nosił ją na czubku głowy. Ja też tak próbuję, z różnym skutkiem...

Na zdjęciu: Michał Grudziński w serialu TVP "Na dobre i na złe".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji