Artykuły

Położnicza ekonomia

Monika Strzępka i Paweł Demirski zrealizowali musical, którego inspiracją stały się narodziny ich syna w jednym z najbardziej snobistycznych, wysoko uplasowanych w rankingu "Rodzić po ludzku", tytułowym ośrodku zdrowia. Kilka miesięcy temu w wywiadzie w "Dużym Formacie" opowiadali, że ich dziecko mogło być niepełnosprawne, ponieważ w szpitalu nie wykonuje się cesarek, by nie psuć statystyk. Tematem spektaklu uczynili jednak nie tylko sytuację polskiej służby zdrowia, akcję "Rodzić po ludzku", proces prywatyzacji szpitali i niekompetencję lekarzy. "Położnice szpitala św. Zofii" przypominają raczej ciąg skojarzeń wywołanych słowami "poród" czy "rodzicielstwo".

Jednym z podstawowych konfliktów jest zderzenie instytucjonalnego wymiaru porodu i rodzicielstwa z ich wymiarem osobistym. Z jednej strony mamy więc system opieki zdrowotnej przeżarty rozmaitymi chorobami, z drugiej - oczekujących pomocy, wsparcia i empatii zestresowanych rodziców. Te dwa porządki, tylko niekiedy ścierając się, wchodzą ze sobą w interakcje, dzięki którym staje się jasne, że instytucja, prawa ekonomii i kapitalizm determinują wszystkie sfery życia - nawet najintymniejsze doznania rodziców i ich relacje z nowo narodzonymi "pociechami".

Akcja spektaklu toczy się w czasie jednej nocy, podczas której do szpitala trafiają trzy rodzące pary. Mają jednak pecha, bo w tym samym czasie trafia tam Prywatyzatorka (Marta Tadla), która ma zdecydować, czy szpital może przejść w ręce prywatnych inwestorów. Zwolenniczka kapitalizmu interesuje się jedynie statystykami i rankingami. Drugi, niekorzystny dla par i ich dzieci, zbieg okoliczności to strajk pielęgniarek (Alona Szostak, Katarzyna Hołub, Dagmara Żuchnicka), który od czasu do czasu paraliżuje pracę szpitala. Sprzeczne interesy godzi pieśń zadedykowana środkowi przyspieszającemu poród, który ma zarówno skrócić mękę kobiet, jak i przeciwdziałać ciasnocie na sali porodowej, na czym zależy marzącej o prywatyzacji Ordynatorce (Elżbieta Okupska). Wartość oksytocyny trudno przecenić, zwłaszcza że na środki przeciwbólowe rodzące nie mają co liczyć. Absurdalna procedura ich przyznawania, którą położna, spokojnie, z wyraźną satysfakcją, tłumaczy wrzeszczącej z bólu kobiecie, skutecznie przeciwdziała temu "zbędnemu" wydatkowi szpitala.

Pierwsza część spektaklu koncentruje się głównie na naszkicowaniu sytuacji polskich szpitali. Ordynatorka co chwilę zaczyna śpiewać pieśń obronną, zdradzając, że sposób, w jaki prowadzi swój oddział, nie jest w pełni uczciwy, pielęgniarki wyciągają transparenty intonując protest song, a Prywatyzatorka - ubrana w męski garnitur, przebojowa kobieta - wchodząc na scenę, brawurowo wykonuje słynny musicalowy "New York, New York". Wśród nich krąży Duch Położnej Sprzed Wojny, wnoszący na scenę zakrwawione, przestarzałe i przerażające sprzęty medyczne, które wydają się ironicznym komentarzem do "ludzkich" warunków współczesnych porodów. W tym zamieszaniu gromadzące się w poczekalni pary muszą czekać, aż ktoś raczy zwrócić na nie uwagę. Przez większą część spektaklu pozostawione bez opieki kobiety wiją się w bólach porodowych, wykonując między kolejnymi skurczami zadziwiająco atrakcyjne songi i układy choreograficzne. A jedyne, co proponuje im zajęty swoimi sprawami personel, to ćwiczenia na piłce gimnastycznej.

Ta ironiczna wizja szpitala naszkicowana jest grubą kreską, rzadko udaje się jej wymknąć z obiegowych stereotypów. I nie chodzi nawet o to, że podejmowane kwestie są banalne, bo nie są - tyle że odpowiedzi twórców są zbyt proste. Jednoznaczna krytyka prywatyzacji, którą podjęli Strzępka i Demirski - nie podając właściwie żadnych argumentów ani zasad, na jakich miałaby ona, ich zdaniem, polegać - zuboża i banalizuje temat. Rysując karykaturalne portrety Prywatyzatorki i Ordynatorki jako bezwzględnych, nastawionych na zysk kapitalistek, twórcy wyśmiewają jedynie sam proces reorganizacji. Natomiast skierowane wprost do publiczności pytanie o zarobki i sugestia, że większości widzów nie stać na poród w sprywatyzowanym szpitalu, ociera się o populizm, ponieważ wydaje się oparte na nietrafnym założeniu, że szpitale te nie mogą zawierać kontraktów z NFZ, gwarantujących nieodpłatne świadczenia osobom opłacającym składki zdrowotne. Krytyka akcji "Rodzić po ludzku" również jest dość kontrowersyjna. I w tym wypadku twórcy nie podają przekonujących powodów swojej wrogości. Można ich niechęć połączyć z wywoływanym przez akcję kultem statystyk i rankingów, ale przecież nie była ona oparta jedynie na tabelkach, lecz również na listach od pacjentów. To, że niektóre odznaczone w tym rankingu szpitale nie spełniają dziś oczekiwań pacjentów, jest trochę bardziej złożonym problemem niż się to sugeruje widzom. Zbyt powierzchownie potraktowana jest kwestia wpływu Kościoła na służbę zdrowia i prawa reprodukcyjne. W spektaklu pojawia się młody ksiądz, który wdziera się na sale porodowe, by chrzcić dzieci zaraz po porodzie, lub nawet w jego trakcie, by, a jakże - poprawić statystyki dotyczące liczby katolików w Polsce. Przy okazji obmacuje pielęgniarki. Mimo że postać ta jest kwintesencją obłudy i rozpusty, to jej groteskowość czyni ją figurą żałosną i w gruncie rzeczy niegroźną, powielającą jedynie złośliwe stereotypy. A może warto byłoby się przyjrzeć wpływowi Kościoła na polskie prawo reprodukcyjne, a także powszechne przekonanie o naturalnym przeznaczeniu kobiety do bycia matką, skutkujące gloryfikacją porodów naturalnych (mimo komplikacji) czy reglamentacją znieczuleń? Można by się nawet zgodzić na tę jednostronną, kapryśną krytykę służby zdrowia, gdyby nie to, że przez nią spektakl zamyka się przed widzem, a nie dopuszczając go do dyskusji, łagodzi prowokacyjność stawianych diagnoz. Pozwala się zignorować, podobnie jak utyskiwania w kolejce do lekarza...

Wszystkie pary rodzicielskie - tak zwani "normalsi" (Izabella Malik i Dariusz Niebudek), fanatyczny macho-alkoholik (Jancenty Jędrusik) i jego żona - rodząca dwudzieste któreś dziecko (Marta Kloc) oraz młodzi bogacze (Ewelina Stepanczenko-Stolorz i Dominik Koralewski) - są rozczarowani swoimi pociechami. Pierwszym rodzi się upośledzona dziewczynka. Syn drugiej pary okaże się w przyszłości homoseksualistą i zostanie odrzucony przez stuprocentowo "męskiego" ojca. Trzeciej parze rodzi się czarnoskóre dziecko. Przyczyny odrzucenia przez rodziców pokrywają się więc z powszechnymi powodami dyskryminacji społecznej, niszcząc mit bezwarunkowej miłości rodzicielskiej. Co więcej, rodzice nie pozostają bierni. W nocy próbują podmienić swoje dzieci. Stosunek rodziców do dzieci wydaje się więc równie kapitalistyczny, jak sposób funkcjonowania służby zdrowia. Traktują bowiem swoich potomków jak inwestycję na przyszłość i towar, który podlega reklamacji. I choć rodzice nie chcą się przyznawać do stawianych dzieciom wymagań, one same bardzo szybko zdają sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazły. Rodzą się bowiem obdarzone zmysłem krytycznym i od razu są w stanie ocenić swoją pozycję w społeczeństwie. Życie, które je czeka, podlega bezdusznej ekonomii: lata podporządkowanej przyszłemu sukcesowi edukacji, potem korporacyjny wyścig szczurów za marne grosze. Dzieci buntują się więc przeciwko samolubnym rodzicom, którzy zdecydowali się je spłodzić, jak również przeciw systemowi społecznemu, który próbuje je wchłonąć od pierwszych chwil życia. Ubrani w garnitury i pieluchy, zbierają się na tajnych zgromadzeniach, wykonują zbiorowy song w rytmie "Smells Like Teen Spirit", a następnie "spastykują". Ten ostatni wątek, zaczerpnięty z filmu "Idioci" Larsa von Triera, jest zdecydowanie najciekawszy. Inspiracją do tego działania jest deklaracja niepełnosprawnej dziewczynki (Barbara Ducka), że będzie się starała być taka jak inni. Dzieci wyrokują: skoro system odrzuca niepełnosprawną dziewczynkę, oni postanawiają odrzucić system, udając chorych. Za sprawą tej decyzji, ku przerażeniu tak rodziców, jak i personelu, cały szpital wypełniają kalekie, upośledzone maluchy... Wyjście z tak zorganizowanego świata, odmowa udziału w sporach o prywatyzację, o służbę zdrowia, zrzucenie z siebie presji sukcesu możliwe jest więc jedynie przez chorobę. Takie "wypisanie" się z systemu nie zmienia go jednak - pozwala mu się rozwijać we własnym rytmie. Wniosek płynący ze spektaklu jest więc zaprzeczeniem społecznej zmiany czy rewolucji. Podporządkowany ekonomii system społeczny jest tak chory i tak totalitarny, że nie warto z nim dyskutować. Trzeba jedynie szukać drogi ucieczki we własną przestrzeń wolności. I choć taki zbiorowy protest mógłby sparaliżować system - zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą go budować i czerpać z niego profity - jak prowodyr dziecięcego strajku, który po latach zostaje ordynatorem rzeczonego szpitala. Nie jestem jednak pewna, czy na takiej konkluzji zależało Strzępce i Demirskiemu. Może lektura spektaklu powinna być paradoksalna i przewrotna, prowadzić do zgoła odwrotnych spostrzeżeń? Niestety, pytanie, o co właściwie chodzi autorom, gubi się w nagromadzeniu wątków, które - zamiast się w sobie nawzajem przeglądać - funkcjonują mechanicznie obok siebie. Choć wszystkie tematy spaja teza, że każda sfera życia podporządkowana jest kapitalizmowi i ekonomii, to jednak nie usprawiedliwia ona faktu, że wiele złożonych kwestii sprowadzono do banalnego stereotypu, w którym trudno dopatrywać się ironicznego czy groteskowego pęknięcia.

Jedną z przyczyn porażki stała się musicalowa forma. Mało czytelne, zagłuszane muzyką teksty, zbyt wiele długich, monotonnych songów (zarówno coverów, jak i oryginalnych, wykonywanych przez obecną na scenie orkiestrę, kompozycji Jana Suświłło) ani nie wprowadza dystansu do oglądanego świata, ani nie tworzy istotnego komentarza. Przeciwnie - spowalnia rytm spektaklu. O ile zawrotne tempo w poprzednich przedstawieniach Strzępki wyostrzało przekaz, usprawiedliwiało jednostronność i kategoryczność konkluzji, o tyle tu ciągłe przerywanie akcji songami sprawia, że tezy tracą zarówno drapieżność, jak i dowcip. To nie są już obsceniczne, brutalne, transgresyjne żarty, lecz często dość stereotypowe refleksje tracące komiczny impet w musicalowej formie. Twórcy przegrali więc z regułami i estetyką musicalu, nie umiejąc wykorzystać ich dla własnych celów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji