Artykuły

Rock and roll nie trafi do lamusa

Kiedy po raz pierwszy zetknął się pan z rock and rollem?

Wojciech Kępczyński: Pamiętam to jak przez mgłę. Jako kilkuletni chłopak włączyłem radio i usłyszałem tę nową, nieznaną mi muzykę. To był bodajże występ Pata Boone'a. Musia­ło to zrobić na mnie wielkie wrażenie, bo zapamiętałem je do dziś.

Myśli pan, że wróciła ostatnio mo­da na rock and rolla?

- Nie wydaje mi się, by ten rodzaj muzyki kiedykolwiek trafił do lamusa. To są tak porywające rytmy, że o losy rock and rolla jestem spokojny. Myślę, że odnajdzie się w nim zarówno dzi­siejsza młodzież, jak i dorośli. Ci ostat­ni zapewne przez sentyment wspomi­nać będą swe młode, niesforne lata. Mamy za sobą parę spektakli przedpremierowych "Grease" i reakcja wi­dzów napawa mnie optymizmem.

Teatry muzyczne w Polsce lubią sięgać po stare sprawdzone musi­cale, takie jak "Skrzypek na da­chu", "Hair", "Jesus Christ Superstar" czy też "West Side Story". Dlaczego nie ma tych tytułów w pańskim teatrze?

- Obejmując dyrekcję Romy zało­żyłem sobie, że ma to być teatr pra­premier. I że będziemy mieli wyłącz­ność w Polsce na pewne tytuły. Tak się też stało. Dzięki temu nasze spek­takle oglądają widzowie z całej Pol­ski. Jest coś egoistycznego w tym, co robię, ale pomyślałem sobie, że bę­dzie to teatr, do jakiego sam chciał­bym chodzić. Ta idea przyświecała mi od czasów zrealizowanego w Ra­domiu "Józefa", poprzez warszaw­ską "Fame", "Crazy for you", "Miss Saigon" czy wreszcie "Grease".

Właściciele praw autorskich i spon­sorzy podpisując z panem umowę wymagają, by dany tytuł pojawił się co najmniej 80 razy w sezonie. Czy nie wpędzi się pan w ten sposób w pułapkę. Wkrótce nie będzie już miejsca na nowe premiery.

- Wszyscy kochamy premiery, ale trzeba pamiętać, że teatr muzyczny Roma nie dostaje złotówki na ich pro­dukcję z kasy miasta. I wiemy, że to się nie zmieni. Ostatnie tytuły, czyli "Miss Saigon" i "Grease", zostały zre­alizowane w całości z pieniędzy spon­sorów. Każdy sponsor chce, aby spek­takl jak najdłużej utrzymywał się na afiszu. Mam takie wrażenie, że jedną nogą tkwimy ciągle w czasach, gdy istniał teatr repertuarowy i sztuki zmieniały się kilkakrotnie w ciągu miesiąca, a drugą - na West Endzie, gdzie na musical wykłada się ogrom­ne pieniądze. I gra się go przez wiele lat, jak np. "Cats", "Upiór w operze" czy "Miss Saigon". Chcemy pokazy­wać w Romie wielkie produkcje i grać je jak najdłużej, bo każda z tych pre­mier kosztuje majątek. Musieliśmy jednak znaleźć rozwiązanie pośred­nie. I sądząc po frekwencji, która przekracza u nas średnio dziewięć­dziesiąt kilka procent, wydaje mi się, że trafiliśmy w dziesiątkę. Oczywiście, chciałbym móc zrealizować przynaj­mniej jedną premierę rocznie. Jednak w warunkach, jakie państwo w tej chwili proponuje sponsorom, myślę, że nie tylko u nas premier będzie co­raz mniej. I coraz mniej chętnych do finansowania kultury.

Światowa prapremiera spektaklu kosztowała 200 dolarów, pana wer­sja jest zdaje się... nieco droższa?

- Nasz spektakl kosztuje 1,5 mln zł. I rzeczywiście znacznie różni się od tamtej, bardzo skromnej premiery, granej wtedy na malutkiej scenie z niewielkim zespołem. My mamy ogromną przestrzeń i przygotowali­śmy spektakl z wielkim rozmachem.

Wersja "Miss Saigon" w Romie mu­siała być - zgodnie z umową - taka jak na Broadwayu. Czy realizując "Grease" miał pan więcej swobody?

- Dużo więcej. Kontaktowaliśmy się, oczywiście, z właścicielami praw w Nowym Jorku, ale postanowiliśmy niektóre rzeczy zmienić. Zakupiliśmy prawa do wykorzystania czterech największych przebojów z filmu i zapro­ponowaliśmy, by w ich miejsce wyco­fać kilka piosenek z wersji scenicznej. Na wszystko dostaliśmy akceptację.

Mówił pan, że "Grease" to pana wielkie marzenie. Jakie będą na­stępne?

- Myślimy o wystawieniu kolejne­go po "Piotrusiu Panu" polskiego musicalu. Mamy już pewne plany, dotyczące np. scenicznej adaptacji "Złego" Tyrmanda. Będzie to na pewno polska prapremiera, a z za­granicznych myślimy o "Cats". Ale, jak mówię, dużo zależy od sponso­rów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji