Artykuły

Wagner nie jest nudny

Rozmowa z Johannesem von Duisburbiem, który śpiewa partię Wotana, króla bogów w "Walkirii" Opery Dolnosląskiej

Słyszałam, że Pana matka urodziła się we Wrocławiu.

- To nieprawda. Chodziła tu tylko przez rok do szkoły. Urodziła się w Polsce, ale nie we Wrocławiu, tylko

w Ostródzie.

Co zadecydowało o tym, że śpiewa Pan partię Wotana w superprodukcji Opery Dolnośląskiej?

- W tym roku śpiewałem już Zygfryda w Barcelonie. Zwykle występy w tetralogii "Pierścień Nibelunga" zaczy­na się od "Złota Renu", po­tem jest "Walkiria" i "Zyg­fryd". Ja zacząłem od końca. Najpierw "Zygfryd", teraz Wotan we wrocławskiej "Walkirii", potem będzie jeszcze "Złoto Renu".

Ciągle słyszy się, że Wagner jest piekielnie trudny do zaśpiewania. Dlaczego?

- To nie jest Verdi czy Puc­cini, gdzie widz ma za zada­nie tylko usiąść i rozkoszo­wać się spektaklem, bo do­brze wiadomo, o co chodzi w spektaklu. Nie sądzę jed­nak, by śpiewanie Wagnera było skomplikowane. Zwłaszcza jeśli chodzi o "Walkirię", bo muzyka jest tu tak piękna, że porywa nas, nawet jeśli nie rozumie­my tekstu. Na przykład kie­dy Zygmund i Zyglinda zakochują się w sobie, to wła­śnie muzyka nas do tego prowadzi. Przed Wagnerem nigdy wcześniej w operze nie było czegoś podobnego. Kompozytorzy korzystali np. z dzieł Szekspira czy innych autorów i pisali muzykę. Wagner pokazał równoważ­ność muzyki i słowa. To teatr dramatyczny i świat dźwię­ku w jednym. Nieprawdopo­dobne piękno.

Wotan jest jedną z najważniejszych postaci w dramacie. Jak Pan go postrzega?

- On nie ma jednej osobo­wości. Nie wiem, jak to okre­ślić. Jest w nim wiele podzie­lonych osobowości. Zawsze chce czegoś, o czym wie, że jest niemożliwe do zdobycia. Jego postać kojarzy mi się ze Starym Testamentem, gdzie Bóg nakazuje nam być posłusznym. Mówi: "zrób to, zrób tamto". A potem przy­chodzi Jezus, który nas wy­zwala i daje szansę samemu decydować o tym, co zrobi­my. Tak samo jest z Wotanem, który chce, by inni robi­li to, czego on pragnie. Ale jednocześnie chce, by myśle­li, że działają z własnej woli. Wiele łączy mitologię ger­mańską i religię chrześcijań­ską.

Niektórych muzyka Wagnera nudzi.

- Jeśli spróbujemy w kilku sekundach opowiedzieć całą historię zawartą np. w "Walkirii", to będzie to nudne. Wagner jest ciekawy, jeśli śpiewak wie, jak przekazać to, co najbardziej interesują­ce w tej muzyce. Gdy tego nie wie, możemy zasnąć na spek­taklu. To właśnie ten pro­blem. Nudny Wagner? Dla mnie to po prostu niemożli­we. Musisz rozumieć, co śpiewasz, iść za tekstem. Se­kret polega na tym, że nawet jeśli śpiewam po niemiecku, a większość ludzi w Hali Ludowej mnie nie zrozumie, to tak naprawdę nie jest to naj­ważniejsze. Wystarczy, że sam dobrze wiem, co śpie­wam. To muzyka powie wszystko publiczności. Ona jest magiczna.

Czy pracował Pan już wcześniej z profesorem Lehmannem, reżyserem "Walkirii"?

- Jeszcze nie. W 1992 r. wygrałem konkurs wokalny, w którego jury zasiadał pro­fesor Lehmann. Od tamtej pory upłynęło już trochę cza­su. Teraz obydwaj ucieszyli­śmy się, że możemy razem pracować. Mimo że on reali­zował już dramaty Wagnera dziesiątki razy, zawsze potra­fi odnaleźć w nich coś nowe­go i frapującego.

Chylę też czoło przed Ewą Michnik, dyrektorką opery. Wiem, ile pociąga ze sobą problemów prowadzenie te­atru w czasie remontu. Tutaj jednak panuje wspaniała at­mosfera, bo ludzie dosłownie czczą operę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji