Witkacy Jarockiego
Jerzy Jarocki po raz drugi wziął na swój warsztat reżyserski "Matkę" St. I. {#au#158}Witkiewicza{/#}. Pierwszy raz była to prapremiera tej sztuki w roku 1964 w Starym Teatrze w Krakowie. Teraz znowu w Starym Teatrze, który z przedstawieniem tym przyjechał na Warszawskie Spotkania. Wiadomo było, że w "Matce" tylko pierwszy akt jest zborny, jasno realizuje myśl autora. W następnym sztuka się rozchwiewa, schodzi na manowce, a z epilogiem nie bardzo wiadomo co zrobić. Otóż nie! Jarocki pokazał, że z tego wszystkiego można stworzyć na scenie całość zwartą i sensowną - oczywiście sensowną w rozumieniu Witkacowskim. Meandry absurdów i chaos sprowadzone zostały do pewnej logiki, konsekwentnie wydobywającej katastroficzną myśl o zagładzie jednostki, wchłoniętej przez zbiorowość i zdeptanej przez mechanizację świata.
Sukces Jarockiego dokonał się przez pewne pogwałcenie didaskaliów autora. Świetna, nadająca jedność przedstawieniu scenografia Krystyny Zachwatowicz nie liczyła się z nimi, ale niezupełnie, bo w kolorystyce zgodna ze wskazaniami Witkiewicza. Jarocki pokazał też, że aby osiągnąć sukces, Witkacego nie musi się grać tylko realistycznie - jak to się niejednokrotnie głosi - aby absurdy wyszły z całą jaskrawością. W tym przedstawieniu rzeczywistość jest arealistyczna. Znaki teatralne wyolbrzymione. Dla pokazania ciężaru idei Leon wyprawia całą ekwilibrystykę z walącą się szafą, która go w końcu przytłacza. Włóczka, z której Matka robi na drutach, przewija się przez sztukę jako widomy znak małomieszczaństwa, aż spada w gigantycznych zwałach zewsząd - z szaf, z worków, ze strychu - i zasypuje scenę.
Jarocki kieruje przedstawieniem z maestrią reżyserską, z doskonałością teatralną, która może nawet niekiedy przysłania ostrość sztuki. Znakomicie też prowadzi aktorów jakby w zwolnionym, sennym tempie. Wszyscy grają w jednolitym stylu. Ewa Lassek jest straszliwą, groźną Matką. Marek Walczewski - wybornym Leonem, wampirem, niedoszłym zbawcą ludzkości i znieprawionym, ponoszącym klęskę artystą. Halina Wojtacha jako zabawna służąca Dorota, pyszna Zofia Niwińska jako pani Beer. Danuta Maksymowicz (Zofia), Wiktor Sadecki (Piejtuś) i inni - wszyscy złożyli się na sukces tego wybitnego przedstawienia.