Artykuły

Głowy nie do obalenia

Krakowski Salon Poezji w Krakowie, pastisze poetyckie Kazimierza Wyki czytali Małgorzata Ząbkowska-Kołodziej, Rafał Sadowski i Tadeusz Zięba, śpiewała Beata Malczewska. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Pastisze bawią i uczą Wśród najwspanialszych profesorów świata (dziedzina jest tutaj zupełnie obojętna), byli tacy, którzy oprócz mózgu posiadali również ciało. To znaczy - zauważali, że je mają. Pierwszy z brzegu przykład: Stefan Banach. Geniusz matematyczny, równolegle zaś - geniusz gorzałek wszelkich. Głowa nie do obalenia. Kiedy rozpruwał koperty z zaproszeniami na rozmaite sympozja, zwykł był mawiać: "Zobaczmy, gdzie i o której godzinie mnie nie będzie!". I rzeczywiście - nie było go. Tam go nie było punktualnie, gdyż punktualnie był w "Szkockiej", legendarnej knajpie lwowskiej, gdzie esy-floresy ołówkiem na blacie stolika kreśląc, między łykiem "n" a łykiem "n+1" - nic jeszcze o tym niewiedzącemu światu mózg zmieniał na lepszy.

Nie dokładnie tak, ale też nie zupełnie inaczej, sprawy się miały z Kazimierzem Wyką, legendą polonistyki.

Na ostatnim Salonie Poezji Halina Jarczyk (skrzypce, talerze) i Jacek Bylica (fortepian) grali, Beata Malczewska śpiewała, zaś Małgorzata Ząbkowska-Kołodziej, Rafał Sadowski i Tadeusz Zięba czytali Kazimierza Wyki pastisze poetyckie - wiersze, których wprawdzie nie napisali: Kochanowski, Sęp Szarzyński, Krasicki, Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Kasprowicz, Staff, Gałczyński, Herbert oraz Białoszewski, lecz gdyby napisali - to litera w literę byłyby dokładnie takie, jakie wyszły spod pióra Wyki. Posiadając bowiem głowę nie do obalenia, genialny czytelnik ten posiadał też nie do obalenia uszy - słuch językowy ponadabsolutny. Słyszał wszystko, również pustkę naukowej piany. Przy czwartym, może piątym pastiszu, przypomniało się olśniewające Wyki "podsumowanie" jednego z dni długiej, obfitującej w głębinne referaty konferencji polonistycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Naoczni świadkowie powiadają, że po wystąpieniu ostatniej prelegentki kompletnie zdruzgotany Wyka, zapiekły kibic futbolu, jako kierownik konferencji wstąpił na mównicę i wypalił: "A Cracovia i tak, i tak wejdzie!". Po czym udał się, by tak rzec, w stronę fundamentalnego pokrzepienia. Tak, miał słuch ponadabsolutny. Słyszał wszystko, zwłaszcza pustkę naukowej piany z papieru, stąd też, jak sądzę, pastisze. W ich układaniu nie szło o zabawę, małpowanie, wykpienie, nie daj Bóg - szyderstwo. Nie. Jak układający pastisze Marcel Proust, Wyka miał tę kamienną pewność, że wiele o pisarzu można wiedzieć, o jego filozofii, przesłaniu, pouczeniach oraz ideach, ale wszystko wie się tylko wtedy, gdy usłyszy się jego intonację. Gdy się pozna wyjątkowość ciała zdań, które nigdy nie jest przezroczyste.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji