Artykuły

Rita w objęciach Temidy P.

"Sprawa Gorgonowej" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Gabriela Cagiel w Gazecie Wyborczej - Kraków.

"Sprawa Gorgonowej" przypomina układankę, której bez względu na liczbę hipnoz serwowanych tytułowej bohaterce, nie uda się ułożyć. W tej opowieści to kobiety fascynują, a mężczyźni są tylko pionkami.

Historia Rity Gorgonowej, bohaterki najgłośniejszej w międzywojniu sprawy kryminalnej, to wręcz wymarzony materiał na scenariusz do filmu kryminalnego. Inspiruje także ludzi teatru. Tropem fatum ciążącego nad główną podejrzaną postanowili podążyć Jolanta Janiczak (tekst) i Wiktor Rubin (reżyseria).

Początek spektaklu: amerykański producent ustawia kadr, sprawdza ostrość kamery, cały plan czeka w gotowości. Za chwilę poznamy ławę przysięgłych składającą się z osób skazanych - ich przelotna obecność wyznacza ramy spektaklu.

Kolejne uderzenia dżagana

Mamy zbrodnię, mamy skazaną, nie mamy pewności co do winy. Akcja rozciąga się w czasie - jest wizja lokalna, przesłuchanie przed sądem, ostatnia taka kolacja z pierożkami w rodzinnym gronie. Na wysypanej ziemią scenie nie Medea, nie Antygona, nie Elektra, a "Margarita, po prostu Rita" w trakcie przesłuchania z furią rozłupuje głaz. Nie ma co spodziewać się banalnych odpowiedzi na rutynowe pytania. Narastającą frustrację wyrażają kolejne uderzenia dżagana - kilofa do rozbijania lodu, który po brzegi wypełnia przydomowy basen.

Pierwsza część spektaklu szybko przenosi się do wnętrz willi lwowskiego architekta. Odpowiedzialny za scenografię Michał Korchowiec przygotował replikę domu, zza okien którego prószy - niczym w noc morderstwa - grudniowy śnieg, a my śledzimy specyficzną grę toczącą się pomiędzy domownikami. To, czego nie dostrzeżemy, przybliża czarno-biały film kręcony przez amerykańskiego producenta i wyświetlany na ekranie po prawej stronie sceny. Z lewej można przeglądać zapiski z pamiętnika Henryka Zaremby, które skrupulatnie przepisuje przez cały czas trwania procesu Stanisława Temida P. Jeszcze jeden ekran zamontowany nad widownią pokazuje to wnętrze organizmu, to rozbijające się fale Adriatyku. Gdyby tego było mało, akcję przerywa, wzbogaca, zakłóca i detonuje Radioodbiornik (informuje o ówczesnych wydarzeniach na świecie). Ta mnogość środków momentami przeszkadza, ale ewidentnie to zabieg celowy. W końcu potęguje to poczucie niepewności, wielowątkowości i poszlakowego charakteru sprawy. Daje namiastkę obłędu, który towarzyszył międzywojennym relacjom poświęconym tej sprawie.

Fascynujące kobiety

To układanka, której bez względu na liczbę hipnoz, którym zostanie poddana Gorgonowa, nie uda się ułożyć. Janiczak napisała intrygujący scenariusz, który obfituje w niebanalne pytania i dygresje. To kobiety w tej opowieści są fascynujące. Elżbiecie Matce Zamkniętej Janiczak daje pole do zaistnienia nie tylko przez wydrążony w ścianie otwór (Urszuli Kiebzak w tej roli magnetyzuje), Lusia Zarembianka wikła domowników w skomplikowaną zagrywkę (Jaśmina Polak). Stanisława Temida P. funkcjonuje na pograniczu światów, a nawet Radioodbiornik nastraja "za", a nie "przeciw" - w tych rolach ciekawe Ewa Kaim i Katarzyna Krzanowska. Wreszcie znakomita Marta Ścisłowicz w roli Rity Gorgonowej szuka i sprawdza, jak dalece ma się posunąć jej bohaterka i w jakim celu.

Mężczyźni wydają się pionkami. Henryk Zaremba, znudzony kochanką, nie oferuje wiele więcej ponad sławę lwowskiego architekta (Juliusz Chrząstowski), a Staś rozpaczliwie domagając się znalezienia sprawcy, zdradza więcej niż braterskie uczucia (Krzysztof Zarzecki). Interesuje detektyw: jego śledztwo naznaczone jest jakąś niezdrową fascynacją (Roman Gancarczyk), a Amerykański Producent (Szymon Czacki) wpisuje się w całość. W kilku momentach pojawia się rozbrajający ogrodnik (Zygmunt Józefczak) i przemawiający zza widowni Sędzia (Bogdan Brzyski). Dominująca pozycja mężczyzn nad kobietami wydaje się wyłącznie formalna.

Finał intryguje

Ciekawe kostiumy i oszczędne wykorzystanie muzyki działają na korzyść przedstawienia. Finał intryguje. "Sprawa Gorgonowej" pozostawia po sobie więcej wrażeń i pytań niż zlepek kadrów, które może wykorzystać w postprodukcji Amerykański Producent.

Gdzie zaprowadzą te poszukiwania "prawdy"? Bo przecież to, że nie da się jej ustalić "na zawsze" (jak chciałby fragment "When I fall in love" urzekająco wykonany przez Krzanowską) szczególnie nie dziwi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji