Artykuły

Warszawa. 10-lecie Mazowieckiego Teatru Muzycznego

Mazowiecki Teatr Muzyczny obchodzi jubileusz 10-lecie istnienia.

Mazowiecki Teatr Muzyczny obchodzi jubileusz. Razem z jego założycielem wspominamy 10 lat istnienia teatru.

Pewnego dnia powstało marzenie - stworzyć teatr, w którym będą grane operetki. Trudne początki i późniejsze sukcesy Mazowieckiego Teatru Muzycznego wspomina założyciel i dyrektor Włodzimierz Izban.

Dlaczego granych jest tak mało operetek?

- Niestety, publiczność nie podchodzi poważnie do operetki. Treść jest banalna, temat lekki, ale intrygi finezyjne.

Dekadę temu stworzył Pan w Warszawie zespół grający operetki.

- Gdy tworzyłem ten teatr, były tylko dwie stolice w Europie, które nie grały operetek: Tirana i Warszawa. To nie świadczyło najlepiej o polskiej kulturze. Dlatego powstał Mazowiecki Teatr Muzyczny im. Jana Kiepury.

Trudno było uruchomić taką instytucję?

- Największym wyzwaniem było w ogóle stworzenie teatru. Jego założenia spisałem notarialnie w grudniu 2003 r. Potem szukałem możliwości, by wszystko uruchomić. Chciałem, by był to teatr publiczny, ponieważ w spektaklach występuje kilkadziesiąt osób. To ogromne koszty.

Co Pan zrobił?

- Poszedłem do władz samorządowych. Dostałem określoną kwotę, za którą miałem stworzyć spektakl. Tak powstała "Zemsta nietoperza" w Teatrze Polskim. Twórcami spektaklu byli: maestro Jerzy Maksymiuk i reżyser Andrzej Strzelecki. Rolę w spektaklu przyjął też Jan Machulski, który obchodził akurat 50-lecie pracy twórczej. Na przygotowanie mieliśmy jedynie trzy miesiące. Maksymiuk zorganizował w tym czasie aż 49 prób. Chciał, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik.

I było?

- Na otwarcie teatru mieliśmy nawet wydaną płytę z utworami "Zemsta nietoperza", która później była nominowana do Fryderyka. Wstęp do niej napisał świętej pamięci Lucjan Kydryński. I to była ostatnia opisana przez niego płyta. Zapraszał Pan do współpracy cenione osoby Osobowości wprowadzały zawartość libretta na inny poziom aktorski. Motywowało to też młodych śpiewaków. Oni na przykład przy Ani Seniuk nie mogli źle zaśpiewać czy źle zagrać.

Co charakteryzuje Pana teatr?

- Powiedziano mi, że mój teatr nie ma etatu, ale ma zespół. Kiedyś Daniel Olbrychski zwrócił uwagę na to, że ten teatr wyróżnia się tym, że nie ma własnej sceny. Umawialiśmy się z widzem w danym miejscu, w którym mogliśmy akurat grać.

Powstała jednak scena na Bielanach.

- Gdy obniżono nam dotację, stworzyłem Bielańską Scenę Kameralną i graliśmy tam małe formy. Przez pięć lat odbyło się 180 spektakli, a na widowni zasiadło ponad 30 tys. osób.

Jak wyobraża sobie Pan Mazowiecki Teatr Muzyczny za 10 lat?

- Chcę, żeby była duża scena, tak żeby móc pokazywać wszystkie spektakle. Zależy mi też na kontynuacji dwóch wydarzeń. Od 2006 r. przyznajemy Teatralną Nagrodę Muzyczną im. Jana Kiepury dla środowiska teatrów muzycznych. Drugim wydarzeniem jest koncert noworoczny w Filharmonii Narodowej. W tym roku odbył się już po raz 10. Jest on transmitowany przez radio i telewizję, a występują w nim także artyści z Metropolitan Opera, La Scali, Deutsche Oper.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji